Translate

piątek, 17 kwietnia 2020

MOTYLA NOGA ! czy WCIÓRNOŚCI !?

  


 I znów wracam do "brzydkich słów", a raczej granic słownictwa przyzwoitego. Na co daję przyzwolenie swoim uszom, a od jakich mi więdną.

     Nie moją winą jest, że wychowałam się w rodzinie, gdzie przekleństw ani "przecinków ostrych" nie stosowano. Szkoła średnia ( przykładnych przyszłych nauczycielek), też mnie od nich uchroniła. Dalej już studia,  życie zawodowe, wybór znajomych i przyjaciół, a w końcu męża, pozwolił mi w dalszym ciągu trwać w świecie niemalże literackiego słownictwa. Żyłam trochę, jak odseparowana szklanym kloszem. Słuch mam jednak wyostrzony, z muzycznym wykształceniem nie mogłoby być inaczej, narażony był jednakże na wyłapywanie tych niestosownych , wg mnie, wyrażeń. Przyznam się, że cierpiałam bardzo, ale z tego cierpienia do tej pory się nie wyzwoliłam. Chyba teraz nie muszę tłumaczyć, że jako wykształcony muzyk, jednak nie udało mi się "pokochać"... rapu ( mimo, że w rodzinie bliska osoba jest związana z bardzo sympatycznym rapowcem z najwyższej półki).

   Byłam świadkiem ładnych parę lat temu, kiedy na wspólnej sali szpitalnej na oddziale położniczym wybudzano jedną ze "świeżo upieczonych" mam. Tyle przekleństw, ile usłyszeli pod swym adresem lekarz i położna od półświadomej młodej kobiety, w życiu jednocześnie nie słyszałam. 

   Od tamtej  pory mam świadomość, że ta moja podświadomość, która kumuluje te wszystkie określenia, których w praktyce nie używam, mogłyby, np.: wybuchnąć  w przypadku stosowania uśpienia mnie przez narkozę w jakichś operacjach medycznych. Do tej pory ta wizja nie doczekała się realizacji, ponieważ wszelkie zabiegi operacyjne odbywały się, na szczęście,  na znieczuleniu miejscowym.

    Na okoliczność wyboru dzisiejszego tematu , odgrzebałam w sieci utwory satyryka Andrzeja Waligórskiego .

    Pierwszy wierszyk będzie zawierał "brzydkie słowa", a drugi bardziej niewinny w tym temacie, skłania do refleksji, gdzie stawiać granice, szczególnie wychowując wnuka;) Czy przyjęłoby się Kubie wyrażenie: "motyla noga!!!" czy raczej "wciórności !!!". Chyba w przedszkolu już zdążyli mu koledzy poszerzyć zasób słów;)

 Zapraszam:)

Jagienka i orzechy




Żyła raz jedna panienka

Która zwała się Jagienka;
Wiele z niej było pociechy,
Bo tłukła pupą orzechy.

Opisał ją, że jest taka,
Sam pan Sienkiewicz w Krzyżakach
Wpierw żyła w cnocie jak mniszka,
A potem wyszła za Zbyszka.
I wiodło im się chędogo,
Chociaż, niestety, ubogo,
Bo się pokończyły wojny,
Zaczął się okres spokojny,
A rycerz - rzecz znana wszędzie -
Żyje z tego, co zdobędzie.

Ruszył więc Zbyszko konceptem
I wpadł na taką receptę:
Przywiesił na bramie druczek,
Że tu się orzechy tłucze
I od każdego orzecha
Zgarniał taryfę do miecha.

Laskowy orzech maleńki
To nie problem dla Jagienki;
Mogła za jednym przysiadem
Stłuc całe pół kilo zadem,

A gdy dorwała fistaszka
Zostawała z niego kaszka.
Niewiele też większej troski
Przysparzał jej orzech włoski.

Aż raz przybył jakiś młokos,
Przywożąc z Afryki kokos,
I zwrócił się do Jagusi,
Że mu tę rzecz roztłuc musi.

Spłoniła się żwawa młódka,
Wzięła dech, napięła udka,
Pomodliła się przelotnie
I w ten kokos jak nie grzmotnie!

Niestety twarda skorupa
Nawet przy tym nie zachrupa...
Wrzasła Jaguś wniebogłosy,
Podskoczyła pod niebiosy

I jak drugi raz przywali!
...a ten bydlak jak ze stali!
Natomiast biedna dziewczyna
Zrobiła się całkiem sina,

Oddech jej się jakby urwał,
Wymamrotała: - O k...
Potem się zaniosła wyciem
I się pożegnała z życiem!

Wniosek: Na ogół umiemy
Rozgryzać własne problemy,
Lecz zagraniczne nowości
Przysparzają nam trudności!

Morał: Tylko wzrost oświaty
Może zmniejszyć nasze straty.
I hasło bezwarunkowo:
Mniej d..., a więcej głową!!!

