Translate

czwartek, 14 lipca 2016

CYRULIK


CYRULIK/BARBER - art by Lena Sterk
Pierwsze podstrzyżyny wnuka odbyły się tuż po pierwszej rocznicy urodzin. Zięć był w delegacji. Chcąc z córką zrobić mu niespodziankę na jego powrót, poświęciłyśmy piękną fryzurkę najmniejszego w rodzinie, który nie miał prawa głosu, aby oponować. 

   Wyszukałyśmy w internecie adres dziecięcego cyrulika. Salonik nazywał się wdzięcznie CZUPRYNKA.
Mój wnusio też już miał okazałą czuprynkę.


Dotarcie  było trochę utrudnione, ale wózkiem władowałyśmy się do tramwaju i... jazda na koniec miasta.


Wow!
Wypasiony ten dziecięcy salonik! Urządzony, jak bawialnia dla dzieci. Nawet stroje dla dzieci jak na kinder bal. Być może to jednocześnie wypożyczalnia, ale myślę, że gdyby dziecko przyprowadzone siłą, zechciało poddać się cioci cyruliczce pod ścięcie tylko w stroju batmana, to dlaczego nie?

Fotelik przystosowany dla dzieci.



 Na stoliku przed klientem stoi laptop i lecą kolorowe klipy piosenek dla dzieci



Smoczek, mimo wszystko, to tak dla bezpieczeństwa, maluch sobie w buzi kazał zostawić.

Dziecko na tyle było zainteresowane oglądaniem klipów, że udało się operacje zakończyć bez ucięcia uszu.

Na zakończenie  maluch otrzymał na pamiątkę dyplom ze ściętym złotym loczkiem.

   
Na razie filmik "Figaro":

Pica-Pau - Figaro (legendado em português)


Niestety, to było pierwsze i ostatnie takie miłe podstrzyżyny. 

   Ponieważ rodzice zmienili miejsce zamieszkania i za daleko było ciągnąć malucha do Czuprynki, postanowili udać się do zwykłego cyrulika.  Pierwszym razem udało się z mamą na kolanach, ale babci drugi raz, już nie. 

   Nie pomogły wcześniejsze w domu zabawy we fryzjera. Jeździły zabawki po główce, aby oswoić dotyk. Nawet główka przygotowana była do strzyżenia już nie nożyczkami, jak w Czuprynce, ale maszynką do strzyżenia włosów. I to jakimiś zabawkami oswajaliśmy. Chętnie nawet chciał tam iść. Myślę,że tak sobie wyobrażał salon fryzjerski.



Niestety, był to tradycyjny salon,
  ale nie aż tak:


   U fryzjera nie pomogły książeczki dla dzieci, jakie pani oferowała. Veto było tak stanowcze, że wróciłam z zarośniętym wnusiem do domu.

   W Lidlu rzucili maszynki do strzyżenia. Uradowana zakupiłam narzędzie tortur i w domu rzuciło się czworo ludziska na jednego biednego chłopczyka. 

   Ale dał radę, to znaczy... nie dał się!
Dopiero dziadek, cudem, odwracając uwagę dzielnego malucha, to tu złapał kosmyk nożyczkami, to tam..., napocił się, nagimnastykował... Ale zdjęcia nie pokażę :-)
Zresztą, jak na pierwszy raz, to nawet ujdzie.

   Taki to z tego dziadka cyrulik!


art by Niko Kherkeladze

Zawsze przecież trzeba swojej fryzury bronić, bo mogą zrobić z człowieka jakieś dziwadło.


art by Dianne-Dengel - animacja Irina Marinina /Mira 1/

Mąż kiedyś też wrócił od swoich rodziców podgolony pod sam czubek. Nie wiedziałam, czy płakać, czy śmiać się. Próbowali właśnie nowo zakupioną maszynkę właśnie na jego głowie. Dopilnowałam, aby następnym razem nie odwiedzał rodziców tuż przed okresem pozbywania się nadmiernego owłosienia, ale wybrał się do uznanego cyrulika w mieście. 


   Od cyrulika wrócił jednak z jakoś dłuuuugą szyją, aż pod czubek głowy. No nie, powiedziałam mężowi, że następnym razem wybiorę się razem z nim, to już na pewno dopilnuję długości fryzury. 

   Przypadł wtorek na tę wizytę. Poprzedniego dnia leciała abusia" Zapolskiej w Teatrze TV. 

   Mój mąż, horoskopowy bliźniak, siadł na fotelu, schylił kark, jak pod wykonanie katowskiego wyroku. Cyrulik wziął do ręki narzędzia tortur, zaczął operację, a w tak zwanym międzyczasie zaśmiewał się ze mną na wspomnienie wczorajszej "Żabusi", którą też z rozbawieniem oglądał. 

  Dzieliłam się z nim wątkiem, jak to Żabusia swojemu Rakowi wyciągała z kieszeni pieniądze, siadając mu na kolanach. Oddawała mu grosiki, mówiąc, że to na czarną kawę. Mimo, to, Rak ją uwielbiał. Mój mąż raczej chyba nie kochałby mnie za takiego rodzaju umizgi, ale nie będę na wszelki wypadek sprawdzała. 

   Skutek tej wesołej, wspólnej z cyrulikem, recenzji (podczas, gdy mąż nieruchomo szyję wyciągał, trzymając brodę na piersi) był taki, iż cyrulik podjechał maszynką znów pod czubek głowy, myśląc, że to jeszcze szyja. Ja zresztą też takie miałam wrażenie, dopóki nie wyprostował głowy.


Gdzie ja miałam oczy, Żabusia jedna ze mnie! Nie ustrzegłam swojego Bliźniaka!

Gdybym nie była wówczas z nim razem w salonie fryzjerskim, to zachodziłabym później w głowę, w którym salonie strzygł mój mężulek sobie fryzurkę i gdzie  miał wówczas oczy, aby dać się tak wygolić?
Fantazja podsuwa mi różne rozwiązania, ale to jedno... Nie.... mój mąż?
Niemożebne :)

art by Angela Jerich
Myślę, że  mąż nie przeczyta tego posta, bo .... może mnie za zdradę tajemnic rodzinnych potraktować "na śpiku", tak jak  panowie traktowali polskie kobiety zadające się z gestapowcami. Maszynka do golenia jest na miejscu, daleko jej szukać nie trzeba. A nie wiem, czy kształt mojej głowy odpowiada takiej fryzurze.