Translate

środa, 30 września 2020

KONIEC PODRYWÓW NA BRYKĘ


(Źródło: Pixabay.com)


Było już kilka dni temu na moim blogu Podhale, były oscypki i miś, który miał prze(**)ane. Niby góry, a słownictwo... z nizin. Jednakże te sprawy fizjologiczne nie dotyczą tylko dołów. Znaleźliśmy się, jako społeczeństwo w trochę kłopotliwej sytuacji, a nazwałabym ją nawet ... żenującą.

Toalety w miejscach publicznych w dobie pandemii.

Sama zaobserwowałam wczoraj, będąc w szanowanej instytucji samorządowej w Poznaniu, kiedy jeden z petentów płci męskiej poprosił recepcjonistkę o kluczyk do toalety. Widocznie był częstym bywalcem tego budynku i niejednokrotnie z podobnych usług wcześniej korzystał.

I tu... zapora, nie tylko  słowna.

" Niestety, obecnie nie udostępniamy toalet"

Pan zrobił dziwną minę, jakby pigwy skosztował,  oczekujący w kolejce z resztą też miny nietęgie mieli. 

Ktoś półżartem dodał:

"A czy wokół budynku krzewy są pod zasięgiem kamer?"

Jego sąsiad:

"A niechby i z satelity podglądali, to jak przyciśnie człowieka..."

Żal mi się zrobiło pana w potrzebie, bo był w wieku, kiedy nawet prostata mogłaby mu szwankować. Bardzo szybko budynek ten opuścił. Może miał niedaleko do domu, a jeśli nie?  Samorząd obsługuje nie tylko mieszkańców Poznania, ale też ludziska  całego powiatu poznańskiego.

Kto wie, czy czasem nie nadejdzie moda na wożenie w swoich autach przenośnych toalet. Już je widzę w tych wypasionych brykach. Ileż to dyndających drzewek o zapachu leśnym należałoby przed szybą zawiesić, chociaż... podobno, ludzie zakażeni  covidem mają uszkodzone powonienie. Wreszcie skończyłoby się podrywanie... na brykę.



Wypasiona bryka 
Adam Kwiatek

Piękna sylwetka, wypasiona bryka,
uliczkami małego miasteczka pomyka.
W niej, wypasiony, zarozumiały kierowca,
wyglądający, jak pełny zbiornik - bombowca .

Siedzi nadęty, gumę do żucia cmoka,
wygląda zupełnie - jak na jajach kwoka.
Już z samej miny, można wywnioskować,
że przyjechał na podryw, coś tu upolować.


I tyle w tym wpisie o podrywaniu, dalej wracam do sprawy "żenującej".

Ostatnio "zaczytuję się" w satyrach Mariusza Parlickiego. I w temacie toalet też znalazłam odpowiednią satyrę.


Dytyramb na cześć Latryny
Mariusz Parlicki

Zeusy, Dionizosy, czy też Apolliny -
bóstwa te nic niewarte,
gdy nie ma Latryny,
albo też, gdy Latryna
od środka
na skobel
zamknięta,
a ja biedak już wiem co wnet zrobię,
lecz nie wiem gdzie,
bo wokół tylko ta jedyna,
tak wielce upragniona przeze mnie -
Latryna.

Na cześć Latryny skaczę
(tak z nogi na nogę),
w drewniane drzwi kołaczę,
krzycząc, że nie mogę,
po pomoc olimpijskie bogi wołam święte,
tymczasem z wnętrza słyszę
okrutne
- Zajęte!

Czekam.
Nareszcie wolna!
No cóż,
poniewczasie,
a ja
wiem, że zbyt długo
żyć bez niej nie da się.

Wcześniej, nie przewidując jeszcze wystąpienia pandemii w poście  tutaj     
pisałam m.in. 
(...) Ale i o przyziemnych sprawach ... jeśli nie można wytrzymać i przebierasz z nogi na nogę, to do toalety wchodząc, czym otwierasz?
Dobrze... lekcja odrobiona (mimo, że szkoły nieczynne)... łokciem.


Dobrze byłoby, gdybyśmy i tu mieli dodatkowy łokieć na ten użytek, ale to już moje pobożne życzenie.


Kristian Schuller, Bal Harbor



Takie, niestety nadeszły czasy.
Dawniej,  w latach sześcdziesiątych mieliśmy inne problemy.

(Źródło: Kwartalnik Przekrój , 7 sierpnia 1965r. Archiwum)

Proponuję na koniec jeszcze inny swój stary post o toaletach -  trochę humorystycznie