DYLEMAT

Mały Zyzio brzydko klął
Więc go raz diabełek wziął
Ten diabełek był przebrzydły
I Zyzia nadział na widły
I posadził go w Hadesie
Na rozpalonym sedesie!
Diabły się zebrały wokół
I chciały robić protokół
A jeden spytał wśród krzyku
Gadaj jakżeś klął chłopczyku?
A Zyzio odrzekł w żałości

Joe Monster



Kląłem psze diabła "wciórności"

Czasem także kląłem tak:
"A żeby cię trafił szlag"
oraz "Niech cię krew zaleje"
A diabeł jak się zaśmieje!
Aż przewrócił się na dechy
Taż to nie są żadne grzechy!
Krzyknął głośno - miejsce zróbcie!
I chłopczyka kopnął w pupcię

Zyzio tylko wrzasnął "jaju"!
I poleciał wprost do raju
Gdzie posadkę dostał niezłą
I prześliczne białe giezło
taki system jest do bani
Bośmy zdezorientowani

Więc pytamy wszystkich chytrze:
Czyż są klątwy jeszcze brzydsze?






Co prawda, temperatury obecnie są w Polsce iście piekielne, więc co niektórzy, zaradni , nawet i w piekle już byliby zahartowani. Dlatego pozwalają sobie na słowne grzeszki ;)

Wiem, że człowiek będzie zdrowszy, jeśli będzie mógł rozładować swoje emocje, a do nich należy też złość. I wybiera do tego różne formy, nie tylko słowa, czy całe wyrażenia te przeze mnie nieakceptowane.

Jednak w ten sposób, żadnych emocji się nie rozładuje.



Tu już pan jest bardziej "wymowny" w swoich reakcjach, choć już nawet werbalnie wyrażać nie musi.


Ale ta wkurzona kobieta z nożyczkami w ręce... bliźniemu krzywdę dokonać zamierza.


I co z tego, że nie używa "brzydkich słów".... Za to też czekać ją może kara;)


Chyba, że okaże skruchę...


Chyba mnie nie zlinczujecie za moje poglądy. Proszę, potraktujcie ten wpis z przymrużeniem oka.

WNUCZEK POZA PROTOKOŁEM


Nie, aż taka nieskromna to ja nie jestem, abym sobie wyobrażała, że znacie moje stare posty. Wstawiam więc link do postów "Dżentelmen w pieluchach"  tutaj, lub "Muzykalny wnusio" tutaj w którym opisuję nasze starania  w dziedzinie wychowania najmłodszego wówczas członka naszej wielopokoleniowej rodzinki.

Teraz Kuba korzysta z tej wiedzy i umiejętności w sytuacjach, kiedy mu wygodnie, np.: zwrócenie uwagi babci, że prosząc dziadka o wykonanie jakiejś "usługi" nie użyła pewnego słowa.
- A gdzie babciu słowo "proszę"?
No i szybko się poprawiam, a dziadkowi pierś z dumy rośnie.  
Ale kiedy wysłać ma buźki w telefonicznej wiadomości do ukochanej cioci, to wysyła... symbol kupy, mimo, że nim dostanie aparat do ręki jest upominany.
- Kuba , wiesz gdzie szukać buziek, serduszek samochodzików, kwiatków?
 I co wysyła?
15 kup, bo więcej nie zdąży, nim mu zabiorą telefon z łapy.
Kto z tych przedszkolaków te kupy rozpropagował? Ale czy to ważne?
Wyrośnie z nich. 
Na razie, przed tym, nim pierwszy raz w swoim życiu na własne oczy zobaczył swojego młodszego braciszka, już nam oświadczył, że pierwszym słowem, jakie nauczy malucha będzie... dupa.
I wcale  nie wątpię w jego zdolności dydaktyczne.
I cierpliwie czeka... powiedzmy... ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że już coś tam do ucha braciszkowi nieparlamentarnego szepcze. Żeby mama nie zdziwiła się, jak zamiast mama, albo tata pierwszym słowem niemowlaka będzie dupa.

Cóż, i wśród dyplomatów różnie w młodości bywało, ale kto wie, jak się sprawy mają poza protokołem,  może tak, jak w wierszu satyrycznym Andrzeja Waligórskiego.


ZACHWYCENIE

Gdy czasem młoda polonistka
Taka naiwna, schludna taka,
Egzaltowana, świeża, czysta, 
Że chciało by się siąść i płakać. 
Więc gdy ta polonistka właśnie 
Małpując młodopolskie pozy 
Wybiegnie o porannym czasie 
Boso na łąkę między brzozy, 
Poigra z pliszką i skowronkiem 
Oraz z pudliszką i z biedronką, 
Przywita ze wschodzącym słonkiem, 
Wołając: - Witaj jasne słonko! 
Z róż i powojów splecie wieńce, 
Pomacha rączką do motyla, 
Kraśnym obleje się rumieńcem 
Widząc jak pszczółka kwiat zapyla. 
Coś z Anny German gdy zanuci, 
Wyrecytuje coś z Asnyka, 
A potem bardzo się zasmuci 
Nad żabką, którą bocian łyka, 
I chcąc zapłakać nad półtrupem 
(bo drugie pół ten bocian urwał) 
Wlizie tą bosą nogą w kupę 
I wyda okrzyk: - Ożesz k....! 
To - jeśli byłbym na tej łące 
Naocznym świadkiem tego zgrzytu - 
Jak jestem facet niepijący, 
Pół litra wychlałbym z zachwytu


Zapraszam do zajrzenia również na mój humorystyczny dzisiaj wznowiony post "MOTYLA  NOGA! czy WCIÓRNOŚCI!?" tutaj