Translate

czwartek, 2 kwietnia 2020

A JA PRZYZWYCZAIĆ SIĘ NIE MOGĘ I JUŻ!

Pixabay.pl

Muszę bardzo uważać, aby nie wspomnieć w tym wpisie o swoim małżonku, bo tytuł mówi o czymś innym. Chociaż zastanawiam się, jak małżeństwa, czy jakieś  luźne stadła dają sobie radę w tych czasach, kiedy przyszło im spędzać 24 h /dobę, a normalnie , powiem delikatnie, nie przepadają za sobą.
Ja i bez kwarantanny spędzam czas prawie na okrągło w towarzystwie męża i ...nie narzekam. On też w mojej obecności... nie śmiał... na mnie narzekać.
Gdyby tak poszperać w naszej poezji satyrycznej, to nawet można nabrać przekonania, że człowiek może przywiązać się i do najgorszej zarazy.
Nie, o koronawirusie autorowi wiersza, który za chwilę zacytuję jeszcze w najgorszych snach o podłożu horroru nawet się nie śniło.

BAKCYL
Andrzej Waligórski

Raz w jednym instytucie uczeni na wszelkie sposoby
Robili doświadczenia, jak by tu osłabić mikroby,
Na przykład jeden uczony budził bakterię śpiączki,
Szczypiąc tę śpiączkę pęsetką w pośladki, nóżki i rączki.

Drugi uczony czerwonkę podłączał do pompek i dętek,
Aż się robiła blada, jak jaki biały krętek,
Krętka natomiast skręcano i rozkręcano biedaczka,
Od czego był bardziej żólty, niż najżółciejsza żółtaczka,

Odnośnie zaś do żółtaczki, wprowadzono ją w taką rozpacz,
Że poczerniała zupełnie i była jak czarna ospa,
Podczas gdy ospę - tę czarną - macerowano w wódkach,
Więc była ciągle na kacu, jak białaczka bialutka...

A działał wśród tych uczonych Piotr Dreptak, asystent młody,
Który stosował swe własne, zupełnie odmienne metody,
I zamiast zarazki dręczyć - on karmił swoje zarazki
I ciągle się ich pytał: - Nie zjecie, zarazki, kaszki?

No więc zarazki wciąż rosły, wpierw były jak turkucie,
Potem ogromne jak myszy latały po instytucie,
Na próżno woźny je z miotłą jak oszalały ganiał -
Nie dość, że się z niego śmiały, to mu jeszcze wyżerały śniadania.

Aż kiedy profesorowi przegryzły w aucie resor,
To wtedy Piotra Dreptaka wezwał do siebie profesor
I obaj włożyli płaszcze, i poszli się przejść na deptak,
A pan profesor rzecze: - Drogi kolego Dreptak,

Rozumiem że doświadczenia, badania, cacy - cacy,
Ale jak dalej tak pójdzie, to ja was wyleję z pracy!
Rzecz jasna, że ma pan dość duże, ba, szokujące wyniki,
Lecz rób pan to sobie gdzie indziej, ot, idź pan hoduj tuczniki...

- Chwileczkę! - Piotr Dreptak na to, prędziutko teczkę odmyka
I z wnętrza wyjmuje bakcyla wielkiego jak królika:
- Zobacz pan, profesorze, gdy mamy taką gadzinę,
Możemy streptomycynę wyrzucić i penicylinę!

Lekarz przy mikroskopie oczu już niszczyć nie musi,
Bo bierze to bydlę za szyję i je po prostu dusi...
I rzeczywiście udusił Piotr Dreptak tego zarazka,
Więc pan profesor Dreptaka chwalił, całował i głaskał,

Załatwił mu order, mieszkanie, fiata, Nagrodę Nobla,
I wszyscy koledzy się zeszli, żeby ten Dreptak to oblał,
A Dreptak siedzi ponury nad uduszoną zwierzyną
I szloch mu wyrywa się z piersi, a z oczu łzy wielkie mu płyną...

- Dlaczego - pytają koledzy - nie chcesz zabawić się z nami?
- A bo jak dusiłem Kubusia, to on tak łypał oczkami...
Tu biedny Dreptak o ścianę uderzył głową trzy razy...
Oj, można się, można przywiązać i do najgorszej zarazy!

A ja do tego obecnegp corona- bakcyla nie mogę się przyzwyczaić i nie jestem z tą "niemocą" odosobniona.

Gdzie  zgłosić stalking koronawirusa. Jest natrętny, grozi i jeszcze twierdzi, że nie może inaczej, bo człowieka...lubi ( na śmierć i życie). Tylko jeszcze nie wiem czy to on, czy ona. Dreptak by to na pewno zbadał. Ale niech toto mnie nawet nienawidzi. Nie chcę jego zalotów! Przecież ja już jestem zajęta!!!

Co ja zrobię, że cie lubię - Jadwiga Strzelecka - You Tube