Muszę udoskonalić swoje połączenia
internetowe i lokalne. Potrzebuję informatyka. Trochę poserwowałam w sieci i
mam. Jest mała firma, nawet niedaleko. Umawiamy się na 11-tą. Nawet dobrze, bo
o tej porze wnuczek w przedszkolu, będzie swoboda do działania.
Trochę po czasie zjawiają się dwaj panowie.
Starszy z pulchnymi zaróżowionymi policzkami oraz młodzieniec z kapturem na
głowie. Młodzieniec ubrany „na cebulkę”. Na głowie ma kaptur od kurtki a pod nim bandankę na głowie, zawiązaną z tyłu pod kruczowłose sploty afro. Szef to ten
pulchniutki, który zaczyna świecić skromnie owłosioną głową od razu po zdjęciu
czapeczki.
Nakrycie głowy jest często przez szefa
naciągane, bo kilka razy wchodzi na dach, żeby za chwilę znaleźć się na poddaszu. I
tak krążą i krążą, aż mi jest ich żal, że się przeziębią. Młody otulony w
kurtkę zdaje się być zakatarzony. Ale cóż, taką robotę sobie wybrał (chociaż
już zdążyłam się dowiedzieć, że jest członkiem kapeli rockowej). Jak im
mogę pomóc? Jest przecież Rok Miłosierdzia! Oczywiście,
jak zwykle swoim gościom zaproponuję cappuccino.
Chętnie przystają na zaproszenie do stołu. W zależności od tego, czy gość jest zmotoryzowany czy nie, do kawusi dodaję amaretto ( 50 ml na 1 litr kawy). Kawa jest pyszna - bez wody, tylko na mleku ( 1 litr mleka, 4 kostki mielonej czekolady, 6 łyżeczek rozpuszczalnej kawy, 4 łyżeczki cukru ). Oczywiście sporządzam w Termomixie. Robota łatwa, szybka, czasem trochę głośna podczas mielenia czekolady, czy spieniania na koniec napoju.
Chętnie przystają na zaproszenie do stołu. W zależności od tego, czy gość jest zmotoryzowany czy nie, do kawusi dodaję amaretto ( 50 ml na 1 litr kawy). Kawa jest pyszna - bez wody, tylko na mleku ( 1 litr mleka, 4 kostki mielonej czekolady, 6 łyżeczek rozpuszczalnej kawy, 4 łyżeczki cukru ). Oczywiście sporządzam w Termomixie. Robota łatwa, szybka, czasem trochę głośna podczas mielenia czekolady, czy spieniania na koniec napoju.
Panowie są obecni podczas przygotowania
gorącego płynu, licząc na skuteczną rozgrzewkę. Podziwiają urządzenie i cieszą się, że
tak szybko można sobie poprawić samopoczucie. Szef jest kierowcą, więc amaretto przeznaczone jest tylko dla zakatarzonego młodzieńca, który głośno marzy:
- Żeby tak jeszcze katar mógł po tym
amaretto szybciej ustąpić.
- Zna pan kabaret Ani Mru-Mru "Chińska restauracja”?- Nie czekając na odpowiedź, ciągnę dalej- To
powiem panu podobnie jak ten chiński kelner: ”będzie pan zadowolooooony!”. Przecież nie jest pan małym dzieckiem, bo
zaproponowałabym panu świetną metodę pozbycia się kataru, no może nie od razu,
ale na pewno zapewniłaby odczuwalną ulgę.
Na to szef:
-
Moja 1,5 roczna wnuczka jakieś 2 dni temu pozbyła się kataru, dlatego tak chronię się czapką, żeby nie zarazić jej, bo szkoda mi jak się męczy.
-To może panom pokażę urządzenie, takie
specjalne dla maluchów- proponuję.
- Myśli pani o gruszce?- pyta szef.
- Nie, mam specjalny aspirator kataru
podłączany do odkurzacza - wyjaśniam.
Panom oczy wychodzą z orbit.
- Przecież to niemożliwe, czy dobrze słyszę, ma pani na myśli zwykły odkurzacz?- dopytuje młody.
- Oczywiście odkurzacz bez względu czy normalny czy centralny. Mogę panom pokazać, jak to
działa - mówię, gotowa do podzielenia się moim doświadczeniem.
Wyciągam z zakamarka odkurzacz, przenoszę do dziecięcego pokoiku.
Panowie kroczą za mną, jak za panią matką. Na końcówkę odkurzacza nakładam
aspirator i obok łóżeczka na krześle sadzam (prawie na siłę) młodego informatyka. Ale jestem litościwa, więc na jego
kolanach ląduje miś z serduszkiem. Proszę, aby misiowi przytrzymał główkę, aby pluszak nie
poruszał się i nie wierzgał nóżkami. Chłopak patrzy na mnie z niedowierzaniem. Co
tu będzie się działo? Czego on się obawia, przecież to na misiu przeprowadzę prezentację.
A swoją drogą, to fajnie wygląda chłopak z tym misiem na kolanach.
Uprzedzam, że będzie troszkę głośno, włączam odkurzacz. Końcówką aspiratora, który ma odpowiednio zmniejszoną moc, dotykam najpierw łapek misia, później jego brzuszka (brzuszek oczywiście misia, a nie chłopaka:-). Niech końcówka aspiratora trochę połaskocze naszego pluszaka i oswoi go, a dopiero później końcówka spokojnie dotyka otworów noska.
Młodzieniec wcale nie ma pewności, czy końcówka aspiratora nie wyląduje w jego nosie. No nie, już taka niegościnna to ja nie jestem!
A swoją drogą, to fajnie wygląda chłopak z tym misiem na kolanach.
Uprzedzam, że będzie troszkę głośno, włączam odkurzacz. Końcówką aspiratora, który ma odpowiednio zmniejszoną moc, dotykam najpierw łapek misia, później jego brzuszka (brzuszek oczywiście misia, a nie chłopaka:-). Niech końcówka aspiratora trochę połaskocze naszego pluszaka i oswoi go, a dopiero później końcówka spokojnie dotyka otworów noska.
Młodzieniec wcale nie ma pewności, czy końcówka aspiratora nie wyląduje w jego nosie. No nie, już taka niegościnna to ja nie jestem!
Gdyby miś mógłby mówić, to może bym usłyszała:|
„ To ja do ciebie z sercem , a ty do mnie tak? Regularna sadystka!”.
Panowie widzą, że z łapek, brzuszka czy noska misia nie ubyło ani jednej trocinki. Ciśnienie jest więc łagodne i bezpieczne nawet dla noworodka. Katarek jednak wyciąga.
Panowie widzą, że z łapek, brzuszka czy noska misia nie ubyło ani jednej trocinki. Ciśnienie jest więc łagodne i bezpieczne nawet dla noworodka. Katarek jednak wyciąga.
Szef, pytając wcześniej o zgodę, kręci swoją komórką film, aby pokazać córce, jak działa takie urządzenie. Wyraża jednak poważne wątpliwości, czy córka będzie miała odwagę skorzystać z tej metody.
- Szefie, jak pan to wrzuci w YOU TUB-a to
traci pan pracownika - zapewnia
młodzieniec i odkłada zmaltretowanego misia na półkę.
Zachodzę w głowę, skąd u młodych taki brak ufności?
Zachodzę w głowę, skąd u młodych taki brak ufności?