Translate

poniedziałek, 1 lutego 2021

WYPIJMY ZA BŁĘDY... ORTOGRAFICZNE


(Kopista Eadwin był tak dumny ze swej pracy, że podpisał ją i dodał… całostronicowy autoportret)


Czasem jesteśmy proszeni przy budowie jakiegoś nowego narzędzia w social mediach w okresie próbnym o wyrażanie swojej opinii na temat proponowanej nowości oraz swoich uwag dotyczących ulepszenia wprowadzanej wersji. Tak było z nową wersją FB , podobnie też zastosowano przy innowacyjnych "manipulacjach" Bloggera. Miałam oczywiście kilka uwag dotyczących statystyki bloga, ale zupęłnie pominęłam sprawę korektora pisowni. Wprawdzie staram się pisać poprawnie (w młodości pisałam bezbłędnie), ale teraz w komentarzach, przy maleńkim druku, nie zauważam wszystkiego, tym bardziej, że piszę nie spoglądając na ekran. Puszczam na żywioł i....

Raczej pożądana byłaby umiejętność pisania, bez spoglądania na klawiaturę.

Kiedy po opublikowaniu zauważę, , że "zjadłam" jakąś literkę, nie dopisałam "ogonka", usuwam komentarz i wklejam w jego miejsce poprawiony. Ciekawe, co dzieje się u Czytelnika. Czy przychodzą 2 komentarze?

I tak nie jest źle. 

A co by zrobił średniowieczny skryba?


Czy zauważyliście z lewej strony obrazu jakieś piekielne stworzenie?

To demon Titivillus. 

Był sługą szatana. Miał do wykonywania pewną robotę. Każdego dnia wędrując po ziemi, zbierał  błędy mnichów-kopistów w rękopisach. Każdy błąd został  wkładany do worka. Pod koniec dnia Titivillus przynosił swój worek diabłu, a błąd każdego kopisty zostawał skrupulatnie odnotowany  w książce przy nazwisku konkretnego mnicha, który ten błąd popełnił.

Jak myślicie, kto mógł wymyślić tego Titivillusa?

Wszystko wskazuje na to, że byli to mnisi-kopiści, przecież winę za popełnienie błędów na kogoś zrzucić trzeba było.

Ale na kogo ja mam zrzucać swoje błędy, bo nie chcę wchodzić w konszachty z żadnym diabłem.

To już lepiej z aniołem.

Dawniej na wszelki wypadek mnisi - kopiści czy inni skrybowie w celu zapewnienia należytej uwagi i staranności przy przepisywaniu, teksty  okraszali dyscyplinującymi "zaklęciami".

Oto przykład:

Zaklinam ciebie, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i jego chwalebnej, ponownej paruzji, gdy przyjdzie sądzić żywych i umarłych - porównaj twoją kopię i popraw ją uważnie według tego egzemplarza, z którego przepisałeś, a to zaklęcie przepisz na swoim egzemplarzu tak, jak je masz.

Błędy to nie jedyne przewinienie, jakie można było w przyklasztornych skryptoriach popełniać.

Gdyby jednak modlitwa nie była skuteczna, nad biedakami wisiał swoisty "miecz Demoklesa".

W regulaminach przyklasztornych skryptoriów (wg Polter.pl)  przewidywano surowe kary za zaniedbania na polu pracy skryptorskiej. 
Przykład z klasztoru w Studion, słynnego z przepisywania tekstów:

Jeśli sporządzi kleju ponad miarę i przez niedbalstwo da mu zbutwieć, niech odprawi pokutę 50 razy. Jeśli ktoś odczyta więcej, niż jest napisane w księdze, z której przepisuje, ma spożywać posiłki tylko suche.

Ale stosowano też sroższą regułę:

Jeśli ktoś będzie zapamiętywał to, co napisane w księdze, z której przepisuje, i przepisywał z pamięci , pozostanie w odosobnieniu na 3 dni.

Ciekawa jestem, jaką karę zastosowaliby  dla mnie moi Czytelnicy za te błędy w odpowiedziach na komentarze. 

A może sama poddam się wyborowi kary?

- 50 dni pokuty?   - dobrowolnie obranej ?
- suche posiłki? - przez jaki czas?
- 3 dni w odosobności? - pestka... w okresie pandemii😀

Za inne błędy można obrać inną karę:
 "Wypijmy za błędy..." Kara? Dla mnie tak, bo nie przepadam za alkoholem.


Ryszard Rynkowski - Wypijmy za błędy (1989) - YouTube





Kabaretowo ortografia wygląda tak:


Jeremi Stanisław Przybora

LIST NIEORTOGRAFICZNY


Zbudziłem się pod niebem jasnym
jak namiot z błękitnego płótna -
pogodny maj był, dzień dwunasty
i jedna rzecz w tym dniu przesmutna:

Jej list, list nieortograficzny,
co - niby obłok pełen błędów -
zawisnął na mym niebie ślicznym
rozpaczy chmurą dla mnie będąc.
Przez samo "h" w nim "odhodziła",
"rzyczyła" zdrowia przez "rz" mi,
gosposią tylko dla mnie była,
a bez niej wiosna zbrzydła wnet mi.
A bez niej wiosna zbrzydła wnet mi.
Jej adres dała mi kuzynka
nazajutrz po zerwaniu z Zosią.
Więc napisałem do Zegrzynka
i wkrótce nadszedł wraz z radością:


Jej list, list nieortograficzny,
co - niby obłok pełen błędów -
na moim niebie nostalgicznym
otuchą zawisł i zachętą.
Pisała w nim przez "u", że "wkrutce"
przez"ż" "przepieże", ugotuje -
pod tym warunkiem, że ja w "wutce"
(przez "u" i "t") zbyt nie gustuję -
że w wódce nazbyt nie gustuję.

Sześć lat minęło jak idylla -
ta w domu czystość, te obiady.
Aż przyszła bezlitosna chwila
i list, na który nie ma rady:

Jej list, list nieortograficzny,
co - niby obłok pełen błędów -
zawisnął na mym niebie ślicznym
rozpaczy chmurą dla mnie będąc.
Przez samo "h" w nim "odhodziła",
"rzyczyła" zdrowia przez "rz" mi,
gosposią tylko dla mnie była,
a bez niej wiosna zbrzydła wnet mi.
A bez niej wiosna zbrzydła wnet mi.



Rozpoznawanie mowy i MagicScribe w kabarecie.avi - YouTube


Zemsta - YouTube



Na zakończenie mam jeszcze nowinkę dla osób popełniających błędy ortograficzne.

Niemcy zaprojektowali poprawiający błędy długopis, by pomóc w nauce swojemu synowi. Teraz pomysłowi rodzice zbierają pieniądze, by z ich wynalazku mogły skorzystać również inne dzieci.
Falk i Mandy Wolsky skonstruowali długopis, który może sprawić, że problemy z ortografią będą mniej dokuczliwe. Lernstift - bo tak nazywa się ich wynalazek - kryje w sobie masę czujników ruchu i nacisku, dzięki którym zaczyna wibrować nie tylko wtedy, gdy piszący popełnia ortograficzny błąd, ale również wówczas, gdy jego litery są koślawe i łamią zasady kaligrafii.
 Więcej tutaj