Translate

sobota, 14 września 2019

MOJA BUSOLA

Źródłó: Pixabay.com

Tydzień temu stałam nad brzegiem morza.  Było spokojne. Takie lubię. Łagodne fale, cichy szum wody. Czuję się wtedy bezpiecznie. Mogłabym tak stać i stać, nawet patrząc bezmyślnie na lekko pofałdowaną powierzchnię wody. Lepiej czuję się  jednak na stałym gruncie. Mała łódź, czy wycieczkowy statek transoceaniczny - to jednak nie moja bajka.
Moja wyobraźnia nie może dostać za dużo bodźców.
Potrzebuję zapewnienia, że  busola jest wciąż sprawna i doprowadzi mnie do celu.

Taką busolą życiową dla mnie jest Bóg i moja rodzina. Gdybym jedno z nich zatraciła, szybko poszłabym na dno.

Odpowiednią do zilustrowania tego tematu  jest piękna piosenka Jaromira Nohawica w tłumaczeniu Antoniego Murackiego.

ZABŁĄDZIŁA MOJA ŁÓDŹ

Ocean wokół mnie
A ponad głową błękit.
Daleko został brzeg,
Na oślep płynę gdzieś.
Busolę trafił szlag.
Zapadam się w odmęty,
A diabeł waha się,
Ocalić mnie czy nie...

Zabłądziła moja łódź, unoszona biegiem fal.
Zapomniałem już, jak o pomoc wołać mam.
Zabłądziła moja łódź, gna w cyklonu czarną kadź
I ciężko, gdy upadnę, będzie wstać.

Spienione grzywy fal,
Jak burza twoich włosów,
Gdy zdobyć chciałem świat,
Jak rycerz - Scaramouche,
Na sercu noszę znak
Pamiątkę naszych losów
Tamtych szczęśliwych lat,
Które nie powrócą już.

Za widnokręgu mgłą,
Choć nie wiem, gdzie dokładnie,
Już czeka nowy ląd,
Po walce tryumfu smak.
Czy chybotliwa łódź
Wytrwa czy legnie na dnie?
Przeżyje tylko ten,
Kto przed śmiercią skryje strach.

"Zabłądziła moja łódź" - Marian Opania ( z płyty "Jaromir Nohavica zaśpiewany") - YouTube


DREPTAK U WRÓT RAJU

 by Celine Nicosia Lippolis. Animation Michele Giammaria (MIKI4)

Od czego to zależy, że  człowiek, często nie może skupić się na wykładach, szkoleniu, prelekcji?
Przecież przyczyną niekoniecznie musi być roztargnienie słuchacza. 

A może wykładowca, szkoleniowiec czy prelegent bywa do bani? 
Nie potrafi zainteresować na tyle słuchacza, aby nie wywołać znużenia, odpłynięcia myślami w niebieskie przestworza.

Dzisiaj jedna z moich córek prowadzi warsztaty z zakresu Pozytywnej Dyscypliny z 31 słuchaczami. Ciekawe, czy zainteresuje ich na tyle, aby żaden nie zasnął? Co ja tam wypisuję za dyrdymały? Przecież nam swoją córkę. Oglądałam jej wykłady na żywo. To stać się nie może:)
Poza tym, za nią przemawiają nagrody "Złotego Żaka" oraz podziękowania studentów z uczelni, gdzie m.in. pracuje. Zapewniam, że nie wypisała sobie ich sama. Przecież nie jest Zenonem Dreptakiem , bohaterem wielu satyr Andrzeja Waligórskiego.





Kadrowy zapisał Dreptaka ( mimo jego oporów) na Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu i Leninizmu.
Będą mu zmieniać światopogląd naukowy.
Temat pierwszego wykładu: Czy istnieje życie pozagrobowe?

Dreptak nie był na tym etapie, aby myśleć o życiu pozagrobowym - jest, czy już go nie ma. Dotąd przecież było i niech tak pozostanie. Jak to mówił, nie ma jeszcze zamiaru "kipnąć",  "wyciągać kopyta" (bardziej inteligentni mogą ewntualnie - kopnąć w "kalendarz"). Na wykładzie nie miał zamiaru weryfikować zagadnienia życia pozagrobowego, bo miał do przemyślenia przyjemniejsze sprawy, które go w tym życiu jeszcze czekają.

Wie, że ma jeszcze dużo czasu, przejdzie jeszcze różne fazy życia, nim dojdzie do wrót raju.



