Dzisiaj obchodzi się Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją.
Mój Drogi Czytelniku, nie daj się tej chorobie, chociaż pogoda dzisiaj pod zdechłym Azorkiem.
Przeczytaj mój post i uśmiechnij się, proszę.
Wybrałam się na kilka dni odpoczynku do SPA w Połczynie -
Zdroju. Mój mąż był tu od dwóch tygodni w sanatorium, dochodził do siebie po przebytej operacji kręgosłupa. Korzystał z
różnych zabiegów przysługujących
kuracjuszom. Ja natomiast, byłam w hotelu, w tym samym kompleksie, ale na innych
zasadach, jako gość hotelowy. Miałam również do wyboru 3 zabiegi dziennie po
konsultacji z lekarzem sanatoryjnym, w ramach opłaty za
pobyt w SPA.
Ze względu na
schorzenie oczu, byłam ostrożna w dobieraniu różnego rodzaju masaży i kąpieli.
W końcu wybrałam wspólnie z lekarzem
najbardziej łagodne. Jednym z nich miał być masaż suchy.
Przygotowałam
się zgodnie z regulaminem. Weszłam do gabinetu zabiegowego. W sali po jednej stronie przy drzwiach stało łóżko nakryte jednokolorowym płótnem. Pomyślałam sobie, że
może jest zdezynfekowane po ostatnim zabiegu
i czeka na następny. O ludzka naiwności! Na drugim leżał kuracjusz,
łóżko było aktywne, masaż trwał, trzecie łóżko było wolne bez nakrycia. Po
przeciwległej stronie ustawione było
czwarte łóżko. Tam też już ktoś
korzystał z masażu, a obok stało biurko,
przy którym coś pisała masażystka, odwrócona tyłem do drzwi. Po usłyszeniu, że
ktoś wszedł do sali odwróciła się, pytając o nazwisko i ręką niedbale wskazała
w stronę trzech łóżek, abym się położyła na jednym z nich i znów odwróciła się
plecami do mnie.
Były wolne
pierwsze i trzecie. Ja stojąc oparta przy pierwszym zrozumiałam, że mam zająć
właśnie to, tym bardziej, że na przedłużeniu ręki pielęgniarki, wskazującej
kierunek były jednocześnie trzy łóżka, w tym również ono. Dlaczego miałam
opuścić pierwsze i udać się na trzecie?
Zdjęłam klapki,
ustawiłam obok łóżka na podłodze i przez kilka sekund kombinowałam, jak się
ułożyć. Miałam siąść przekładając
najpierw lewą nogę, ale pomyślałam, że spróbuję, tak jak dama wsiadająca do
samochodu, najpierw usadowić pupę, a później przeciągnąć nogi. I tak ustawiłam
się tyłem do brzegu łóżka i ….. runęłam
w przepaść z nogami w górze. Leżałam wśród metalowych rurek, kabli i innych
wystających metalowych urządzeń, przykrytych materiałem tuż przy podłodze, nie
wyczuwając bynajmniej spodziewanego miękkiego wodnego materaca, jęcząc i
zastanawiając się, co się stało. Muszę się poprawić, słowo ,,leżałam,,
wskazywałoby na pozycję leżącą, a ja powykrzywiana, jęczałam nad wyraz zaskoczona całą sytuacją.
Pani masażystka aż krzyknęła ze strachu, obawiając się, że już jestem w kilku kawałkach. Już nie siedziała przy biurku.
Podbiegła do mnie, wołając:
- O Boże!
To nie to łóżko! Przecież wskazywałam na trzecie! Pierwsze jest
wyłączone z eksploatacji, specjalnie nakryte i czeka na naprawę – tłumaczyła
się.
Dlatego nie ma materaca napełnionego
wodą, a lądowanie było tak spektakularne! Nie wiem, w jaki sposób dwaj
kuracjusze nie podusili się ze śmiechu. Mnie też to rozbawiło, nie
ukrywam. Cudem nie złamałam kręgosłupa. Z pomocą wystraszonej masażystki wygrzebałam
się z tych meandrów mechanicznych przykrytych tkaniną. Odczuwałam ból pośladków. Udawałam, że nic mnie nie boli.
Pani chyba nie wierzyła, bo wciąż dopytywała, jak się czuję.
Właściwie powinnam mieć już dość rekreacji na ten dzień, ale postanowiłam kontynuować masaż. Udałam się do trzeciego łóżka, ostrożnie przymierzyłam się, czy pod sobą wyczuwam materac na wysokości kolan. Jest !!!! – ucieszyłam się i ostrożnie ulokowałam na nim moje sponiewierane członki.
Właściwie powinnam mieć już dość rekreacji na ten dzień, ale postanowiłam kontynuować masaż. Udałam się do trzeciego łóżka, ostrożnie przymierzyłam się, czy pod sobą wyczuwam materac na wysokości kolan. Jest !!!! – ucieszyłam się i ostrożnie ulokowałam na nim moje sponiewierane członki.
