Translate

niedziela, 20 września 2020

SANATORYJNA SAMOKOŁYSANKA





- Dzień dobry, dziadziusiu! Kiedy wracasz, bo bardzo się za tobą stęskniłem?
- Ja, też, Kubusiu, ale w środę już się zobaczymy.
- Dziadziusiu, a czy masz tam w sanatorium chociaż wygodne łóżko?
- W miarę, Kuba, nie narzekam. Przecież i tak w ciągu dnia mam masaże i kąpiele.
- Czyli na nic nie narzekasz?
- Jakbym śmiał! Mam dwoch kolegów w pokoju. Nie jestem sam. 
- To nie jest Wam za ciasno? Macie aż 3 łóżka? Ale ta sypialnia musi być wielka, łał!
- Oczywiście, że 3 łóżka, przecież każdy musi mieć własne, ale pokoik jest, niestety, niewielki.
- A czy Ty tam też chrapiesz ? Ja bym nie wytrzymał, gdyby trzech panów chrapało na zmianę, albo jednocześnie.
- Ja, nie chrapię, a kolega tylko trochę, ale za chwilę przestaje.
- To dziwne. Babcia mówiła mi , że chrapiesz. Gdy ja trochę kłamię, to babcia mówi, że mijam się z prawdą. Ciekawe jakim pojazdem się mijam? A wiesz, dziadziusiu, że wczoraj pożyczyłem sobie od cioci Małgosi, sąsiadki, starą hulajnogę? Mam nadzieję, że pozostanie u mnie już na zawsze, jak ją poproszę. Przecież Kajtek to już Kajetan, po co mu ona, i do tego jeszcze zepsuta. Naprawiłem ją , wiesz? Zrobiłem sobie schodki z puszek od farb, wdrapałem się po nich na stół w twoim warsztacie, znalazłem śrubkę i krzyżak na wiszącej nad nim półce i sobie naprawiłam, tę hulajnogę. Pamiętasz moją, zostawiłem na placu zabaw i mi ukradli. Trochę ta śrubka wyskakiwała, więc babcia okleiła mi srebrną izolacyjną taśmą klejącą, tą, co ty, dziadziusiu, zabroniłeś mi ruszać. Rozgniewasz się na babcię za to, czy na mnie?

Tak przedstawia się transkrypt  dzisiejszej rozmowy telefonicznej stęsknionego wnuczka z dziadkiem, przebywającym w sanatorium w Kołobrzegu.

Myślę sobie, że lepiej gnieść się w sanatorium  w trójkę w maleńkim pokoiku z trzema łóżkami, niż z dwoma, bo jeden z kuracjuszy  musiałby spać ... w wannie, jak pan Bącz w Kabarecie Starszych Panów.

Samokołysanka Bącza
- Mieczysław Czechowicz i Jeremi Przybora

Niech ja zasnę –
niech mam sny jak me oczęta jasne –
za firanką moich rzęs
niech mi szczęścia śni się kęs,
gdy już zasnę.

W sen spowity niby w pnącz
śpij pan, śpij pan, panie Bącz.

Niech ja lulnę –
niech ma dla mnie mroki noc przytulne –
niech zła mucha ani nic
nie tknie jagód moich lic,
gdy już lulnę.

Dłonie już na kołdrze złącz –
lulaj mi pan, panie Bącz.

Niech ja kimnę –
niech rozgrzeją mi się stopy zimne –
niech nie wciśnie mi się ziąb
pod okrycie ciepłe w głąb,
gdy już kimnę.

Sen jak poncz z ust nocy sącz –
kimaj mi pan, panie Bącz.

Niech ja chrapnę –
w kolorowe sny niech duszą drapnę –
ciału zaś w piernatach snu
niechaj będzie jak we mchu,
gdy już chrapnę.

Samokołysanką bądź –
chrap pan, chrap pan, panie 
Bącz

Z tym powrotem kuracjuszy z sanatorium jest mały dylemacik. Czy przyjąć ich do domu bez potwierdzenia właściwego wyniku testu, że nie przywozi jakiegoś koronawirusa?

Sanatoria nie przyjmują kuracjuszy na leczenie bez testu . Koszty pokrywa NFZ, ale już nie wiadomo, w jakim stanie zdrowotnym stamtąd po 3 tygodniach wracają. Tego problemu już NFZ nie rozwiąże. Pozostaje ewentualny test zarządzony przez domowników przyjmujących delikwenta do domu.

Jeśli mieszkasz w domu z ogrodem i chociaż jednym na nim drzewkiem, wówczas taki test jest łatwy do przeprowadzenia.