 Czy był leniem? 
Może nie nazwałabym go aż tak dosadnie, ale tak  w ogóle, to wkurzały go te różne zakładowe  nasiadówki, których celem było tylko namieszanie mu w głowie. Przecież ma swoją świadomość, po co mu ją naginać do wytycznych? 
I Dreptak w czasie wykładu zasnął.  Głowa opadła mu na stolik, skromne włosięta odkryły łysinkę, a po sali... o zgrozo... rozległo się chrapanie. Żeby jeszcze było rytmiczne, przewidujące, ale były momenty, że cichutko spał, aż tu  nagle zaskakiwał  przeciągłym i ochrypłym chrapnięciem, jak zarzynane prosię.
 Dreptak nieświadomie postawił  w zakłopotanie  wykładowcę, który ze stolicy na wykłady przyjeżdżał. Doktor nauk filozoficznych nie mógł przewidzieć, w którym momencie  chrapliwy ton  mu zawtóruje w wykładaniu tematu. Udawał, że nie widzi Dreptaka, ale nie dało się go przekrzyczeć. Reszta słuchaczy z zażenowania była tak roztargniona, że też z wykładu nic, oprócz wstydu za kolegę, nie wyniosła. 
Dreptak zresztą też wstydu się nałykał , kiedy obudził się pod koniec wykładu! 
Wprawdzie przeprosił i wykładowcę i studentów- kolegów z pracy, ale przecież mleko już się rozlało. Nikt go o tematykę snu nie raczył zapytać.
Więcej na zajęcia tego "uniwersytetu" nie poszedł.
Usłużni koledzy studenci donieśli wszystko w pracy, gdzie i komu trzeba, a jakby było jeszcze tego mało, za plecami za nim chrapali. 
Trochę go to zabolało, bo incydent z przespanego wykładu odbił się mu finansowo. Pozbawiono go   premii kwartalnej.  
Premia miała charakter  uznaniowy, nie wymagała więc pisemnego uzasadnienia jej  pozbawienia. Nie obyło się też bez  zawezwania na dywanik przez  przełożonego.    
Jednak w pewnym sensie potraktowano sprawę ulgowo. Otrzymał  upomnienie ustne, nie  naganę z wpisem do akt , bo jak tu kadrowy miał opisać przewinienie, nie umniejszając przy tym powagi WUML-u? 
To dopiero byłby namacalny afront dla  wykładowcy!

Jak już wspomniałam, mimo tych przeciwności losu, Dreptak w najbliższym, ani nawet dalszym czasie, nie zamierzał "wyciągać kopyta". Nie przepracowywał się, wysypiał się aż nadto, żył na luzie. Może tej fajki nie powinien tak namiętnie palić, ale coś od życia przecież Dreptakowi  też  się należy.

Najbardziej dotkliwym pokłosiem występku Dreptaka na pierwszym i jednocześnie ostatnim wykładzie WUML-owskim był sen z treścią o zaświatach. 

Ale tu oddaję już głos satyrykowi Andrzejowi Waligórskiemu.


Rozczarowanie

Krupa się krupi, tułacz się tuli,
Coś pohukuje hen, w gaju,
Dreptak, jak głupi w białej koszuli
Stoi przed wejściem do raju.

Tylko co właśnie mu się umarło,
Gdy w główkę kopnął go konik,
Teraz bielutkie ma prześcieradło,
A nad łysinką - neonik.

Jeszcze mu w zębach dymi się fajka,
Co fajczył ją, kiedy kipnął,
Ale już w ręku tkwi bałałajka,
Ale już w oczach błękitno...

Stoi ten Dreptak grzecznie, jak trzeba,
I myśl mu w głowie się przędzie:
- No tera zara pójdę do nieba,
A w niebie to ale będzie!

Tu wciągnął brzuszek, zagiął paluszek
I puku-puku do furtki,
A tam wyskoczył jakiś staruszek
W samych galotkach, bez kurtki.

I wnet wygłosił doń krótką mowę,
I rozwiał jego nadzieje
- Taż nie wiesz, że życie pozagrobowe
W ogóle wszak nie istnieje?!

Nieraz mówiono ci na szkoleniu,
Żebyś był światły i świadom,
Aleś ty pewnie nie słuchał, leniu,
Alboś nie wierzył wykładom!

Nie stercz, jak kołek, zjeżdżaj i kwita
I przestań mi robić zator!
- A pan kto taki? - Dreptak zapytał,
Dziadek zaś rzekł: - Informator!

Dla Ciebie
  
Dreptaku, obudź się, zawróć z tej drogi, to cel dla ateistów. Wstąp na  swoją, a dojdziesz do bram nieba i wtedy zamiast "Informatora" spotkasz MIŁOŚĆ.


Guns N`Roses - YouTube