Sesja egzaminacyjna w Studium
Nauczycielskim tuż, tuż. Nie wszystkie zaliczenia skompletowane. Niektórych
chyba nie uda się załatwić. Grupa studentów zakłada się z jednym wątpiącym w
pomyślność uzyskania zaliczenia z matematyki. Jeśli się uda, szczęśliwiec przebiegnie w slipkach wokół akademika.
Ale to jest sesja zimowa. Właśnie o to chodzi. Nie byłoby zabawy w czerwcu. Na
razie zima jest łagodna.
Tymczasem dni mijają. Wieczory spędzane w
akademiku już nie są takie głośne, a co więcej, wyraźniej niż kiedy indziej
słychać poranne i wieczorne śpiewy sióstr zakonnych, które zajmują piętro
akademika.
Budynek dawniej cały należał do zakonu
żeńskiego. Jednak w latach powojennych pozostawiono do użytkowania siostrom piętro oraz na dole ze szczytu pałacu kaplicę.
Pozostała część budynków , takich jak baraki mieszkalne oraz budynek kuchenny należy już do akademika. Cały teren jest
parkiem. W wydzielonej części tego
terenu siostry zakonne prowadzą gospodarstwo rolne.
Studenci mieszkają w pałacu. Szefowa akademika
zajmuje pomieszczenie z oddzielnym wejściem. Studentki muszą godzić się na
zamieszkiwanie w baraku, dzieląc miejsca z uczennicami liceum pedagogicznego. Wszystkie
pomieszczenia tak w pałacu, jak i baraku są bardzo zniszczone.
Dziś jest
mroźny , śnieżny wieczór. W
jednym z pokoi garstka chłopaków ślęczy nad skryptami, gdy z hukiem wpada
współlokator, wołając: "zaliczyłem, zaliczyłem!"
W
tym momencie skrypty rozleciały się po sali, a żakowie mili, wygłodzeni
imprezek, przypominają szczęśliwcowi o zakładzie.
Ten tłumaczy się, że jest okropnie głodny,
zmarznięty, że może nie dzisiaj, taki mróz, a może jeszcze nie zda egzaminu, to
dopiero zaliczenie, szkoda więc zdrowia marnować przed czasem. Nie pomaga !
Litości nie uświadcza od niewyrozumiałych kolegów.
Studenci dbają, aby widownia była pełna.
Dopisują dziewczyny z baraków. Koledzy pomagają mu się rozebrać, organizują
pochodnię i wypychają go za drzwi. Sami stoją w kurtkach i kożuszkach na tarasie
pałacu, a studencik skulony z zimna zaczyna biec wokół pałacu przy ogólnym
aplauzie. Nie udaje się ukryć zgorszenia
zakonnicom, które zaciekawione hałasem wyglądają ze swojego balkonu.
A student zawstydzony, że obserwatorami są
dziewczyny i zakonnice marzy tylko, aby jak najszybciej okrążyć pałac, wbiec na
taras, do pokoju i dać nura pod kołdrę.
A tu niespodzianka!
Gdy zjawia się od frontu pałacu, nikogo na tarasie już nie ma. Czy mu się śni? Drzwi do pałacu zamknięte. Nagle chłopcy i dziewczyny wyglądają z za okien i zapraszają go do następnego okrążenia:
- Idź na całość! Idź na całość!
O, nie, tego już za dużo! Co prawda nie
zakładał się na ilość okrążeń, ale co za dużo, to niezdrowo. I to dosłownie. Skręca
do baraku, wyrzuca pochodnię i wparowuje do pierwszego z brzegu pokoju dziewczyn.