Translate

wtorek, 2 lutego 2016

c.d. ARTYSTA LUDOWY NA ROZKAZ

    

Góral czuje pismo nosem, że może coś z nami utarguje, myśli, myśli i tak oto kombinuje:
          - Panocki niech wykopią rowek pod fundament ogrodzenia, za który miałem się wziąć. Ja wtedy zamiast rozpoczynać tę robotę - zabiorę się do rzeźbienia. Muszę przecież w sobie odnaleźć wenę twórczą, trochę czasu mi z tym zejdzie, ale zamówienie przyjmuję. 

         Rzeżbiarz tak skutecznie chroni swoją prywatność, że w żaden sposób nie można podpatrzeć stopnia zaawansowania prac. Dopytujemy dzieci, gdzie tata, one niezmiennie odpowiadają, że jest w pracowni (tj. w szopie) i zakazał, aby mu przeszkadzać.

          Tymczasem "panocki" przez kilka dni każdego ranka wykuwają szpadlami rowek, a przydałyby się kilofy. Kopią w skalistym podłożu, tracąc potrzebne siły na późniejsze wspinaczki górskie. Trudno, artysta niech pracuje, jeśli tę wenę znalazł.

            W kilka dni później, dziwnym zbiegiem okoliczności spotykamy w "godzinach pracy twórczej" naszego górala przy barze w knajpie, ale udając, że nas nie widzi, wymyka się chyłkiem tylnymi drzwiami za bufetem.

              Ach, to stąd ta wieczorna wesołość, ale żeby tak nas oszukiwać? Raczej codziennie tego rytuału chyba nie stosuje, bo kiedy w takim razie rzeźbi? Oj, czy nie należy czasem naszą ustną umowę aneksować? Zrywać jej już nie będziemy, bo za 2 dni upływa czas naszego pobytu, a przecież w końcu parę metrów skalistej ziemi zostało wykopane.

           <><><><><><><><>

              Jesteśmy już przygotowani do wyjazdu, czekamy jeszcze na Miśkę no i rzeźby. Wreszcie góral przynosi nam pieska i paczkę z rzeźbami, dziękując za trud przy wykopach pod fundamenty:
             - Co prawda za dużo panocki mi nie ukopali, ale to zawsze jakaś ulga dla mnie. Rzeźby obejrzycie sobie w domu na miejscu. Będziecie zadowoleni, dobrze zapakowałem, aby się w podróży dzieła nie zniszczyły.

            No dobrze, przecież godziliśmy się na dowolność tematu. Zegnamy się ze zasmuconymi chłopcami, którzy jeszcze ostatni raz tulą Miśkę oraz z gospodarzami.

         Jedziemy, ale nie wytrzymujemy długo, bo na pierwszym parkingu, który musieliśmy zaliczyć dla zaspokojenia potrzeb, nie tylko Miśki, otwieramy przy okazji paczkę.
Zawartość nas zdumiewa. W paczce znajdują się rzeźby z kawiarni! 






         Kto by przypuszczał, że cwaniaczek jest mimo wszystko tak szczodry? Przecież to on wg jego wieczornych bajań, zupełnie inaczej określał się osiem lat wstecz, kiedy "załatwiał ślub". Pytając księdza o kwotę, jaką ma uiścić związaną z kosztami ukwiecenia kościoła, usłyszał odpowiedz:
         -  Właściwie na wasz ślub kościół już będzie udekorowany przez parę, która przed wami będzie ślubowała., ale jeśli będziecie szczodrzy, to możecie im coś dorzucić.  Księżulo usłyszał krótką odpowiedz: 
           - To my nie będziemy szczodrzy!

 <><><><><><><><><>

    Góral ma wykopany w niewielkiej części rów pod fundament, za który zapłacił rzeźbami, jednocześnie mile spędzając czas na biesiadowaniu w knajpie.

     "Panocki" mają swoje rzeźby, okupione własnym potem.

     Jedynie stratę ponieśli mali góralczykowie, pożegnawszy się z Miśką, za którą będą tęsknić, dopóki w zagrodzie nie narodzą się nowe szczeniaczki.