Translate

piątek, 24 kwietnia 2020

TWARZ NA WIECZNĄ PAMIĄTKĘ

Jeżeli czytaliście poprzedni mój post tutaj , to nie muszę tłumaczyć, że bohaterem tego wpisu będzie nadal Napoleon.
Napoleon by Nadar
W poprzednim wskazywałam na jego upodobania do różnych nakryć głowy. Teraz też będzie o jego głowie, ale trochę inaczej, jakby nie z tego świata. Może ujmę to inaczej. Nie będę tu rozprawiać o małym chłopcu w wielkim kapeluszu na małej głowie, zapowiadającym się już na kogoś ważnego w życiu...
I nie będzie to wpis tak słodki, jak ten maluch na fotografii.
Sprawa raczej smutna, poważna, no i raczej  więcej interesuje nas, niż Napoleona w zaświatach, co z tą jego głową, a konkretnie z maską pośmiertną wyrabiano tuż po jego śmierci (?) 
Zdziwienie?
Tak... niestety, będzie o masce... pośmiertnej.

O tym, że Anglicy i Francuzi miłością wzajemną nie pałali do siebie, to chyba nie ulega wątpliwości. 
 A że już dawno fake newsy funkcjonowały i w polityce i hasały luźno wśród pospólstwa  dowiadujemy się teraz z różnych przekazów literackich i historycznych. 
Jeden taki dotyczył maski pośmiertnej Napoleona. 
Była to tzw. "afera masek".
W 1968 r. rozpowszechniono informację, za przyczyną francuskiego historyka o nazwisku Retif de la Brettonne, który uważał, że wpadł na trop oszustwa historycznego, bo w/g niego maska nie jest zdjęta z twarzy cesarza, ale z twarzy jego lokaja, Ciprianiego. Mało tego, w/g niego, w grobowcu leży ciało tegoż lokaja.
 A teraz przytoczę, co na ten temat pisze Waldemar Łysiak w swojej książce "Francuska ścieżka":
"(...) Retif przypomniał, że w czterdzieści dwie godziny po śmierci Napoleona angielski lekarz Burton wykonał odlew twarzy i maskę pośmiertną zmarłego. Przedstawiała ona twarz obrzękłą, dotkniętą pierwszymi symptomami rozkładu, jednym słowem - twarz ohydną, nie pasującą do urokliwej legendy napoleońskiej, która już zaczęła się rodzić. Przerażeni tym Francuzi ukradli Burtonowi maskę i rozpowszechnili w świecie inną, zdjętą potajemnie przez doktora Antommarchi z twarzy zmarłego wcześniej Ciprianiego, którego surowe szlachetne rysy przypominały nieco oblicze Bonapartego. Burton szalał, interweniował, lecz nie uzyskał nawet w Anglii pomocy w odzyskaniu maski. Rząd brytyjski nie chciał pomóc Burtonowi, gdyż francuska mistyfikacja z maskami nasunęła Anglikom pomysł wielkiej gry. W roku 1828 wyjęli Ciprianiego z grobu, ubrali w mundur pułkownika szaserów gwardii zdobyty pod Waterloo i pochowali w grobowcu w Val du Geranium, zaś trumny ze zwłokami cesarza przewieźli do Londynu. Oczywiście w roku 1840 Bertrand poznał się na zamianie podczas ekshumacji, lecz musiał milczeć, gdyż pośrednio sam był winien jako współinicjator "afery masek". Maska, przed którą wzruszają się dziś turyści i Francuzi w Hotel des Invalides, jest odlewem twarzy lokaja spoczywajacego pod kopułą kaplicy. Tyleż Retif(...)"

No i jak, moi drodzy , czy w obecnych czasach jest ktoś tak "genialny" aby wydumać taki fake news?
Czy tylko francuski historyk potrafi swoją tezę oprzeć  w większości na kłamstwach i przeinaczeniach treści dokumentów źródłowych?
 Znawcy epoki napoleońskiej od razu uznali to za fałszywą tezę,  ale nie masy, które takim newsem zostały od razu podminowane.
Sprawę tę podważał między innymi Waldemar Łysiak, polemizując z Retifem w paryskiej prasie "Parish Match", nie przypuszczając wówczas , że cała sprawa miała charakter polityczny. Oto, jak  ocenił to  niejaki Gemar Santini (lekarz) telefonując do W. Łysiaka:
"(...)Koła, które nie chciały wpuścić Anglii do Wspólnego Rynku, nagrywały społeczeństwo przeciw wyspiarzom, nie tylko zresztą tym numerem. Przypomniano wtedy Joannę d`Arc i inne żale, odlewając Anglikom maskę Belzebuba. Bonaparte był najlepszy do tej gry, bo zblizała się dwusetna rocznica jego urodzin, feta narodowa. To dlatego nie polemizowano z Retifem naukowo (...).

Podobno ta maska (...) u Inwalidów i inne kopie nie są zupełnie autentyczne. Antommarchi wziął matrycę z twarzy Bonapartego, lecz potem przeszła maleńki retusz.. Powiedzmy, że jest stylizowana (...)"

Maski pośmiertne Napoleona
Źródło: Waldemar Łysiak "Francuska ścieżka"
Po lewej stronie: maska pośmiertna cesarza wykonana przez Burtona

Po prawej: maska pośmiertna wykonana przez Antommarchiego. Retif de la Bretonne niesłusznie uważa ją za odlew twarzy Ciprianiego.

Nie każdy z nas zasłuży na uwiecznienie, ale póki człowiek żyje....
To może na podstawie tego, co Waldemar Łysiak opisuje można się spodziewać, że gdyby ten zasłużony człowiek miał mieć taką po sobie dla potomnych maskę, mógłby ją mieć wykonaną w sposób i z materiałów, jak za czasów napoleońskich:

(...)Pierwszą maskę (zmarłemu Napoleonowi) wykonał w nocy z 5 na 6 maja pozostawiony sam na sam ze zwłokami doktor Arnott. Negatyw był z wosku świecowego. Drugą miał wykonać Antommarchi, lecz nie uczynił tego, gdyż w Longwood nie było dobrego gipsu. W nocy z 6 na 7 maja wykonano dwa kolejne negatywy, z papieru i jedwabiu maczanych w mleku wapiennym. I dopiero potem przybył Burton, który tymczasem znalazł dobry gips na pobliskiej Źwysepce George Island. Ale minęły już czterdzieści dwie godziny, twarz uległa lekkiej deformacji na skutek opuchlizny i dwukrotne próby Burtona (druga przy pomocy doktora Antommarchi) wypadły kompromitująco źle. Dlatego też pani Bertrand "ukradła" ową nędzną maskę, która nie zgadzała się zresztą z wymiarami twarzy wziętymi przez Antommarchiego. A wbrew twierdzeniom Retifa rząd angielski dlatego nie pomógł Burtonowi w odzyskaniu tej maski, gdyż słusznie uważał, że należy ona do Francji i Francuzów. Istniało więc kilka masek"

Źródło: Waldemar Łysiak- "Francuska ścieżka"