Translate

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

WDZIĘCZNOŚĆ

Jestem trochę przygarbiona. 
Dlaczego? To starość?
Podobno nie wyglądam tak źle, jak wskazuje moja metryka :-)
Przyczyna jest prozaiczna. Dźwigam na sobie ciężar cudzych strapień. Często wysłuchuję zwierzeń innych ludzi, czekających na dobre słowo z mojej strony. Liczą na pocieszenie, na akceptację swoich poczynań. 

    A w poprzednim poście pisałam, że troski należy przekazać Panu, On złoży je pod krzyżem i  pozostaje tylko wyprostować się i z podniesioną głową dalej kroczyć, aby nikt  nie włożył na nas ciężaru. Chyba, że chce się dobrowolnie cudzy ciężar dźwigać. 

     Nie jestem księdzem, który prawdopodobnie w seminarium jest przygotowany psychologicznie do radzenia sobie z tym problemem, a już na pewno nie rasowym psychoterapeutą (chociaż psychologię i socjologię wałkowałam z 6 lat - w liceum pedagogicznym, Studium Nauczycielskim i na studiach).

   Albo się jest człowiekiem wrażliwym, albo gruboskórnym czyli zawodowcem. A ja jestem nadwrażliwa. W odczuwaniu cudzego bólu oraz swojego, który  fizycznie, a także mentalnie, też mnie w życiu nie omija.

    Mądrze się, że należy śmiać się z samego siebie. To prawda. Potrafię, aż do rozpuku!
Ostatnio już zasypiałam, kiedy coś sobie przypomniałam i taki śmiech mnie ogarnął, że kołdra podskakiwała, a śpię od kilku dni sama, bo mąż w sanatorium :-(  

    Nawet nie mogłam się z nikim podzielić wspomnieniem. Przecież nie będę budzić dzieci, bo gdybym zjawiła się z tym nagle w sypialni, przyjęliby mnie za zjawę i zamiast humoru byłaby trwoga. Wiem, wiem, że do cudzej sypialni w nocy nie wchodzi się, już taki gamoń to ze mnie nie jest.  

    Do rana na ogół zapomnę, jeśli nie zapiszę sobie od razu. No i teraz nie wiem, co przed snem wywołało u mnie tę głupawkę.

<><><><><><><>

Opowiada matka dziecka, które wg niej zbłądziło. 

    "Odszedł od zasad jakie wpajałam mu od zarania jego życia.


Zmienił poglądy, z którymi nie mogłam się pogodzić. Wiem, że to była jego droga, ale chciałabym pokazać mu właściwą? Nie powinnam? Każdy ma swoją? A może kiedyś  miałby do mnie żal, że nie powstrzymałam go przed błędem? Wiem, każdy ma prawo do własnych błędów. Moja ściąga na życie była dla niego nieczytelna. Każdy ma inny charakter, nie tylko pisma.

   Często płakałam, wtapiając łzy w poduszkę w nocy, w ukryciu, aby nie okazać mojej rozpaczy, bezradności. Modliłam się bezustannie, aby powrócił, ten syn mój marnotrawny.

     Szukał, błądził, a ja wciąż ufałam, że wróci.

I kiedy zbliżała się Wielkanoc, usłyszałam od swojego dziecka: "Mamo, dziś razem przystąpimy do komunii św. Moja spowiedź u wybranego przeze mnie ojca duchowego nie była typowa, ale stwierdził, że już mogę z czystym sumieniem do komunii przystąpić". 

   W kościele myślałam, że sufit świątyni przebiję i ulecę, hen, wysoko. Moje modlitwy zostały wysłuchane!

   Po wysłuchaniu Ewangelii o synu marnotrawnym, wyszliśmy z kościoła i zapytałam syna: "Czy mam zabić utuczone cielę?"

by Palma il Giovane


On rzucił mi się na szyję:

- Wystarczy, mamo, tort.

I był tort, jak na Komunię.

Czułam się przeszczęśliwa, jakbym dopiero go urodziła ".


   Czy wdzięczna była ta matka Bogu za wysłuchanie jej modłów?
 Tak. Przyszła podzielić się nią ze mną. Nie muszę tym razem dźwigać jej ciężaru. Możemy razem okazywać wdzięczność.



Wdzięczność nawet potrafią okazywać zwierzęta, a co dopiero ludzie.

"Jeśli chcesz chronić swoją wdzięczność, musisz pamiętać, że żyjesz w zepsutym świecie, gdzie błogosławieństwa i smutki nieustannie się mieszają. Ciągłe skupianie się na przeciwnościach doprowadza wielu chrześcijan do upadku. Wędrują przez dzień pełen piękna i blasku, a widzą tylko szarość swoich myśli. Zaniedbując zwyczaj dziękczynienia, tracą jasność umysłu". (Sarah Young :"Jezus mówi do Ciebie")