Translate

czwartek, 27 maja 2021

BAZGROŁY I MARGINALIA

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

Moje zdjęcie dziełem sztuki nie jest, ale ... przez nieuwagę, zabazgrałam je na odwrocie ostatnio notatkami, które zbierałam do posta o konwaliach. Leżała sobie fotka, niczemu nie winna, na biurku, obok innych białych kartek, odwrócona na białą stronę. Wzięłam ją za jedną z czystych gotowych do bezpośredniego użycia kartek podręcznych , aby coś do zapamiętania na bieżąco tam zanotować. Kiedy doszło do porządkowania biurka po zakończeniu blogowania, odkryłam, że jest to pamiątkowe moje zdjęcie z czasów i miejsca mojego poprzedniego zamieszkania. Zdjęcie wykorzystywałam , pisząc o hamaku. Właśnie na tym zdjęciu zostałam uchwycona przez kogoś z rodziny (nawet teraz nie pamiętam autora), jak to sobie błogo wyciągnięta pół metra nad trawnikiem wyleguję się na sznurkowym hamaku.

Ciekawe, czy ktoś oglądając z moich potomków dociekał będzie, co oznacza zapisek "konwalia 244", albo "Bajka o Białośnieżce" czy zapisany rozmiar "449x501", bo ani konwalii na trawniku nie widać (rosły stokrotki w trawie), ani ta zmęczona kobieta na hamaku w niczym Królewny Śnieżki nie przypomina. 


Teraz są inne możliwości wprowadzania czegoś więcej do zdjęcia. Można go edytować. To zdjęcie też jest edytowane. Ucięta jest część fotografii, na której widać było rozwieszoną bieliznę do wysuszenia, a przed hamakiem wkleiłem w ramach 3D drzewko z jabłkami. Skutkiem tego na nosie wylądowało mi czerwone jabłuszko. Efekt osiągnęłam niezamierzony, jakbym miała pijacki czerwony nos.

Te bazgroły na odwrocie zdjęcia były przypadkowe. Nie mogę jednak określić tak samo zapisków zostawianych przeze mnie celowo na marginesach książek, lub zakreśleń kolorowymi markerami całych akapitów.

Moje notatki w książce

Zawsze sobie wówczas wmawiam, że przecież nikt ich już poza mną nie będzie czytał. Mimo, że nie jest to aż taka wstydliwa sprawa, ale uważam, że następny czytelnik powinien mieć swobodę interpretacji czytanego tekstu, a nie sugerować się moimi przemyśleniami zanotowanymi ku pamięci i lepszemu odnalezieniu szukanego fragmentu książki. To wszystko dla oszczędności czasu. Mimo , że mam pamięć wzrokową, to jednak bez tych marginaliów poszukiwania trwałyby znaczniej dłużej z niepotrzebnym stresem.

W moim albumie  jest dużo takich fotografii, które na odwrocie mają jakieś bazgroły czy rysunki wykonane przez moje maleńkie jeszcze córeczki. Jedna z nich mając ponad rok swojego żywota dorwała się kiedyś do swojej książeczki zdrowia i skrupulatnie zabazgrała nie tylko wolne miejsca na nowe wpisy, ale skutecznie uniemożliwiła odszyfrowanie już istniejących zapisów. Najpierw wstydząc się, ociągałam się z okazywaniem dokumentu u lekarza, ale skończyło się na wydaniu duplikatu książeczki. 

Przed chwilą przeszukałam swoje archiwalne fotki rodzinne i z ogromnym zaskoczeniem i radością natknęłam się na fotografię z występów zespołu, w którym byłam gitarzystką. Zaraz zrobiłam dochodzenie, poszukując autorki i okazało się, że to  młodsza córka (mama Kuby) dała swój "popis" . Twierdzi, że to jej charakter pisma, ale samego momentu tworzenia tego "arcydzieła" już nie pamięta. Jak widać na załączonym obrazku, zdolności plastycznych nie rozwinęła do dzisiaj ( po tatusiu to ma 😀)  To nic, ma przecież tyle innych talentów, które teraz owocują.




"OKOŁO DZIESIĘĆ LAT TEMU GEORGE Eksts digitalizował XIX-wieczną fotografię dla Muzeum Wiktorii i Alberta w Londynie, kiedy ją odwrócił i zauważył, że ktoś coś napisał na odwrocie. Na przedniej stronie znajdowało się zdjęcie ruin świątyni w Kaszmirze, wykonane przez fotografa Francisa Fritha. Ale na odwrocie, obróconym o 90 stopni od orientacji zdjęcia, były dziwaczne portrety ołówkiem bez głowy, a także stwora z długimi dziobami i ludzkimi nogami.

