Translate

piątek, 16 października 2020

ZASADY NIE TYLKO NA SCHODACH

Nawyk jest drugą naturą, która niszczy pierwszą. Ale co to jest natura? 
Dlaczego nawyk nie jest naturalny?
 Bardzo się boję, że sama natura jest tylko pierwszym nawykiem,
 tak jak nawyk jest drugą naturą.

Blaise Pascal


(Pixabay.com)

Kuba będzie musiał zmienić swoje przyzwyczajenia. 

Ze schodów zbiega teraz w podskokach, nie zważając na bramkę, która tkwi tam jeszcze od czasów jego niemowlęctwa. Oczywiście nie jest teraz użytkowana należycie. Nie jest zamykana, bo i takiej potrzeby już nie było od 3 lat.

Młodszy  braciszek Kuby, Michał,  jest bardzo energiczny, śmiem twierdzić, że przewyższa pod tym względem nawet Kubę. Może się mylę, bo przecież nie mieszkałam jeszcze razem ze starszym wnukiem, kiedy zaczął stawiać pierwsze kroki, a i tak w nowym wspólnym domu zamontowaliśmy, dla wówczas 1,5 rocznego szkraba, bramkę na szczycie dwuzabiegowych schodów. Nie została dotąd zdemontowana, bo wciąż była nadzieja, że Kuba jedynakiem nie będzie. Szybko rozkminił sposób zamykania i wciąż trzeba było coś nowego stosować. Nawet była to w pewnym momencie jego rozwoju nasza syzyfowa praca, bo przechodził...wierzchem ku naszemu przerażeniu. Schody są marmurowe. 


Nie pamiętam, ile miał   latek i m-cy, kiedy córka zaprosiła go na dość drastyczną lekcję pokazową, by uzmysłowić mu, co może się stać, kiedy nie przyzwyczai się do schodzenia powolnego i uważnego ze schodów, tyłem na czworakach,  a w końcu trzymając się poręczy, jak dorosły człowiek. Zrzuciła z góry jędrnego pomidora dużych rozmiarów, ten potoczył się po schodach rozbryzgując się w czerwonych kawałkach, w swoim soku na najniższym podeście. 

Zgroza, powiecie? 

Jak można było fundować dziecku taki horror?

Mama jest też pedagogiem (nie tylko). 

Pozostawić bez komentarza?

Dodam jednak, że nauka odniosła właściwy skutek.

Kuba musi się teraz  przyzwyczaić, aby bramkę za soba zamykać, bo Michał niebawem zacznie chodzić i może jego roztrzepanie wykorzystać, a   wolę nie wyobrażać sobie dalszego ciągu ewentualnych wypadków. Rodzice muszą mieć oczy otwarte wokół siebie. 

Wierzę, że dadzą sobie radę, bo potrafią w dziecku wyrobić dobre nawyki. 

Wczoraj, np. byłam zbudowana widokiem pokoiku Kuby o godz. 10. rano. Pościel schowana, zabawki poukładane, biurko w najlepszym porządku. Nie było tak pięknie  jeszcze parę latek temu. Trzeba było to robić wspólnie z nim, aż nawyk się utrwalił. Nie jest to jedyny nawyk, który został mu wpojony przez rodziców i dziadków. Nie ukrywam, że bunt był nie tylko w tym okresie rozwojowym dziecka, kiedy to jest normalnym etapem u dwulatków. U Kuby to trwa do dzisiaj, bo jest z natury uparciuchem, zatem tekst, że nie przyzwyczaję się do tego, bo nie chcę, jest na porządku dziennym. Wystarczy zastosować odpowiednią metodę, w której należy ukryć wolę rodzica, a uwypuklić możliwość wyboru dziecka. Tak pokazać mu problem, żeby on sam doszedł do wniosku, co jest wartościowe, etyczne i że nie jest narzucane, ale uzgodnione z nim. 

O przykładzie płynącym z góry już nie wspominam, bo to najskuteczniejsza forma nauki, która jest u nas stosowana.

