Mniej postów (mam na myśli moje "artykuły" blogowe) w Wielkim Poście.
No bo lubię! Co mam siebie i Was oszukiwać. Lubię pisać. Może nawet powinnam dosadniej określić stopień tej czynności.
Posłużę się tu przykładem małego, bo 3 letniego synka przyjaciół.
W zasadzie był niejadkiem, ale w towarzystwie, to i owszem, zjadłby wszystko to samo, co widzi u innych na talerzu.
Odwiedzał sąsiadów w różnych porach dnia, miał tam kolegę w swoim wieku. Trafiając na porę śniadaniową, zobaczył na talerzu twarożek ze szczypiorkiem i od razu zadeklarował:
W zasadzie był niejadkiem, ale w towarzystwie, to i owszem, zjadłby wszystko to samo, co widzi u innych na talerzu.
Odwiedzał sąsiadów w różnych porach dnia, miał tam kolegę w swoim wieku. Trafiając na porę śniadaniową, zobaczył na talerzu twarożek ze szczypiorkiem i od razu zadeklarował:
"Ja chorernie lubię ten scypiorek!".
Tak mu się to określenie spodobało (bo widział reakcję dorosłych), że użył je w następnej sytuacji. Kiedy zszył sobie palec zszywaczem ojca i był już po zabiegu, na radę pielęgniarki, aby nie bawić się takimi przyrządami taty, bo to nie zabawka, też odpowiedział:
"Ale ja chorernie lubię się bawić zsywacem i dziurkacem taty".
No to teraz wiecie jak ja lubię (w jakim stopniu) pisać te posty - CHORERNIE.
Piszę je również dlatego, aby zdążyć zostawić kilka luźnych słów moim potomkom, którzy są "zarobieni" i nie czytają wcale mojego bloga. Może kiedyś wnukowie pomyślą, że ich babcia też była normalną dziewczyną, kobietą z marzeniami, pilną obserwatorką i uczestniczką stosunków międzyludzkich. Póki mi wzrok pozwoli, biegnę przed siebie. Na razie ostrość niezła, gorzej z polem widzenia.
Moja koleżanka Ewa stwierdziła, że jest tak zapracowana (a wierzę jej, bo wrobiłam ją sama w moje zastępstwo), że nie ma czasu czytać mojego bloga.
Obiecuje, że jak tylko się wyrobi, to .....na pewno, tymczasem czyta jej mąż i sądzi, że muszę bardzo dużo czasu spędzać przy komputerze (27 dni od założenia bloga - 52 opublikowane posty).
Otóż nie, jest w błędzie! Pisanie posta zajmuje mi niewiele więcej czasu, niż czytanie go. Chyba, że wydłuża się przy wyszukaniu i wklejaniu zdjęć. Dochodzi wtedy jeszcze 3-5 minut.
Na strunowych instrumentach muzycznych palcowanie szło mi dużo szybciej, niż na klawiaturze laptopa (może dlatego, że nie jestem klawiszowcem), ale jak to śpiewa Andrzej Grabowski:
Ja wam mówię: jest dobrze,
Jest dobrze, jest dobrze,
Ale nie najgorzej jest.