Translate

piątek, 9 kwietnia 2021

BILANS Z POPRZEDNIEGO WIEKU

 

Pamiętam taki skecz o Pani Serwusowej, u której kawusię spijał jeden młodzieniec, a zaraz potem zdawał relację z tego, chociaż zastrzegał się, że może mijać się z prawdą, bo czasem słuch, ale i też  pamięć  go "zmylała".

Zawsze mnie ten skecz Kabaretu Mumio  bawił.
Może nie nawiązuje on do dalszej treści, ale skoro postanowiłam pisać  o zobowiązaniach finansowych, co nie wywołuje raczej miłych skojarzeń, to niech chociaż  ten wstęp będzie lżejszy.


Udostępniłam go też dlatego, że chciałam sobie przypomnieć, jakie w swoim życiu płaciłam składki z oporem. A z pamięcią, jak u kolegi z Mumio, może być różnie, tym bardziej, ze sprawa dotyczy ... ubiegłego wieku 😀

Nie będę zaczynać od słów "jeśli mnie pamięć nie zmyla" , bo tego jestem pewna: do żadnych partii nie należałam (i nie należę), ale jakieś  składki obowiązkowe na Narodowy Fundusz Zdrowia , czy członkowskie na stowarzyszenia studenckie, to i owszem, uiszczałam. 

 Składki narzucone odgórnie na  NFZ potrącano każdemu pracownikowi obligatoryjnie przy sporządzaniu listy płacy.

Członkowskie składki płaciłam systematycznie i żaden student pełniący funkcję skarbnika nie musiał mi, jeśli mnie "pamięć nie zmyla 😉"  o tym w żaden sposób przypominać, ani uciekać się do podstępów, aby ze mnie je wydusić.

Uważam, że zobowiązania swoje trzeba regulować sumiennie.

Przecież i jemu bilans musiał się domykać.

Ale w życiu bywa różnie. 

Pewną sytuację opisuje w wierszu Andrzej Waligórski.

Inscenizacja

Zbudził się Dreptak, światło zaświecił,
I sam już nie wie - sen to czy bajka?
W białych koszulach dziwni faceci
Grają czastuszki na bałałajkach,
Tłum znanych osób wokół się snuje -
Czarniecki, Berent, Nobel, Pastrana,
A między nimi Dreptaka wujek,
Co zamiast jajka ugryzł raz granat.
Siadł Dreptak w łóżku, trzęsie nim trema,
Taki się czuje nikły i drobny,
A tu orkiestra rąbie je t'aime'a
Względnie Niemena Rapsod żałobny.
Kręci się Dreptak, składa ukłony,
I myśli sobie: - Cóż to za strefa?
A tu tymczasem przez megafony
Słychać wezwanie: - Dreptak do szefa!
I dwaj anieli zdobni w ordery
Zastosowawszy pewien chwyt krzepki,
Znany gdzie trzeba jako "B 4",
Wyprowadzają jego z izdebki.
I wiodą ci go środkiem alei
Pośród okrzyków oraz owacji,
Aż przystanęli z nim u wierzei
Biura miejscowej organizacji.
Tu coś sapnęło jak saturator,
Dźwierze ozwały się zawiasami,
Wyszedł z nich z wolna organizator
I spytał groźnie: - Co ze składkami?
A Dreptak prawie przytomność stracił,
Pobladł jak ściana z wielkiego sromu,
Padł na kolana, wszystko zapłacił
I jak niepyszny wrócił do domu.
Organizator zaś, ze swych planów
Skreśliwszy ową wpłatę klienta,
Mruknął do siebie: - Bez tego szpanu
Bym nie wydusił z nich ani centa!


Cabaret - Money