Translate

wtorek, 27 lutego 2018

GWIZD

    


        Znam różne pudła rezonansowe. Grałam na skrzypcach, gitarze, mandolinie. Pudła sprawiały się znakomicie. Moje własne przy śpiewie - również. Chciałam więcej. Gwizdać. I to nie byle jak. Z modulacją. Może za duże od razu stawiałam wymagania, bo żaden świst, ani gwizd przypominający melodię, nie wydobywał się z mojego pudła rezonansowego. I to nie dlatego, jakoby brakowało mi kompletu uzębienia. A skądże! Darowałam sobie. W końcu ile tych talentów można udźwignąć ;-)



    Nie zdawałam sobie sprawy, że ta umiejętność przydałaby się teraz. Prześwitów w uzębieniu nadal nie mam.

       Kupiłam sobie gwizdek! 
       W jakim celu? 

      A czy byłam w stanie  dogonić uciekającego na rowerku wnuczka dojeżdżającego do skrzyżowania ulic mimo ostrzeżenia, z wrzaskiem:
-Zatrzymaj się... zatrzymaj, ulica!
Przecież nie miałam jeszcze wtedy stymulatora.
Dobrze, że ktoś nad nim czuwa.

Manfred Eichom - Anioł uczy się jexdzić na rowerze Opoka.com.p

     Nie jestem nieodpowiedzialną babcią. Wnuczek zna zasady. Obiecuje babci solennie je przestrzegać, ale lubi przycisnąć pedały. Twierdzi, że zatrzymałby się w odpowiednim momencie. Ale nie chcę sprawdzać. Przecież to czterolatek. A głosu nie słyszy, gwizdu zresztą też nie.
     Pozostaje tylko Anioł Stróż.

Dobrze, że nie mieszkam  w Grecji.

Znalazłam odpowiedni artykuł w tym temacie.
"Był wiosenny poranek. Panagiotis Kefalas, właściciel tawerny w maleńkiej greckiej wiosce Antii, pomyślał, że chętnie zjadłby śniadanie w towarzystwie swojej znajomej, Kyrii Kouli, mieszkającej w domu oddalonym o 200 m od jego restauracji. Skontaktowali się. Rozmowy nie poprzedził dźwięk dzwonka telefonu komórkowego. Wiadomość od Kouli dotarła do uszu Kefalasa w postaci serii gwizdów o wysokich tonach.

„Witaj, o co chodzi?” – odezwała się trelem Koula.
Kefalas zagwizdał: „Zjadłbym coś”.
„Zapraszam” – odparła Koula.
„Mógłbym dostać jajecznicę?” – poprosił Kefalas.


Koula
Ta niecodzienna konwersacja z pewnością wprawiłaby w konsternację obcego przybysza. Pierwsze jej słowo: „witaj” (kalós irthate po grecku, zapisane alfabetem łacińskim) przypominało zmysłowy gwizd – „tłit, tłio” – przy czym drugą sylabę stanowił dźwięk przeciągły i wysoki.
Z niektórych relacji wynika, że mowa gwizdana była przez stulecia najlepszym sposobem porozumiewania się pasterzy pilnujących stad owiec bądź kóz na zboczach gór. Obecnie jest na wymarciu, używana przez kilkudziesięciu mieszkańców Antii. Gwizd niesie się o wiele dalej niż krzyk i nie nadweręża strun głosowych. Jeszcze dziś emeryci mieszkający w tej wiosce położonej na południowym krańcu Eubei, drugiej pod względem wielkości wyspie Grecji, niekiedy stosują tę skuteczną formę bezprzewodowej komunikacji sprzed rewolucji technicznej, by przekazywać wiadomości, plotki lub wystosować zaproszenie na śniadanie.
Rozmowę Kefalasa i Kouli zarejestrowałem w maju 2004 roku. Od roku 2000 badam mowę gwizdaną na odległych terenach górskich i w gęstej dżungli na całej kuli ziemskiej. Przez ten czas, współpracując z naukowcami z różnych instytucji, odkryłem wiele języków gwizdanych dotychczas nieznanych. Ustaliliśmy, na jaką odległość docierają gwizdy. Zrozumieliśmy, jak wydmuchiwany przez usta strumień powietrza może stanowić reprezentację pełnych zdań, a także jak umysł odbiorcy jest w stanie odkodować ów przekaz."
Źródło: Julien Mejer „Scientific American”- 2017