Translate

środa, 11 września 2019

MOJE LITERACKIE IN VITRO


Jak dotąd, nie spłodziłam jeszcze żadnej książki i chyba mi to nie grozi. Czas płodności ( jeśli chodzi o napisanie książki) już u mnie dawno minął. Jeszcze  mogę z siebie wydać na bloga jakieś wierszyki, bajeczki czy posty.
Ale też stosuję w tym blogowaniu takie swoiste in vitro. Zapożyczam od ulubionych piosenkarzy czy satyryków ich utwory, a mam takich ulubionych: Kerna i Waligórskiego i prezentuję ich twórczość z moim, czasem niewielkim, wkładem.

Jak już powiedziałam, książki żadnej nie wydam, zatem nagrody literackiej nie spodziewam się. O NOBLU nie marzę i zapewne nie dlatego, że wiązałoby to się od razu z oblewaniem nagrody. 
Jednak mój ulubiony Andrzej Waligórski napisał taki utwór, w którym marzy, jako Zenon Dreptak, co by to było, gdyby został w ten sposób uznany. 
A były to lata chude, bo 70/80-te. Uzyskanie Nobla to pikuś w porównaniu ze zdobyciem w tych czasach pewnych artykułów spożywczych ( bo takie, jak: parówki, wiśniówka, albo żubrówka, wspomniane w wierszu, to tylko na kartki). Już za samo to należał się niejednemu Polakowi NOBEL. Ale ja i w tym nie byłam mocna, bo nie połknęłam bakcyla zdobywcy.


NAGRODA
( Andrzej Waligórski) 


...a jakby mi kiedyś przypadkiem przyznali nagrodę Nobla 
To wprost pojęcie przechodzi, jak ja bym to zaraz oblał! 
Zaprosił bym pana Miecia i Kwiatkowskiego i Zdzisia! 
I nie dałbym żadnej czyściochy, tylko żubrówkę i wiśniak.


Posadziłbym koło stołu stryjaszka, jak również teściowę, 
I bym postawił parówki po dwie - trzy sztuki na głowę 
A sam bym siedział we środku, koło mnie pan Skoczylas 
I co raz bym nastawiał płyty z Wiolettą Willas


I bym nalewał, i mówił:- No, proszę żeż się częstować! 
A wszyscy na to - Mistrzu, po co się fatygować? 
Już my za mistrza rozlejem, mistrz lepiej otwórz komodę 
I pokaż nam, szaraczkom, tę swoją wspaniałą nagrodę!


Więc w końcu bym może ustąpił przed ogólnymi prośbami, 
I tylko bym grzecznie zabronił dotykać łapami, 
I bym wyciągnął z komody, tej koło telewizora 
Prześliczny dyplom w rozmiarach pół metra na półtora,


Złocony niezwykle bogato, na nim same pochlebne zdania, 
A na górze wielkimi wypisane: 


DYPLOM UZNANIA

Dla Pana Zenona Dreptaka

(tu piękne esy-floresy)

Za bliżej nieokreślone, lecz bardzo niezwykłe sukcesy 

I jeszcze nie zbadane, lecz strasznie ważne wyniki, 

Przyznaje mu się abonament w barze szybkiej obsługi "Wiking" 

I abonament do kina i kupon na nowe ubranie, 

I wszyscy się mają odtąd liczyć z Dreptaka zdaniem, 

I jak coś mówi, to inni mają pysk zamknąć na skobel, 
I słuchać, bo dupa blada! 

I tu podpis: /-/ NOBEL



Hej, dobrze by było, dobrze być laureatem nagrody... 
Ale nie wiem, czy mi ją przyznają, bo tam, zdaje się, 
Trzeba mieć chody...