Translate

sobota, 4 czerwca 2016

GRYPS NA ZATŁUSZCZONYM PAPIERZE

Mały gryzmoli coś na bielutkiej kartce A4 czerwoną kredką. Wolałby długopisem, ale na to przyzwolenia nie ma. Zaraz wylądowałaby jakaś jego cząstka w buzi i nieszczęście gotowe. Już kartka zamazana? 

Babciu, jak to gryzmoli i zamazana?! Przecież to narysowany najpiękniejszy dan-dan (traktor - dla niewtajemniczonych).

Od czasu do czasu jestem proszona o współudział w pracach rysunkowych i chętnie to robię. Malarstwo to też moje hobby, ale żeby od razu, po narysowaniu kilku szkiców zmieniać kartkę na nową?

Może jak poćwiczy, to za parę lat będzie ładnie rysował.




 Mam niejedną ryzę w domu, bo mąż wykorzystuje do projektów, ale należy dziecko uczyć szacunku do materii i ochrony środowiska.

Przecież jest za mały, więc nie powiem mu, że w czasach okupacji na Pawiaku, ostatniego papierosa, jeśliby mieli, oddaliby za skrawek nawet brudnego papieru, na której można by coś zagrypsować. Ale czy dożyję do tego czasu, aby wnuczek to świadomie ode mnie usłyszał i zrozumiał?
Wiem, wiem, mam dożyć do setki, ale przecież  nie pisałam w jakiej kondycji umysłowej :-) 

Dlatego teraz postanowiłam to opisać, może kiedyś przeczyta.

W archiwum Polskiego Radia pod datą 18 marca 1969r. odnalazłam nagranie  wspomnień już nieżyjącej dziś, wspaniałego człowieka, aktorki, Zofii Rysiówny. 
Audycja nosiła tytuł "Przeżyłam Ravensbruck".

O swoich przeżyciach opowiadała w rozmowie przeprowadzonej przez Joannę Suchecką. 
Była członkiem Związku Walki Zbrojnej. 

"Akcja, za którą byłam bezpośrednio odpowiedzialna i o którą byłam oskarżona, miała związek z uprowadzeniem więźnia, który znajdował się w szpitalu. Podciął sobie żyły, by uniknąć przesłuchań. Był to kurier, szedł przez granicę w Szczawnicy i miał iść dalej na Węgry, ale wpadł z dokumentami, z filmem"

Zofia Rysiówna - źródło: filmweb.p
Zofia Rysiówna udzieliła mu schronienia, przechowywała, a potem, gdy został złapany, pomagała w akcji odbicia go ze szpitala. Z siedziby Gestapo przy Al. Szucha zabrana została na Pawiak,  skąd trafiła do Nowego Sącza, gdzie była brutalnie przesłuchiwana. Później znalazła się w Ravensbrück.
 

- Pamiętam takie okresy w obozie, kiedy mieliśmy śmiertelność bardzo wysoką. Codziennie rano przed bloki wyrzucano kilkadziesiąt zwłok i na drzwiach od klozetu wynosiło się te zwłoki, za baraki, za szpital.

Aktorka wracała pamięcią do strasznych przeżyć, jakich była świadkiem. 


– Czasem, patrząc na krematorium,  myślałyśmy, że może coś innego tam jest, jakiś zakład, w którym coś się robi, coś się pali. Tak człowiek się broni, nie dowierza złu, myśli sobie, że może to jest nieprawda."  

Postarałam się ( dodaje autorka bloga) aby zapisać, jak najwierniej rozmowę, bo aktorka pod koniec życia nie chciała wracać do tych koszmarnych wspomnień. Wówczas, kiedy trwało nagranie, wydaje mi się, że takich oporów jeszcze nie miała. Nawet czytała z lekkim uśmiechem, szczególnie, dodając gdzieniegdzie swoje uzupełnienia do listu, wyjaśnienia. Żałuję, że nie mogę dołączyć wersji fonicznej.


Redaktorka Polskiego Radia:
 - Witamy Panią, bardzo miło, że zechciała Pani nas odwiedzić, no i poświęcić swój drogocenny czas. Tym milej, że przyniosła  pani jednocześnie dokumenty, które mają chyba specjalną historię, bo to są  dokumenty  z okresu okupacji, listy pisane chyba z więzienia, bo... 

Zofia Rysiówna:


-Tak, jak Pani widzi, to nawet na pakunkowym papierze .... jest dosyć ewidentne, że tutaj... tłuszcz, widocznie były jakieś kanapki z czymś... albo  coś w tym rodzaju i był to jedynie dostępny mi papier, na którym napisałam tzw.gryps do domu. I  może ja ten gryps przeczytam.

