Translate

sobota, 2 maja 2020

POPOŁUDNIOWY WYPAD DO LASU

Jak sobie obiecałam, tak i zrobiłam: "pozwoliłam" rodzince zawieźć mnie do lasu i na polanę przed nim. Nie żałuję. 
Sami oceńcie, czy warto było.
Tym razem opowiadam bez słów.






































GDZIE DRZEWO O DRZEWO SIĘ ŚCIERA...

Mimo wszystko, jakby nic na świecie sie nie zmieniło, nadszedł maj. Może w przyrodzie większej różnicy ten maj "na oko " nie różni się od wszystkich poprzednich, poza ...suszą. Nie wszyscy jeszcze skutki jej widzą, siedząc przecież, niestety , w domach.

We wpisie tym zaprezentuję wiersze Janusza Andrzejczaka

"NA EPIDEMIĘ

Wszystko jak zawsze
i żadna trwoga
i żadna groza
Te same drzewa
modrzew i brzoza
klony te same
świerki topole
i kasztanowce
i ten sam łabędź
po wodzie pływa
z drugim żaglowcem
żaby się zaraz
zbudzą te same
trawy znów będą
mniszkiem usłane 


Tylko się ludzie pochowali
najwięksi z wielkich
a tacy mali… "


Trudno zatem, aby tryskać radością, kiedy majówka nie jest przeżywana tradycyjnie. Dziękuję Bogu, że mam dom i działkę, tym bardziej współczuję mieszkańcom blokowisk. Obawiam się, że publikując te moje fotki ogrodu, mojego azylu w okresie kwarantanny, mogę innych drażnić, ale i moja rodzina też nie może z mojej gościnności teraz skorzystać. Z drugą córką widuję się tylko na odległość, bez zapraszania jej do domu. I to jest przykre, ale czynione dla lepszej przyszłości, która przecież wcześniej czy później nadejść musi. Nic odkrywczego tutaj nie napisałam.

Przyznam się, że poza furtkę mojej działki od momentu ogłoszenia pandemii nie postawiłam swojej nogi. Nie chcę narażać tych młodszych na kłopoty zdrowotne. Jestem w grupie ryzyka. Ale nie chcę pokazać rodzinie, że mam już tego dosyć. Staram się dbać o swoją kondycję na tyle, ile w takich warunkach można.



Jak widać, na fotce zrobionej przed chwilą, dzisiaj, nawet pokusiłam się o uszminkowanie ust i podkreślenie oczu, a co?! Jak koronawirus, to już mam się poddawać?

Wczoraj miałam dzień nienajlepszy. Padły mi dwa urządzenia: laptop podarowany mi przez starszą córkę dwa tygodnie temu, który dla pozbycia się ewentualnego na nim koronawirusa, pozostawiłam  w chłodnym pomieszczeniu (przymrozki nocne) oraz express do kawy.

Jakby było tego mało, oczy od kilku dni odmawiają mi posłuszeństwa. Być może nasłoneczniłam je sobie. Nie powinnam wychodzić bez ciemnych okularów, a i w domu, też powinnam je nosić przy świetle odbijajacym się od błyszczącej glazury na podłodze. A ostatnio bywało różnie, nosiłam te lekko przyciemnione,



albo wcale nie zakładałam ich w domu.

Dzisiaj mam już świeże krople nawilżające, może pomogą. A już nosiłam się z zamiarem zrobienia sobie dłuższej kwarantanny od pisania i czytania blogów, co zresztą w każdej chwili może okazać się jedynym lekarstwem. Już takie miałam - kilkumiesięczne.

Przypomniał mi sie tutaj cytat z Juliana Tuwima, chociaż nie cały tutaj się da zastosować, bo jeszcze nie mam zamiaru umierać, chociaż to też może mieć zastosowanie wcześniej czy później:

"Żyj tak, aby znajomym twoim zrobiło się nudno, gdy umrzesz."


Orkiestra online #wdomuzagrane - "Co mi Panie dasz" (arr. Adam Sztaba)



Lepiej byłoby to ująć w moim przypadku tak:

"Pisz bloga tak, aby twoim czytelnikom było nudno, kiedy zaprzestaniesz pisania"

Moim współmieszkańcom ogród wokół domu nie wystarcza, więc ruszają do lasu.
Tyle opowiadają o przygodach w tym miejscu, że muszę też "pozwolić" się tam zawieźć ( może jeszcze dzisiaj po grillu, jeśli nie będzie padać).
Wnuczek, jeżdżąc tam z dziadkiem na rowerach, pozwala sobie na eksperymenty gimnastyczne, szczególnie wspinaczkę. Ze mną nie miałby na to szans. Jestem bardzo lękliwa wg nich, ale uważam, że staram się tylko zachować bezpieczeństwo, czego tu na tych fotkach szczególnie nie widać. Nikt młodego nie asekuruje. A gdzie dziadek? Fotografuje!

"KUKUŁKA

A na wiosnę
znów pojedziemy w to miejsce
gdzie kuka kukułka
gdzie drzewo
o drzewo się ściera
i skrzypi
jak skrzecząca sójka
gdzie ptak przeleci motylem
a motyl wzleci ptakiem
gdzie wszystko będzie jak wtedy
nie inne nie inaczej
właśnie takie "


"Niewiersze

Niewierszem piszę
siewem wielkiego lasu
z maleńkich szyszek
Stawiam swoje nierymy
wierzchołkiem drzewa
pędzelkiem piszę trzciny
na jedwabiu nieba

Odbijam swe niepisanie
w kałuż lusterkach
a każda zmarszczka
pamięcią jak pieczęcią
brzozy sosny i świerka
Są we mnie rozpalone
do czerwoności sosny
ale i tylko rudy
w trawie wyczochrany
rudy lisa kosmyk
Bogu dziękuję
za moje wędrówki piesze
za wszystkie i żadne
z nich moje
niewiersze "



Czy te suche patyczki utrzymają tę moją kukułkę?






Hurraaaa!!!!!


Ale czy w innych warunkach, z babcią, młody nauczyłby się pokonywać trudności, aby osiągnąć założony cel?