Translate

sobota, 30 lipca 2016

NICI Z PLANÓW

   Pewno wszyscy już śpią? 
   Gdzież tam śpią! 
  Jedna z moich córek z mężem bawią w jak najlepsze na polsko-francuskim weselu. Trochę im zazdroszczę, bo wielokulturowość (nie multikulti, broń, Panie Boże!) zawsze uroczystość urozmaica.

  Pod nieobecność młodych to ja z mężem opiekuję się wnuczkiem. Zaplanowaliśmy, że przykładnie po zabawach ruchowych położymy dzieciątko do łóżeczka i będziemy mieć.... wolne.

   Jakie wolne? 
Kładzenie ogórków do kiszenia, no i blogowanie.
Wszystkie gry i zabawy już zostały załatwione, ale czereśnia, jako obiekt ćwiczeń gimnastycznych, typu: wspinaczka, zwis i skok, a raczej upadek musi być bezwzględnie  zaliczony. 




     Ten upadek na powyższym obrazku należy do kontrolowanych. 

   Dziecko wchodzi samo po schodkach na drzewo, po czym prosi babcię, aby go przeniosła na boczną gałąź, a tam wisi sobie "małpeczka" i nóżkami wierzga, nie powiem, silna jest, bo kilka razy podciągnie nóżki w kolankach (czy aby na 2,5 latka to nie za dużo?), aż urwie się jak dojrzała śliwka i bębnie tłuściutką pupą o trawę. Nawet doniosłam mu gąbkową poduszeczkę od taboretu, ale jakoś w nią nie trafiał. 

   Czapeczkę utykał sobie za każdym razem na główkę, chyba po to tylko, aby ją w locie gubić. 

 Ale kiedy przeniósł się na prawą stronę drzewa, gdzie już nie ma szczebelków zrobionych przez dziadka, to gra zaczęła być niebezpieczna. 
  Dla kogo? 
  Dla babci. 
  Bo trzymając się nóżkami na jakiejś odnodze, postanowił zsunąć się z niej trzymając się tylko rączkami. Wisiał tak nie pionowo, ale w linii łuku i jak tu skoczyć na dół? To trwało bardzo krótko. Postanowił puścić się i zaryzykować.  

   Babcia nie miała możliwości tego ani utrwalić na filmie, ani tym bardziej podtrzymać delikwenta, który obcierał po drodze naskórek z ramienia i leciał na dół, bo ...

  Wiecie sami, jak zachowuje się kobieta, która nie może powstrzymać, nie tylko....  śmiechu.


 Jakoś wodą utlenioną opatrzyliśmy zadrapania, zresztą, nie pierwsze , nie ostatnie.

Należało jeszcze z przesuszonej ziemi zrobić dym, bo wyobraźnia działa...




a także sprawdzić pocztę, czy jacyś usłużni ludzie nie donieśli na babcię, że właściwej opieki nad wnukiem nie sprawuje. A nuż jaka opieka społeczna dobija się do skrzynki pocztowej?



Ale z usypianiem dziecka nie poszło też jak planowaliśmy. Kombinował, a to mucha lata koło nosa, chociaż w oknach moskitiery,... a to jest spragniony wody z butelki, mimo, że hektolitry wytrąbił przedtem z kubka, robiąc bulgotki,... a to stęsknił się za... dziadziem, kiedy babcia próbowała uśpić.



Po 2 godzinach coś zrobiło się cicho.  
Zajrzałam do sypialni dziecka, aby wywołać dziadka, bo   nawiedziła nas druga córka, aby się pochwalić grzybobraniem. Z całego kosza grzybów uzbieranych dzisiaj w lesie, przeznaczonych na ich sutą kolację, tylko kilka, ocenionych w SAN-EPID-zie, przez pana z sumiastymi wąsami, jak to na byłego leśniczego przystoi, nadawało się do zjedzenia.

   Tą rewelacją chciała się podzielić z tatą, więc dziadek z wnuczkiem, niesionym na barana, opuścili sypialnię. Nie musiałam wcale brzdąca budzić, a skądże.

 Wcale nie zaskoczył mnie widok leżącego obok łóżka na materacu dziadka, a na nim podopiecznego. Nie wiem, kto komu cichutko bajkę opowiadał. A co dziadek myślał, że przy usypianiu dziecka to takie laby, że można

sobie w wolnej chwili sweterek na drutach wydziergać?
Bo niektórzy lubią, mój mąż nie umie, taka jego przypadłość. Trudno. Ja też nie robię na drutach ani nie szydełkuję, to chwali się takich, którzy potrafią.

Nic dziwnego, że dziadek z wnusiem ochoczo zeszli na parter do gości. 
- A dlaczego wujek ma brodę a nie ma wąsów?
- A wujek Jasia ma wąsy, a nie ma brody.
- A dziadzia, ani jednego, ani drugiego, za to czasem kłuje, jak się całują.
No i dziecko zupełnie rozkojarzone.
A powinien zajrzeć do internetu na stronę Rodzice.pl i dowiedziałby się jak usypiać dziecko.




No może trochę nasze za duże na taką metodę.

  Po zakończeniu wizyty jeszcze z godzinkę figlował wnusio nim padł.

   I co tu planować?
Ani wcześniej dziecko nie zasnęło...
Ani ogórków o czasie nie włożyliśmy...
Ani córka sutej kolacji z grzybów nie zrobiła - może i dobrze, bo na noc - gotowa niestrawność :-)
A ja nie rozpoczęłam pisania bloga po bożemu, wieczorem tylko w środku nocy, kiedy już śpisz, mój drogi Czytelniku :-)
A kiedy po wszystkim zajrzałam na Google+ i znalazłam w swojej grupie społecznościowej takie oto obrazki:






nie mogłam z zazdrości powstrzymać się od komentarza:

Teresa

Mój wnuczek dziś zasypiał 3 godziny :-((
 Na co mój znajomy z Chorwacji odpowiedział:
 :
+  Teresa
:-( možda se ugledao na baku ... pa ne voli spavati :-)
:-(  Może zobaczył babcię ...  nie lubi spać :-)
Zapytałam go:
A czy babcia taka straszna?
 +  Teresa ne,  Teresa ... :-)

 <><><><>

     Czy w ogóle cokolwiek od człowieka zależy?
Tylko sam jeden Bóg ma wobec Ciebie i mnie jakieś zamysły i są one niepojęte, nawet dla tych, którzy dobrze Go znają.
" Moich wyznawców kusi czasem, by przejąć kontrolę nad tym, co ich w życiu spotyka.  Robią to, starając się zawsze postępować dobrze.. Możliwe nawet, że nie zdają sobie sprawę, że ich motywacją jest chęć kontroli, lecz potem, gdy ich świat się wali, mają wrażenie, że ich zawiodłem.
W swym postrzeganiu świata musisz zostawić margines  dla tajemnicy - pogodzić się z ograniczeniami własnego pojmowania i wiedzy. Nigdy nie będę przewidywalny i nigdy nie będziesz mógł Mnie kontrolować, zawsze natomiast możesz Mi zaufać"

Sprawy, których nie rozumiemy, powinniśmy postrzegać jako Boskie tajemnice: zbyt cudowne, by je zrozumieć.

(Cytat z książki Sarah Young- "Jezus jest blisko. Czerpać nadzieję z obecności Jezusa"  Wyd. Esperit)