Translate

czwartek, 17 marca 2016

NASTURCJE

   
Nasturcje - De Jan Voerman


Wiosna za oknem, również za moim panoramicznym (z aneksu kuchennego). Może to trochę dziwne, że kuchnia i panoramiczne?

   No cóż, usługobiorca pomylił parametry, a mnie nawet taki obrót sprawy spodobał się. Uwielbiam wolność, a z tym wiąże się widok na świat.

   Wszelkie obowiązki domowe, wymagające czasu, są dla mnie jakiegoś rodzaju zniewoleniem. Dusza wyrywa się na zewnątrz, do ogrodu. No, a tam, mogłabym przebywać bez końca. Nawet, jeśli już nie wymaga w danej chwili pielęgnacji ( a to przestrzeń życiowa baaaardzo wymagająca), to i tak mogę pochylać się nad każdą roślinką i podziwiać bez końca.

   Wokół domu już cały teren zagospodarowany, trwają pertraktacje z mężem, gdzieżby tu, np.sałatę, czy rzodkiewkę jeszcze upchnąć. Ale przecież nie zezwolę zasiać wśród róż, nawet, jeśli tam jeszcze jest trochę miejsca wolnego. W mojej miejscowości (o czym już wcześniej pisałam), jest duże Centrum Ogrodnicze. Muszę mieć choć skrawek ziemi na nowe wiosenne zakupy. 

   Przed chwilą z działki do domu wszedł ż, oznajmiając mi, że jakieś fioletowe kwiatki (krokusy, mój kochany, krokusy) zakwitły  w trawniku. Uważa, że jakby małe cebulki tam wsadził (na szczypiorek), to nawet bym nie zauważyła różnicy. 

 Oj, Kochanie ty moje, dziękuj Bogu, że nie jesteśmy rodziną patologiczną, bo inaczej cebulka wyrosłaby ci na głowie, np. pod okiem koloru moich krokusów :-)

      Spoglądam przez duże panoramiczne okno. Przed samym domem porządek, wschodzą zauważone przez męża krokusy, żurawka będzie stanowić odpowiednie tło z iglakami i dużymi wapiennymi skałkami. Za chwilę odwinę z zimowych ociepleń rododendrony i azalię. Powinnam właściwie już założyć ręce za pas i tylko czekać na kolorowe efekty.

   O, nie, to nie takie łatwe.
 Za ogrodzeniem, za pasem jezdni, na wprost mojego domu widzę przez okno nieciekawe miejsce. Jest to  punkt rozwidlającej się ślepej uliczki osiedlowej w kształcie litery Y. Dopiero w 2019 roku będzie nowa nawierzchnia. 

   Osiedle wciąż jest w stanie permanentnej rozbudowy (od około 5 lat). O działkę na rozwidleniu nie dba właściciel, stąd pierwsi osiedleńcy usypali sobie wzniesienie z odpadów ze swoich pieców i kominków.

    Czy taki widok z okna panoramicznego zadowoliłby kogokolwiek? 

Mnie, na pewno nie!

      Chyba, że uruchomię wyobraźnię, że jestem w Pompejach. A przecież zwiedzałam je kilka lat temu. 





    Mieszkańcy w okolicy Wezuwiusza niechętnie opuszczali tamte okolice ze względu na żyzność gleby.

      A może i na tym usypisku coś urośnie i okrasi mi widok z okna?

     Wprowadziłam w ubiegłym roku w życie (tuż po uporaniu się z terenem przed moim domem),  to moje przypuszczenie o żyzności tegoż śmietnika. 

      Ilekroć podlewałam mój przydomowy teren, sięgałam też strumieniem wody na żużlowe usypisko. ( Ale zafundowałam Wam żżżżżżż :) ).


   Wywoływało to zapewne dziwne komentarze nadjeżdżających znienacka mieszkańców osiedla. Nawet nakryłam jednego takiego zdziwionego pana, kiedy niespodziewanie odwróciłam się, on z za moich pleców wskazywał swojej żonie widoczek podlewającej śmietnik głupiej baby. Później podlewałam żużelek wieczorami, a zmykałam, ile sił w nogach, kiedy tylko zauważyłam blask reflektorów nadjeżdżających sąsiedzkich aut.

  I tak rano mokra plama ze spływającej wody z usypiska świadczyła o moich niecnych wieczornych poczynaniach. 

   Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni!

  Po pewnym czasie całe wysypisko pokryło się kwiatami.


  Nie wspomniałam, jak dotąd, że coś jednak musiałam najpierw wysiać, żeby podlewanie miało sens. A że nie obwieściłam o tym wcześniej nikomu, to tym bardziej sprawiłam ludziom niespodziankę. To nic, że wcześniej, może co niektórzy, posądzali mnie o brak oleju w głowie.


 To pnące nasturcje cieszyły mnie (ale i sąsiadów z osiedla) w ubiegłym roku aż do mrozów.



  
   Teraz bez obawy o komentarze, muszę przemyśleć, jak zagospodarować ten śmietnik w tym roku, bo jak na razie stanowi on trasę wędrówek i figlów osiedlowych kotów.