Państwo... mam na myśli radiosłuchaczy...  wybaczą niedostatki literackie moich utworów. Był to list pisany bezpośrednio po przewiezieniu mnie z więzienia w Nowym Sączu. Po  3 m-cach  dosyć męczących   przesłuchiwań na gestapo, gdzie wtedy był... prawda... jak to się nazywa... taki pan... szef gestapo?   Nie pamiętam jego rangi już... Hamann, ten, który niedawno został zasądzony, siedzi w więzieniu w Bohun. Znaleziono go właściwie po 20 latach w NRF-ie i dopiero zasądzono. Nie wiem nawet, czy nawet godziwie, bo wyroku nie pamiętam. Czytałam o tym, ale nie dotarło to do mnie.

 Więc właśnie z więzienia w Nowym Sączu spod opieki Hamanna, przewieziono mnie do Tarnowa. Kiedy przyjechałam  do Tarnowa .... ja nie wiem, czy państwo, którzy nigdy nie byli w więzieniu i radziłabym w dalszym ciągu unikać tego rodzaju  pomieszczeń ... mogą sobie wyobrazić nastrój. Jest to odcięcie tak dokładne od świata, że nawet najprawdziwsze wiadomości nie wydają się człowiekowi zupełnie wiarygodne, dlatego, że nie ma na nie żadnych dowodów. Cóż, wiadomości otrzymywaliśmy przez gryps, który tam dochodził  do jakiejś koleżanki lub ktoś powiedział, powiedzmy,   z sąsiedniej celi coś przez okno. No... wiarygodność i autora danego grypsu, czy jakiejś ustnej wiadomości, zawsze była wątpliwa. A ponieważ wiadomości te  bywały, w tym zwłaszcza okresie, bardzo złe albo wręcz tragiczne, więc tym bardziej staraliśmy się  nie wierzyć. 

- Poza tym, trzeba dodać, że przecież pani była bardzo młoda, niemalże dziecko i chyba odbiór tych wszystkich wrażeń, a więc wrażeń tych wojennych, chyba to są za tragiczne dla młodego człowieka. Bo teraz, jak już przeżyliśmy wojnę, mamy jakieś doświadczenia. Umiemy jakoś psychicznie ustawić się do pewnych zjawisk, Hitler, obozy, więzienia, ale wtedy?... Jeżeli można wiedzieć, ile Pani miała wówczas lat?

- Dziewiętnaście. 

Redaktor: - "Dziewiętnaście lat, więc to była... prawda ... chyba sprawa szczególnie tragiczna, bo dom...? "

- To trudno...tak... to trudno właściwie jest wyrazić, ponieważ z moich obserwacji, to organizm broni się w taki sposób, że chyba nie dopuszcza do uświadomienia sobie pewnych rzeczy. Po prostu pamiętam i właśnie z tego listu też to wynika, że ja pewnych rzeczy nie przyjmuję do wiadomości. Wierzę i mam nadzieję, że są nieprawdziwe, te rzeczy, które są tak bardzo smutne i złe, i... no... chwytam się po prostu wszelkich złudzeń, że właśnie może to jest zmyślone, może to nieprawda i tak dalej.
Otóż ten list, właśnie napisany na tym brudnym, paskudnym, szalenie wymiętym papierze. Ja go przeczytam... to jednak jest.. daje.. jakieś pojęcie o tym, jak życie   obok najtragiczniejszych wypadków... bo opisuję tu wypadek taki, kiedy ja po wyjeździe z Nowego Sącza dowiedziałam  się o tym, że cała  sądecka inteligencja, wszyscy sądeccy  patrioci, ludzie dobrze mi znani, moi nauczyciele, profesorowie, lekarze i inni... zostali rozstrzelani w Biegunicach. Było  tam osób... jeśli mnie pamięć nie zawodzi... sześćdziesiąt. Prawie wszyscy, jeżeli nie koledzy moi, to koledzy moich  braci, to znajomi moich sióstr, sąsiedzi itd. itd. No było to... po prostu... wydarzenie niewiarygodne i o tym jakoś tutaj daję znać.

