W okresie przedświątecznym rezygnujemy z wszelkich dłuższych wypadów, bo przecież czekają nas przygotowania domu na ten radosny czas. Ale... jeśli żona musi wyjechać, dajmy na to, zawodowo?
A tu jeszcze sportowe transmisje ze skoków albo piłki nożnej? Jak wywiązać się z obietnicy danej żonie:
"Nie, martw się, Kochanie. Wrócisz, zastaniesz dom pięknie wysprzątany na święta."
Czy można oglądać mecz w pojedynkę ( o suchym "pysku")?
Wiadomo, koledzy sfatygowani nieco, opuszczają w końcu towarzyskiego słomianego wdowca, wcale nie mniej sfatygowanego. Wcześniej pomogli "posprzątać" naczynia, wkładając do wody, aby nie przyschły do rana.
Konstanty Ildefons Gałczyński
i Konstantym Ildefonsem
na temat
porządków świątecznych
Mikołaj: Jak tam, panie Ildefonsie,
czy porządki już robią się?
Konstanty Ildefons: Tylko bez tych "się", gwiazduchno:
"Się" - to bujda. "Się" to próchno.
Owo "się" połóżmy w grobie.
Nie "się" robi, lecz ja robię.
Jeden cegły. Drugi rymy.
Wy robicie. My robimy.
Mikołaj: Dobrze. Dobrze. Przestań stękać.
Już nie będę sięsięsiękać,
a rozmowy naszej wątki
to są świąteczne porządki,
przeto powiedz mi, gołąbku,
czy już wszystko masz w porządku?
Konstanty Ildefons:
Niezupełnie. Ale prawie.
Zaraz wszystko ci przedstawię:
Najprzód starłem horrendalność,
wymiotłem niepunktualność.
Mikołaj: Jak to? Miotłą? Mów, perełko.
Konstanty Ildefons: Właśnie. Miotłą i miotełką.
Bowiem, panie Mikołaju,
są tacy, co się spóźniają,
czas dla nich to woda mętna,
bo nie czują czasu tętna.
Mówi taki jeden z drugim:
'Przyjdę o godzinie drugiej".
A tu już i piąta mija,
gdzieś się zapodział bestyja,
gdzieś się błąka, gdzieś grasuje,
horrendalny złodziej czasu,
chodzi tępy, chodzi bierny,
cóż dla niego znaczy termin.
On tak lubi mglisto-mglasto,
między trzecią i trzynastą...
gdzieś... w czwartek... koło Filtrowej -
jak hermenegildy owe,
co czas mierżą takim kątem:
'Raczej w piątek. Koło piątej".
A my, panie Mikołaju,
czas cenimy w naszym kraju.
Niechaj grom satyry palnie
w to słówko 'ewentualnie",
w te paniusie, mój Mikusiu,
w tych cacusiów-ewentusiów.
Mikołaj: Amen. Amen. Amen. Amen.
Niech satyra zda examen.
Jam też nie żałował ręki
dla różnej płci hermenegild;
lecz powiedz, Ildefonsini,
cóżeś jeszcze tam wyczynił,
w jakieś jeszcze strzelał ptactwo?
Konstanty Ildefons: Ano, w ględziarstwo, w mętniactwo.
Mikołaj: Cóż to znaczy, na Jowisza?
Takich słówek-żem nie słyszał.
Konstanty Ildefons: Zaraz ci to. Mikołajku,
wytłumaczę: Przykład: Jajko
Mikołaj: znosi kura.
Konstanty Ildefons: Ano właśnie
Ale czasem człowiek zaśnie,
nim się dowie, o co chodzi -
bo ta... ten... hermenegilda
bardzo estetyczny styl ma
i w tym stylu ględzi co dzień
:
'Jajko... problem... jest... jajczany...
kura... tak powiem... ptaszyna..."
I w tym sensie. Wykapany
'Metafizyk" Fonwizina;
ględologia na koturnie,
nie wesoło, lecz pochmurnie,
a grunt, żeby niekonkretnie.
Niekonkretnie? No, to świetnie.
Już rozumiesz?
Mikołaj: Ni pół słowa.


Ja muszę przyznać, że jak nadzoruję męża przy świątecznych porządkach, to nawet dobrze je wykonuje :). Zabawny wierszy i miło go się czytało. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że zawartość moich mebli, szafek, jest segregowana przeze mnie logicznie, jednak po sprzątaniu męża, szukam rzeczy przez kilka godzin. Ale sprząta na glanc. Pozdrawiam!
UsuńPomagam zonie przy sprzątaniu i jest OK. Natomiast na działce, gdy ona posprząta, to nieraz długo czegoś szukam. Zwłaszcza drobne rzeczy, np. wiertła. Pozdrawiam!
UsuńLubię porządek, choć pedancikiem nie jestem. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki zapozdrowienia. Z pedancikiem nie wytrzymała bym. Miłej soboty.
UsuńPrzepraszam za błędy w odpowiedzi,ale to wina komórki
OdpowiedzUsuńKażdy bałaganiarz ma w sobie więcej luzu i to w nich lubię. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMasz rację.Pozdrawiam.
UsuńPedant chce wszystko i wszystkich kontrolować. Pozdrawiam
Usuń