Nie
wiem, czy udało się rozmasować obolałe miejsca, ja jednak w duchu krztusiłam
się ze śmiechu wspominając to, co było przed chwilą i czy warto pochwalić się
mężowi pierwszymi osiągnięciami w SPA. To był
mój chrzest sanatoryjny. Widocznie
coś przeczuwałam, kiedy nie dawałam się wcześniej namówić na żadne leczenie
sanatoryjne.
-
Dziś tylko masaż perełkowy może mi pomóc – pomyślałam. Nie wiedziałam, że i tam
trzeba się wskrabać do wanny.
Następnego dnia masażystka widząc mnie znów
spytała:
- No jak się
Pani dzisiaj czuje, nic nie boli? Jakie to wielkie szczęście, że
tylko tak się skończyło. Przecież mogła
się Pani połamać .
Tym razem już od razu skierowałam się do
właściwego łóżka. Wałki w materacu przesuwały się od stóp do karku i z
powrotem. Gdy osiągały wysokość karku uświadomiłam sobie, że tuż nad karkiem
znajdują się płaty wzrokowe. Czy w takim razie ten rodzaj masażu jest wskazany
przy jaskrze? Przecież zgłosiłam lekarzowi w sanatorium kwalifikującemu mnie do
zabiegu, jaką mam dolegliwość. Czy to aby bezpieczne? Chyba muszę mu zaufać. Za
każdym razem, kiedy wałki podjeżdżały pod kark, ja przezornie unosiłam głowę.
Co to za przyjemność, myślałam sobie.
Masaż miał trwać określoną ilość czasu. Na zakończenie masażu wałki ,,spływały,, do poziomu wyjściowego, zatrzymując się. Należało 1 minutę odczekać, po czym można było wstać. Masażystka obsługiwała jednocześnie trzy osoby. To jej zadaniem było kontrolowanie czasu. Urządzenie normalnie samo wyłączało się. Co prawda ostatnio zerkając na zegar, widziałam pozostające 5 minut do końca zabiegu, jednak przygotowana byłam, że wszystko jest tym razem sprawne.
W oczekiwaniu na zakończenie masażu odczułam, że wałek normalnie kursujący wzdłuż całego ciała w materacu wibrował, zatrzymując się w jednym miejscu, w okolicy obolałych pośladków. Tak trwało 2 lub 3 minuty ponad planowany czas. Kiedy zwróciłam uwagę masażystce, ona też odczuła, że chyba czas już upłynął. Ręcznie zatrzymała urządzenie. Pech mnie prześladował. Jakaś część urządzenia po prostu odmówiła posłuszeństwa i dlatego moja pewna część obolałego ciała doznała zbyt nachalnego, nadprogramowego masażu.
Masaż miał trwać określoną ilość czasu. Na zakończenie masażu wałki ,,spływały,, do poziomu wyjściowego, zatrzymując się. Należało 1 minutę odczekać, po czym można było wstać. Masażystka obsługiwała jednocześnie trzy osoby. To jej zadaniem było kontrolowanie czasu. Urządzenie normalnie samo wyłączało się. Co prawda ostatnio zerkając na zegar, widziałam pozostające 5 minut do końca zabiegu, jednak przygotowana byłam, że wszystko jest tym razem sprawne.
W oczekiwaniu na zakończenie masażu odczułam, że wałek normalnie kursujący wzdłuż całego ciała w materacu wibrował, zatrzymując się w jednym miejscu, w okolicy obolałych pośladków. Tak trwało 2 lub 3 minuty ponad planowany czas. Kiedy zwróciłam uwagę masażystce, ona też odczuła, że chyba czas już upłynął. Ręcznie zatrzymała urządzenie. Pech mnie prześladował. Jakaś część urządzenia po prostu odmówiła posłuszeństwa i dlatego moja pewna część obolałego ciała doznała zbyt nachalnego, nadprogramowego masażu.
Nastąpił
trzeci, ostatni dzień zabiegu.
Pani masażystka uznała, że w związku z perturbacjami, jakie
mnie dotknęły przez te dwa dni, jako zadośćuczynienie doda mi do czasu masażu 5 minut gratis. No cóż, kobieta chciała
jak najlepiej zrehabilitować się. Przyjęłam to bez specjalnego entuzjazmu , ale tym razem położyłam się na czwartym łóżku .
Będę 5 minut dłużej unosić głowę, z obawy o wzrok. Odprężyć się na tym łóżku
będzie trudno- pomyślałam. Dotrwałam
bohatersko do końca bez kolizji.
Jaki mam kolor włosów? Co z tego że jestem……
blondynką, ale naturalną. O nie….. nie z tych głupich dowcipów. Kruczowłose i
rudzielce nie dostawały dodatkowych punktów za kolor włosów w czasie rekrutacji
na studia. Skąd ta fałszywa opinia, że są mądrzejsze? Zazdrość. Po prostu zazdrość!
A ja mam czasem
pecha i wcale nie mam zamiaru z tego tytułu rozpaczać.