Ten list brzmi tak:



Moja Najdroższa Mamuśku, Kochane Siostrzyczki. Nie wiem, czy dojdzie do  Waszych   drogich rąk to moje bazgranie, ale piszę. Czekam na wieści od Was. O Sączu, o ostatnich wydarzeniach, słyszałam coś niecoś. Możecie sobie wyobrazić, jak ciężko dotknęła mnie ta wieść. Do dziś jeszcze jestem nie zupełnie przytomna i normalna. Dajcie mi tylko znać, co jest z księdzem   Władziem i Tadziem. Czy Karol też? (krótkie wyjaśnienie - to byli dwaj młodociani księża sądeckiej parafii. Karol to był młodziutki kolega mojego brata, który był zamieszany w sprawę, w związku z którą zostałam aresztowana )
 i cytuję:
I co Wy, Drogie, na to wszystko? Jak Wy to wszystko przechodzicie, jak dajecie sobie radę, czy macie co jeść, czy te paczki, za które Wam tak serdecznie dziękuję, nie robią Wam uszczerbku. Ja czuję się dobrze. Mam bardzo serdeczne    towarzystwo, tylko za Wami i  wolnością bardzo, bardzo tęsknię. Możecie spróbować napisać do mnie przez pocztę list, oczywiście oględniej, bo gestapo czasem udziela pozwolenia na przyjmowanie listów. W paczce zaś, można otrzymywać fotografie.  Proszę więc, przyślijcie mi jakieś zdjęcia swoje i Basi (córka siostry).
(Polutków.?..) serdecznie  ode mnie ucałujcie. Jeżeli istnieje jakakolwiek możliwość przysłania mi papierosów, proszę. Palę niewiele, ale to przynosi szaloną ulgę. Lala Nowakówna z "Maleńkiej" (kawiarnia o tej nazwie) otrzymuje i z jej papierosami można by i dla mnie dołączyć  pudełko. Przypuszczam że Ceśka sprzeda dla mnie  po cenach monopolowych (też moja koleżanka). Jeśli nie, mogę zrezygnować. Kompot był  bajecznie słodki i dobry, smakował mnie i moim towarzyszkom szalenie. Potrzebuję tych rzeczy, o które prosiłam, przede wszystkim jednak tę  sukienkę wełnianą, czerwoną. (Tu bardzo jest nieczytelnie)... Napiszcie mi jeszcze, ot tak, żeby mi zrobić przyjemność, że wnet wyjdziemy, zobaczymy się itd (Czy... ach...) Co powiedział jeszcze Osowiecki? (otóż dokument epoki, do którego wrócę jak skończę czytanie listu) Jeśli zostanę na zimę, może mi Wandeczka pożyczy swoje piżamy, bo mam tylko 1 koc i zimno będzie. Chciałabym mieć wtedy te dwie na zmianę. Dużo rzeczy tu mieć nie chcę. Bieliznę piorę sama. Nie mam  prześcieradła. Kończę i serdecznie całuję rączki Mamuśce, Siostrom buzie, Lucynkę tysiąc razy ściskam. Paniom z sąsiedztwa ukłony. Zawsze bardzo kochająca was Zocha. Przy przesyłaniu termosa zawsze sprawdzajcie korek (ginie) ".

I to cały list. Otóż ten list wydaje się ogromnie bardzo charakterystyczny.

-Proszę Pani, ile już czasu pani siedziała w więzieniu?


 -Ja wtedy siedziałam... to był list pisany... zaraz...maj.. czerwiec, lipiec, chyba w sierpniu zdaje mi się, że z początkiem sierpnia  nas wywieziono i zaraz po naszym wyjeździe za dzień czy dwa właśnie odbyła się ta egzekucja, tak że nie wiem to był 6 sierpnia ... 4 miesiące... przeszło 3 miesiące, bo aresztowano mnie 30 kwietnia, czyli maj czerwiec, lipiec ... 3 miesiące z górą byłam już uwięziona.


 I tak na tę kartkę patrzę, i tak sobie ją przeczytałam  przed przyjściem tutaj i podzieleniem się  jakimiś wrażeniami i kiedy sobie pomyślałam, żeby pilnować przy termosie korka, a jednocześnie

przyjąć do wiadomości zagładę tylu ludzi, to wydaje mi się w takiej sprzeczności, ... tak śmieszne,... tak jakieś nieprawdopodobne, że na jednej kartce papieru tego typu przeżycia mieszczą się obok siebie. No to chyba jest jakieś signum."

A teraz Zofia Rysiówna jako aktorka. 
Tym razem ona nie musi "grać". Mam wrażenie, że przed oczyma przesuwa jej się cały film z tak trudnej młodości.



- Była bardzo daleka od postawy roszczeniowej, komercyjnego postrzegania swojej pracy. Dla niej etos doktora Judyma i Siłaczki nigdy nie przestał być aktualny - w tak pięknych słowach wspominał wielką aktorkę Olgierd Łukaszewicz.
Zofia Rysiówna zmarła 17 listopada 2003 roku w wieku 83 lat. Do końca życia była bardzo aktywna zawodowo.