„W kolekcji jest dużo fotografii, ale niewiele z nich ma coś na odwrocie” - mówi Eksts, który jest również artystą mieszanym. Był zdumiony i zastanawiał się, czy Frith lub jego dzieci mogli stworzyć ten rysunek. „Mam trochę fantazji, że pewnego dnia przyprowadził swoje dzieci do pracy, a one siedziały i nudziły i po prostu zaczęły rysować na różnych rzeczach”. Frith miał pięcioro dzieci: Mary Alice, Eustace, Francis Edgar, Mabel i Cyril.

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

Eksts przerzucił teraz wszystkie 200 000 odbitek, rysunków, obrazów i fotografii, które zdigitalizował od czasu druku Fritha i zebrał setki odwróconych obrazów. (Termin „verso” odnosi się do tylnej części dzieła sztuki, która jest normalnie ukryta, a „recto” odnosi się do jej przedniej strony.) „To nie był moment, w którym pomyślałem, wow, to będzie być dużym projektem ”- wspomina Eksts o swoim pierwszym znalezisku. „To naprawdę po prostu urosło organicznie”. W 2015 roku zaczął publikować swoje odkrycia na koncie Instagram @_muesum_ , co oznacza „muzeum” pisane od tyłu. Teraz przygotowuje wybór do publikacji w książkach CentreCentre na początku 2021 roku.

Tak jak Eksts przypadkowo znalazł swój pierwszy doodle verso, większość marginaliów, czyli oznaczeń znalezionych na marginesach, jest wykrywanych przypadkowo. „Prawie nie ma innego wyjścia, jak wyjść, rozejrzeć się i zobaczyć, co się znajdzie” - mówi Bill Sherman, dyrektor londyńskiego Instytutu Warburg i stypendysta z marginaliów. „Ale jest też przyjemność, jak w przypadku graffiti nakrytego kątem oka w alejce: jest coś naprawdę ekscytującego w znalezieniu notatki dla siebie, której nie spodziewałeś się znaleźć”.

Wśród skarbów, które Eksts znalazł w dziale słowa i obrazu muzeum, znajduje się lista wydatków domowych na odwrocie XVI-wiecznego rzymskiego ryciny , w tym niezbędne rzeczy, takie jak wino, chleb i drewno opałowe; zacienione ślady pozostawione po przedostaniu się atramentu przez papier; a nawet imię „Ron”, czule wpisane w kreskówkowe serce. „Najbardziej zaskakujące są sytuacje, w których życie codzienne wkracza w hermetyczny świat sztuki” - mówi Eksts.

Rewers prac papierowych różni się od rewersów obrazów na płótnie, na których często znajdują się napisy pozostawione przez artystę lub znaczki związane z rynkiem sztuki. Papier to przenośny materiał używany do różnych rzeczy zupełnie niezwiązanych ze sztuką, co zwiększa prawdopodobieństwo, że tylna strona szkicu lub wydruku zostanie wykorzystana na makulaturę. Pewnego razu Eksts zerknął na tył szkicu Williama Etty'ego , brytyjskiego artysty z XIX wieku i zdał sobie sprawę, że zniekształcona kartka papieru była w rzeczywistości odwróconą kopertą. Na odwrocie widniał adres artysty, pozostałości po pieczęci woskowej i stempel pocztowy, który mógł pomóc dokładniej datować dzieło.

GEORGE EKSTS / VICTORIA AND ALBERT MUSEUM

„W przeszłości wiele osób nie miało łatwego dostępu do czystego, dostępnego papieru” - zauważa Sherman. Papier był cenniejszy kilka wieków temu, a zaznaczenie pustych miejsc w książce lub dziele sztuki zapewniało zachowanie tych zapisów. „To możliwa do archiwizacji pusta kartka papieru” - mówi Sherman o wykrojach tych papierowych dzieł sztuki. Eksts zauważył, że starsze dzieła sztuki w kolekcji V&A częściej zawierają celowe oznaczenia verso. Projekt Ekstsa jest obecnie widoczny tylko na Instagramie, jakby z nostalgią przypominał swoim internetowym obserwatorom czasy, które polegały na kartkach papieru. W czasach, gdy dzieła sztuki są często oglądane na ekranach, jako płaskie miniatury, które są digitalizowane przez fotografów takich jak on, jego zdjęcia versos przypominają nam o ich materialności.

