Nie będę zaczynać od spraw najcięższych. Od lekkich, jak sen weźmie początek tego wpisu. Nawet dosłownie rozpocznę snem w ostatnich miesiącach, zakłócanym nad ranem przez mojego pupila, a raczej pupilkę. Wystarczy, że mąż wstanie pierwszy, a Toffi już łypie tymi swoimi czarnymi ślepkami na moją poduszkę. Jeśli widzi, że rzęsy leżą opadłe na policzki, sama układa się ponownie na swoim posłanku obok łóżka z niezadowoleniem i lekkim pomrukiem i zasypia jeszcze , a może tylko czuwa.
gif z Tenor
Teraz mój ruch, otwieram oko i spoglądam na zegarek, aby sprawdzić, czy jeszcze mogę pozostać w objęciach Morfeusza. Muszę to robić bez ruchu, bo tylko na to czeka psinka. Niestety, coraz ciemniejsze poranki i tarcza budzika niezbyt widoczna. Nawet pokusiłam się pół roku temu i zawiesiłam na ścianie naprzeciw łóżka duży dekoracyjny zegar retro z dużym cyferblatem, ale nic z tego, nie widać w szarości pokoju. Żałowałam, że nie świeci w nocy.
W końcu za kilka minut, bo dłużej ta ciciubabka nie da się ciągnąć, Toffi wspina się na łapki i liże mnie po dłoni. Gdybym dalej nie dawała znaku porannej aktywności, zaczyna bezczelnie szczekać. I tu już następuje pełna pobudka.
A teraz, po takim wstępie, mogę przejść do bardziej drastycznych opowiadań, w których wskażę los amerykańskich dziewcząt (Radium Girls).
Kobiety malujące blaty zegarków , styczeń 1932r. (Wikimedia)
Te młode kobiety były wprost szczęśliwe z zatrudnienia.
"(...) Praca była fantastyczna – mniej więcej trzy razy wyższa niż średnia płaca pracujących dziewcząt – a praca była lekka. Dosłownie praca była lekka, ponieważ głównym zadaniem, jakie powierzono młodym damom, było nakładanie świecącej farby na tarcze zegarów, wskaźników przyrządów i zegarków na rękę dla United States Radium Company.
Po nałożeniu na tarcze cienkiej warstwy białej farby, impregnowanej nowo odkrytym pierwiastkiem radu, ich wskazówki naturalnie jarzyły się i ułatwiały odczytywanie w nocy lub w ciemnym rowie we Flandrii.
Bez wyjątku „dziewczynom radu” powiedziano, że farba jest bezpieczna w użyciu, więc praktycznie nie podjęto żadnych środków ostrożności, gdy miały do czynienia z niezliczonymi dawkami radioaktywnej trucizny, a nawet spożywały je (...)
(...)Mężczyźni, którzy pracowali dla USRC, nosili ołowiane fartuchy, aby chronić ich przed promieniowaniem, o którym wiadomo było, że ma skumulowany efekt. Dziewczyny ze sklepu nie miały żadnej ochrony, a nawet zachęcano do lizania pędzli, aby uzyskać drobny punkt w pracy nad szczegółami.
Powodem, dla którego firma stosowała tę różnicę, było to, że inżynierowie-mężczyźni mieli do czynienia z ogromnymi paczkami surowca, podczas gdy dziewczęta nigdy nie były narażone na więcej, niż niewielką ilość na raz. Dzień po dniu w czasie wojny i przez wiele lat dziewczyny z radem malowały wojskowe i cywilne zegarki i tarcze, liżąc pędzle i obchodząc się ze słojami z nalewką radową tak niedbale, jak z jakąkolwiek farbą.
Ta farba naturalnie przeniosła się na dziewczyny, których ubrania i skóra świeciły, gdy wracały z pracy do domu. Dziewczyny uznały, że to świetna zabawa; zapewnione przez swoich przełożonych, że są całkowicie bezpieczne.
Niektóre dziewczyny zaczęły nawet nosić swoje najlepsze suknie balowe do pracy w piątek, aby w ten weekend świecić na tańcu. Dziewczyny malowały paznokcie radem, posypywały włosy płatkami, a nawet nakładały go na zęby."
I tu już nie wiem, czy opowiadać, czy cytować dalej, bo historia z każdym wersem byłaby smutniejsza, a opis przebiegu choroby popromiennej, na którą zaczęły zapadać pracownice tego zakładu jest wyjątkowo drażliwy. Można zajrzeć na stronę Wikipedii tutaj
W przypadku większości radowych dziewczyn windykacja przyszła za późno. Wiele zmarło młodo, zwykle w straszliwym bólu i strachu, podczas gdy inne żyły przez wiele lat z osłabionymi kośćmi, utraconymi zębami i różnymi formami raka, co mogło być spowodowane kontaktem z radem jako nastolatki.
Karygodne jest to, że firma bagatelizowała warunki pracy kobiet i zlecała falszowanie wyników badań lekarskich, które mialy znaleźć przyczynę zachorowań. Ostatecznie firma USRC popadła w ruinę z powodu kosztów medycznych i sądowych.
Farba nasączona radem była nowym wynalazkiem w 1917 roku. Chociaż Pierre i Marie Curie po raz pierwszy zidentyfikowali ten pierwiastek w 1898 roku, dopiero w 1910 roku Marie z powodzeniem wyizolowała jego próbkę do pracy. Para od razu wiedziała, że ich odkrycie jest niebezpieczne.
Piotr i Maria Skłodowska - Curie, 1905
Maria doznała kilka nieprzyjemnych oparzeń, niewłaściwie obchodząc się z radem. Piotr powiedział kiedyś, że nie mógłby znieść myśli o dzieleniu pokoju nawet z kilogramem materiału, ponieważ obawiał się, że oślepi go to i spali mu skórę.
Curie pracowali z dużymi ilościami czystego radu. Powszechna mądrość w tamtych czasach była jednak taka, że odrobina tego materiału była dobra dla ludzkiego zdrowia. Na początku XX wieku setki tysięcy ludzi piło tonik z radem, myło zęby pastą radową i nosiło kosmetyki radowe, które nadawały skórze jasny, radosny blask.
Zmieszany z odpowiednim rodzajem farby, rad miałby świecić po wystawieniu na działanie światła, dzięki czemu tarcza zegarka pomalowana tym materiałem mogła wchłaniać energię w ciągu dnia i pozostawać widoczna przez całą noc. Był to jeden z cudów nauki bardzo optymistycznego wieku.
Co cię nie zabije, to cię wzmocni?
Tamte dziewczyny radowe zapłaciły zdrowiem lub życiem za błędy swych pracodawców i za brak pełnej wiedzy na temat skutków dzialania radu, natomiast obecni chorzy na raka często zawdzięczają zdrowie, czy nawet życie radioterapii.