Jeśli człowiek odpowiednio pielęgnuje swoje nawyki, nie ma problemu z ich praktykowaniem w życiu codziennym. 

Dla przykładu: 

Wczesne wstawanie - na początku może nie chcieć się wychodzić z ciepłego i wygodnego łóżka.  Jeśli się jednak walczy, mając stalową wolę, to wczesne wstawanie staje się nawykiem, drugą naturą. Wtedy można to robić  bez wysiłku. Czynność jest prowadzona płynnie, łatwo, wdzięcznie, naturalnie i automatycznie. Dlatego dobre nawyki należy pielęgnować z troską i wysiłkiem. Wtedy będą one naszą drugą naturą.

Jeśli człowiek ma  zasady, którymi się kieruje w swoim życiu i uważa je za etyczne, wtedy głupotą byłoby pozwolić komukolwiek naginać sobie "kręgosłup" do "jedynie słusznego kierunku", w którym świat pędzi z zamkniętymi oczyma, byleby   być zauważonym w głównym nurcie przekształceń kulturowych i etycznych i poczuć sie jednym z tych "oświeconych", a jeszcze najlepiej usiąść na świeczniku, wcześniej  spychając z niego kogoś. 

Nie zawsze ten ślepy pęd ma cokolwiek wspólnego z KULTURĄ i ETYKĄ.

Czy to problem ostatnich czasów?

Przecież to nic nowego, był jest i będzie.

JA SIĘ NIE PRZYZWYCZAJĘ
 Danuta Rinn - YouTube



Tekst:Wojciech Młynarski
Muzyka: Jerzy Derfel


Co rano, proszę pań, proszę panów, 
nowych problemów spotykam gąszcz 
i tyle moich pragnień i planów
ambiwalencja przenika wciąż.

W miejskiego ranka smutnej szarości, 
w miejskiego ranka leciutkiej mgle
tyle ogarnia mnie wątpliwości, 
ale na pewno wiem jedno, że...
ale na pewno wiem jedno, że...
ale na pewno wiem jedno, że... 

Do szeptu, gdzie potrzebny krzyk,
prostactwa, gdzie potrzebny szyk, 
nadmiaru, gdzie wystarczy łyk -
ja się nie przyzwyczaję... 

Do chamstwa, gdzie potrzebny wdzięk, 
czelności, gdzie potrzebny lęk, 
do ciszy, gdzie potrzebny jęk -
ja się nie przyzwyczaję... 

Od mych najmłodszych lat to trwa,
ta myśl przenika mnie do cna, 
już taka jestem widać
ja i moje obyczaje.

Do czerni, gdzie potrzebna biel,
do picu, gdzie potrzebny cel, 
nie wiem, jak inni w PRL -
ja... ja się nie przyzwyczaję!

"Przyzwyczajenie drugą naturą, 
akceptuj lepiej świat, jaki jest" -
walczę z tą myślą, jak z mało którą, 
walczę z tą myślą, głupią do łez.

Pod szarą chustą miejskiego nieba, 
pod bladym słonkiem, co w górze lśni,
drugiej natury mi nie potrzeba,
jedna mi całkiem wystarczy i... 
jedna mi całkiem wystarczy i...
jedna mi całkiem wystarczy i...

Do kłamstw, gdzie prawdy 
trza choć kęs, bełkotu, gdzie potrzebny sens, 
i do bezradnych łez spod rzęs - 
ja się nie przyzwyczaję... 

Do smogu, gdzie potrzebny tlen, plastiku, 
gdzie potrzebny len, pajaca,
gdzie potrzebny men - 
ja się nie przyzwyczaję... 

Zastępczych opakowań chłam 
w nieopisanej wzgardzie mam, 
nie o to szło, nie po to szłam 
przez lat dojrzałych gaje. 

I póki serce w piersi gra, 
sumienie skład swych zasad zna,
nie wiem jak inni, ale ja - 
ja... ja się nie przyzwyczaję!

Pixabay.com