Na Instagramie Eksts nie udostępnia przedniej strony prac. Zamiast tego zostawia numery seryjne w sekcji komentarzy, które mogą posłużyć do wyśledzenia zdjęcia w katalogu V&A. „Podoba mi się pomysł, że ktoś może udać się do muzeum, aby znaleźć rekty, online lub osobiście” - wyjaśnia Eksts. „Chcę, aby wersety były postrzegane jako niezależne dzieła sztuki, poza systemem artystów, ruchów, technik. Czasami myślę o nich jako o spokojniejszych przyjaciołach, którzy nie mówią wiele w głośnym towarzystwie, ale często są bardziej interesujący niż inni, gdy mają okazję porozmawiać ”.

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

Autorzy tych cichych przyjaciół są zwykle nieznani. Niektóre mogły być wykonane przez artystów, ale mogły też być dziełem dzieci lub każdego, kto podniósł arkusz i zauważył jego kusząco dostępną pustą przestrzeń.

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

fot.  Victoria & Albert Museum
(Instagram)

Dzieła zazwyczaj trafiają do kolekcji V&A, ponieważ mają pewien rodowód: są wykonane przez uznanego artystę, mają godne uwagi intencje twórcze, a te prace są związane z historią. Ale gryzmoły na odwrocie są w pewnym sensie bardziej demokratyczne. „To właśnie w nich lubię” - mówi Eksts o swoich znaleziskach. „Docenianie ich nie jest naukowe, to po prostu wizualne. Uważam, że czyjaś opinia na ten temat jest warta tyle samo, co opinia kogokolwiek innego ”.

Czasem notatka może być warta miliony, np. mapka o ukrytym skarbie...
Ale ta Einsteina  - też tania nie jest.


"Spokój i skromne życie przynosi więcej szczęścia niż dążenie do sukcesu, łączące się z ciągłym niepokojem" - między innymi za te słowa anonimowy nabywca zapłacił na aukcji w Jerozolimie ponad 1,5 mln dolarów. Ich autorem jest Albert Einstein, jeden z największych uczonych w historii. Z jego notatek możemy wyczytać również, że "tam, gdzie jest wola, jest też i sposób". Niemiecki fizyk napisał "Teorię szczęścia" - jak okrzyknięto jego zapiski - w 1922 roku podczas podróży do Japonii. Kartki wręczył chłopcu hotelowemu, bo nie miał  na napiwek dla niego.

A tak na koniec , wydaje mi się, warto wnieść apel, aby wszystkie fotki na odwrocie opisywać, kto zacz, skąd się tam wziął, a... jeszcze zapomniałabym... data, koniecznie data wykonania fotki. Dobrze byłoby zdradzić też personalia, takie jak data urodzenia (pal licho i RODO), żeby uniknąć sytuacji cioci Gieni z piosenki  Artura Andrusa.
Video jest szokujące 😧 +😀
Warto obejrzeć na YouTube  w pełnym rozmiarze. Jak dla mnie, to istna  perełka wykonana przez aktorów z pierwszej linii. Do tego ten utwór ... Artura Andrusa reklamować nie muszę. Sam się obroni.
Piosenka będzie "chodzić za Wami" przez cały dzień 😀

CIOCIA W GABLOCIE
Artur Andrus

ludzie z gruntu są zabawni
ot np. ciocia Gienia
za nic w świecie nie ujawni
daty urodzenia
a tu tak znienacka
nie wiadomo po co
nie wiadomo skąd
ciocie w gablocie /3x
zdemaskował sąd

krótka urzędowa notka
urodziła się w Gieniewie
według sądu lat ma ciotka 139
i o to znienacka
nie wiadomo po co
nie wiadomo skąd
ciocie w gablocie /3x
zdemaskował sąd

sąd załączył 4 fotki
do notatki o jej wieku
na tych zdjęciach obok ciotki 
stoi wódz Azteków
czyli że znienacka
nie wiadomo po co
nie wiadomo skąd
ciocie w gablocie /3x
zdemaskował sąd

jeszcze koleżanki młodsze
sąd zaprosił na rozprawę
jeśli ciotka na nią dotrze
to odzyska Wawel
i o to znienacka
nie wiadomo po co
nie wiadomo skąd
ciocie w gablocie /3x
zdemaskował sąd

wiek kobiety się przedawnia
Sąd Wysoki przecież wie to
niech Temida nie ujawnia
sama jest kobietą
mimo to znienacka
nie wiadomo po co
nie wiadomo skąd
ciocie w gablocie /3x
zdemaskował sąd

w ramach gruntownego buntu
jak zębami anakondy
ciocia Gienia wstanie z gruntu
i pogryzie sądy
za to, że znienacka
nie wiadomo po co
nie wiadomo czemu
nie wiadomo skąd
ciocie w gablocie/3x
zdemaskował sąd




Źródła:
Instagram - Museum
Atlas Obscura
YouTube
Materiały własne