Translate

środa, 27 marca 2019

PRAWA AUTORSKIE



Żródło: Pixabay


Gdybym miała doszukiwać się we wnętrzu mojego serca prawdziwej przyczyny rezygnacji z aktywności mojej na niektórych platformach społecznościowych, to chyba dogrzebałabym się do obecnie rygorystycznych zastosowań praw autorskich. A jeszcze dokładniej do nieludzkiego korzystania z tychże praw przez samych autorów.

Jak niektórzy już zdążyli zauważyć, próbowałam pisać wiersze - bajeczki dla chorego obcego mi chłopca, o imieniu Niko.   Cieszył się bardzo, jak pisała mi w komentarzach na G+ jego babcia. Mówił: "Te bajećki siom tylko dla mnie". To on wyzwolił we mnie odwagę do rymowania.  Mój wnusio poczuł się urażony, że jego własna babcia o nim zapomniała, więc z babcią Nika ustaliłyśmy, że będę dedykować te wierszyki dla obydwu chłopców. Maluchy się zaprzyjaźniły, wymienialiśmy się fotkami. 
Początkowo "okraszałam" te bajeczki gifami, ale z czasem zechciałam włączać do zilustrowania ich piękne ilustracje. 
I tu cały szkopuł. 
Są artyści i "artyści".
Dla zestawienia opiszę kobietę w bardzo młodym wieku ( Olivię Beaumont) artystkę " z wysokiej półki", która na moją prośbę, w której zwróciłam się o możliwość niekomercyjnego użycia jej obrazków z zachowaniem wszystkich reguł  ( tu opisałam, co tworzę, dla kogo i w jakim celu oraz na jakich to byłoby nośnikach).

 Odpowiedź otrzymałam pozytywną.

Natomiast w przypadku drugim  ( tu niestety, nawet nie mam przyjemności wymienić nazwiska tego słynnego malarza) artysty też z wysokiej półki, który również publikuje w Fb i jest przecież możliwość udostępnień jego obrazów, mimo serdeczności, jakie przesłał mi jednocześnie w odpowiedzi, stwierdził, że nie jest to możliwe, ze względu na prawa autorskie. Gdybym udostępniła jego obraz na FB, a w komentarzu zamieściła wiersz, to myślę, że nie złamałabym prawa. Ale komentarz nie może być zbyt długi i nie o taką formę przecież chodzi. I nie ważne, że ja nie mam  w tym korzyści materialnych, że poprawiłoby to nastrój bardzo cierpiącego 5 - letniego nieuleczalnie chorego dziecka. Nie i koniec. Może obawiał się, że jeśli nie ja, to ktoś inny mógłby kiedyś wydać te bajeczki, korzystając finansowo na tym, a nie on.
A może to nie artysta ale bardzo dobry rzemieślnik?
Bo artysta, wydawałoby się, powinien mieć serce, przynajmniej dla nieuleczalnie chorych dzieci. A obrazy ma bardzo realistyczne, przecudnie namalowane zwierzęta w różnych bajecznych sytuacjach, koty, psy i nie tylko, barwne, na pewno ucieszyłby niejedno dziecko.

 Ale nie każde dziecko może zwiedzać zagraniczne wystawy. Pewno, można odpalić komputer i pokazać taki obrazek. Ale zilustrowany bajką , to nie to samo. A jeszcze napisaną z dedykacją dla niego...

Miałam już wcześniej, jeszcze przed wprowadzeniem tych rygorów,  zwyczaj pytania o zgodę słynnych artystów, nie tylko malarzy
 (m.in.:
 Antonio Mora,
 Werner Hornung,
 Carlo Pitera,
 Andrius Kovelinas
czy
 Akiane Kramarik, która  wyróżniła mnie specjalną odznaką za najaktywniejszą propagatorkę jej dzieł na Fb.
( W pierwszej wersji posta podałam odpowiednie linki do galerii tych artystów, ale przecież weszła dyrektywa unijna AKTA, więc mogliby mnie zablokować w internecie. Właśnie na koncie indywidualnym Fb blokowano już mi posty bez podawania przyczyn)

Tych wyżej wymienionych artystów ( i wielu innych)  prosiłam pisemnie o zgodę na udostępnianie ich dzieł  nie tylko na Fb, ale również w G+ oraz na MeWe. Proponowali mi często przystąpienie do grona swoich znajomych,  grup czy stron artystycznych. i chętnie komentowali moje własne wpisy. Ale to są ludzie "z klasą". Niestety ich obrazy nie nadają się do zilustrowania bajeczek dla dzieci. Nie mniej jednak publikowałam je za ich zgodą na swojej stronie  oraz w grupie artystycznej "amiamo I`ARTE". 

Jestem z natury estetą i nie mogę przejść obojętnie obok piękna. Dlatego teraz cierpię, że pozbawiłam się uczestnictwa w tych grupach, rezygnując z imiennego konta ogólnego Fb i MeWe. Ale coś za coś. Mam więcej czasu i leczę się z uzależnienia od piękna. Jest takie uzależnienie, jeśli ktoś jeszcze o tym nie słyszał.

Może nasuwa się tu niektórym czytelnikom taka oto myśl: "Narysuj kobieto sobie sama obraz, a nie  chcesz korzystać z cudzej twórczości". 
I coś w tym jest.
Przecież sama też trochę maluję. Ale sama mam wszystko robić? Wiersze piszę w sekundzie, kiedy mi pomysł wpadnie do głowy, więc "gotowiec" cudzego obrazu, jeszcze jakiś dowcipny, artystycznie wykonany...  piękny, który chwyta za serce dla dobrej intencji...

Pozostaje jeszcze Pixabay. Ale tam nie mam już szerokiego pola wyboru.