Translate

poniedziałek, 6 grudnia 2021

NIBY MIKOLAJKI, ALE JAKOŚ MI NIE W SMAK

 

Jak to człowiek nie docenia chwili.

Jeszcze w 2019 roku robiłam sobie, przepraszam - wnukom , zakupy Mikołajkowe i wydawało się, że "płaczcie narody", czego to ja wtedy nie doświadczyłam...

Z resztą, Drogi Gościu, sam się przekonaj, ale wróć na dalszy ciąg tego, czego doświadczyłam dzisiaj. Kliknij sobie w czerwone 😀

tutaj  

Ludzie różnie reagują na stres.

Jednym ciśnienie podskakuje, może to czują, chyba, że są posiadaczami aparatu i widzą to naocznie. Inni nie powiem, że nie widzą i nie czują skutku stresu, ale reagują w nieprzyjemny sposób, bo do takich objawów fluxus ventris zaliczyć nie można. I mówić bezpośrednio też zbytnio, a pisać na blogu tym bardziej, nie wypada. Ale objaw ten jest jednym z kilku, który naprowadza na ... koronawirusa.

I bądź tu mądry i pisz...bloga.

Już 16 dni walczymy z tym wirusem. Nie powiem, że go gościmy w domu, bo sam się gdzieś przyplątał i do nas przywlókł. Izolacje, kwarantanny, tęsknota, boć to rodzina wielopokoleniowa, więc nie ma między nami granic utartych. Młodzi na górze, dziadkowie na dole, a tu sanepid nakazuje stosowanie rozgraniczeń wg jeszcze innej swojej mapy.

Posłuszni stosowaliśmy się do zasad. 

Kuba tak to widział:

Tata  chory w izolacji przez 10 dni.

On z braciszkiem - kwarantanna przez 14 dni, lub test po 10 dniach i do decyzji sanepidu o ewentualnym skróceniu.

Pozostali dorośli, czyli mama i dziadkowie - bez ograniczeń.

Po 10 dniach test antygenowy (z apteki) był dla wnuków negatywny.

Radocha! 

Mikołaj będzie mógł wejść do domu bez zastrzeżeń.

 Wszyscy nie posiadaliśmy się z radości.

Przytulanki, uściski, pobyt u dziadków w salonie , wspólnie spędzany czas na dworzu ..


Śnieg pokrył całe podwórko, również naszą rajską jabłonkę.

Póki co, Kuba szaleje.

Nawet Kubie udało się popsuć  zeszłoroczny prezent, bobslej- sanki. 

Najechał na saneczki Michała i w kierownicy coś zagruchotało.

Jakie szczęście, że ma pomysłowego dziadka! Przecież coś tam zaradzi i naprawi... Ostatecznie przecież Mikołajki! 

 Sęk w tym, że już internetem nic się nie zdąży kupić. Dostawy nie nadążają.




Nawet Toffi zainteresowała się, czy w tej kraksie nie został przede wszystkim poszkodowany Michałek.  Na szczęście... wyszedł cało.




Chłopcy zażywają świeżego powietrza...

Ale przed nimi jeszcze test, którym należy się okazać w sanepidzie i w szkole.
Traktowaliśmy go, jako wymagany "papierek" potwierdzający już wcześniej  zrobiony test antygenowy.

Kuba nawet obrał sobie metodę do zastosowania, aby operacja była mniej dotkliwa (w przenośni i dosłownie). Przekonał do niej panią pobierającą  materiał do badania. Właśnie o ten materiał chodziło. Lekko dmuchnął noskiem, aż pani tego  "materiału" starczyłoby dla wszystkich czekających na test w kolejce. Ma, czego chciała. Młodszy nie miał żadnych obaw przed badaniem, nie zdając sobie sprawy, że będzie niezbyt przyjemnie.

A więc po strachu. Trzeba było poczekać do następnego dnia.

Nie, to miało przecież być inaczej!!!

Chłopcom wyszedł test pozytywnie!!!!

Rodzina w szoku. 

W takim razie co z resztą, mamą, dziadkami... Kiedy oni się zarazili?

Oczywiście u mnie wystąpił pierwszy objaw opisany na wstępie tego wpisu... fluxus ventris, ale od razu mnie uspokoili, że to moja reakcja na stres, niekoniecznie  covid.

Gotowi byliśmy pędzić i zrobić sobie też testy. Po ochłonięciu i rozmowach telefonicznych z bardziej i mniej zaprzyjaźnionymi lekarzami i pielęgniarkami uspokojono nas, że w teście mogą być jeszcze ślady przechorowania covidu do m-ca. Chłopcy prawdopodobnie jeszcze przed tatą zachorowali, najpierw Kuba z temperaturą, bólami głowy  i przypadłościami brzuszno-jelitowymi, potem Michałek z występującą wysoka temperaturą. Jeśli nie mamy objawów to, nie ma sensu robić sobie testu, bo nawet jeśli coś jest na rzeczy, to po trzeciej dawce szczepionki przejdziemy leciutko. No nie wiem... nasz kolega od trzech dni po trzeciej dawce  leży już w grobie. Też położył go covid.

Tylko kontakt z dziećmi bez "całusków". Taaaak, a wczoraj całusów było bez miary. Dzisiaj do południa nie mniej.

Po kilku godzinach "zadzwonił" sanepid. Chłopcy izolacja do 15-ego. Pozostali wolni.

A do południa tak pięknie było...

Poszłam do pewnego sklepu z zabawkami po prezenty dla wnuków (w imieniu Mikołaja). Nie czytając "cenówki" nabyłam m.in. auto dla Kuby, nie wiedząc, że tam cała w pudełku schowana dyskoteka.

Muzyka typu łup, łup, łup, migające światła, pojazd jeżdżący nawet na 2 kółkach, a czasem wirujący wokół osi, że trudno jego kształt zauważyć.


Młodszy zabawkę edukacyjną tylko obejrzał, ale całe zainteresowanie skierował na dyskotekę brata.

Chłopaki w ogóle zadowoleni, że mogą auto rozpędzić w salonie dziadków (łącznie z aneksem kuchennym około 8 m długości).

A ja... Żeby uciszyć te swoje przypadłości, co je łacińską nazwą przedstawiałam, a teraz zdradzę na koniec, że to najpospolitsza biegunka 😀, pozostawiłam szalejące dzieciaki z dziadkiem i ich rodzicami,  zamknęłam się w sypialni, aby... się wyciszyć. Zapomnialam, że mam do dyspozycji No-Spa, hydroxyzinum i ... węgiel albo laremid ... i zasnęłam. Po przebudzeniu powstał ten wpis.

Zapraszam na grafikę związana z Mikołajem.












Santa's Time Off by Tom Browning




by Ulena Uwarowa


A New Suit for Santa by Tom Browning















by Marcello Corti


by Donald Zolan
























Animacja: Irina Marinina/MIRA1/


Animacja: Irina Marinina/MIRA1/

by Kathryn Andrews Fincher  .
































by Jenny Nyström