I znów wracam do "brzydkich słów", a raczej granic słownictwa przyzwoitego. Na co daję przyzwolenie swoim uszom, a od jakich mi więdną.
Nie moją winą jest, że wychowałam się w rodzinie, gdzie przekleństw ani "przecinków ostrych" nie stosowano. Szkoła średnia ( przykładnych przyszłych nauczycielek), też mnie od nich uchroniła. Dalej już studia, życie zawodowe, wybór znajomych i przyjaciół, a w końcu męża, pozwolił mi w dalszym ciągu trwać w świecie niemalże literackiego słownictwa. Żyłam trochę, jak odseparowana szklanym kloszem. Słuch mam jednak wyostrzony, z muzycznym wykształceniem nie mogłoby być inaczej, narażony był jednakże na wyłapywanie tych niestosownych , wg mnie, wyrażeń. Przyznam się, że cierpiałam bardzo, ale z tego cierpienia do tej pory się nie wyzwoliłam. Chyba teraz nie muszę tłumaczyć, że jako wykształcony muzyk, jednak nie udało mi się "pokochać"... rapu ( mimo, że w rodzinie bliska osoba jest związana z bardzo sympatycznym rapowcem z najwyższej półki).
Byłam świadkiem ładnych parę lat temu, kiedy na wspólnej sali szpitalnej na oddziale położniczym wybudzano jedną ze "świeżo upieczonych" mam. Tyle przekleństw, ile usłyszeli pod swym adresem lekarz i położna od półświadomej młodej kobiety, w życiu jednocześnie nie słyszałam.
Od tamtej pory mam świadomość, że ta moja podświadomość, która kumuluje te wszystkie określenia, których w praktyce nie używam, mogłyby, np.: wybuchnąć w przypadku stosowania uśpienia mnie przez narkozę w jakichś operacjach medycznych. Do tej pory ta wizja nie doczekała się realizacji, ponieważ wszelkie zabiegi operacyjne odbywały się, na szczęście, na znieczuleniu miejscowym.
Na okoliczność wyboru dzisiejszego tematu , odgrzebałam w sieci utwory satyryka Andrzeja Waligórskiego .
Pierwszy wierszyk będzie zawierał "brzydkie słowa", a drugi bardziej niewinny w tym temacie, skłania do refleksji, gdzie stawiać granice, szczególnie wychowując wnuka;) Czy przyjęłoby się Kubie wyrażenie: "motyla noga!!!" czy raczej "wciórności !!!". Chyba w przedszkolu już zdążyli mu koledzy poszerzyć zasób słów;)
Zapraszam:)
Zapraszam:)
Jagienka i orzechy
Żyła raz jedna panienka
Która zwała się Jagienka;
Wiele z niej było pociechy,
Bo tłukła pupą orzechy.
Opisał ją, że jest taka,
Sam pan Sienkiewicz w Krzyżakach
Wpierw żyła w cnocie jak mniszka,
A potem wyszła za Zbyszka.
I wiodło im się chędogo,
Chociaż, niestety, ubogo,
Bo się pokończyły wojny,
Zaczął się okres spokojny,
A rycerz - rzecz znana wszędzie -
Żyje z tego, co zdobędzie.
Ruszył więc Zbyszko konceptem
I wpadł na taką receptę:
Przywiesił na bramie druczek,
Że tu się orzechy tłucze
I od każdego orzecha
Zgarniał taryfę do miecha.
Laskowy orzech maleńki
To nie problem dla Jagienki;
Mogła za jednym przysiadem
Stłuc całe pół kilo zadem,
A gdy dorwała fistaszka
Zostawała z niego kaszka.
Niewiele też większej troski
Przysparzał jej orzech włoski.
Aż raz przybył jakiś młokos,
Przywożąc z Afryki kokos,
I zwrócił się do Jagusi,
Że mu tę rzecz roztłuc musi.
Spłoniła się żwawa młódka,
Wzięła dech, napięła udka,
Pomodliła się przelotnie
I w ten kokos jak nie grzmotnie!
Niestety twarda skorupa
Nawet przy tym nie zachrupa...
Wrzasła Jaguś wniebogłosy,
Podskoczyła pod niebiosy
I jak drugi raz przywali!
...a ten bydlak jak ze stali!
Natomiast biedna dziewczyna
Zrobiła się całkiem sina,
Oddech jej się jakby urwał,
Wymamrotała: - O k...
Potem się zaniosła wyciem
I się pożegnała z życiem!
Wniosek: Na ogół umiemy
Rozgryzać własne problemy,
Lecz zagraniczne nowości
Przysparzają nam trudności!
Morał: Tylko wzrost oświaty
Może zmniejszyć nasze straty.
I hasło bezwarunkowo:
Mniej d..., a więcej głową!!!
DYLEMAT
Mały Zyzio brzydko klął
Więc go raz diabełek wziął
Ten diabełek był przebrzydły
I Zyzia nadział na widły
I posadził go w Hadesie
Na rozpalonym sedesie!
Diabły się zebrały wokół
I chciały robić protokół
A jeden spytał wśród krzyku
Gadaj jakżeś klął chłopczyku?
A Zyzio odrzekł w żałości
Joe Monster |
Kląłem psze diabła "wciórności"
Czasem także kląłem tak:
"A żeby cię trafił szlag"
oraz "Niech cię krew zaleje"
A diabeł jak się zaśmieje!
Aż przewrócił się na dechy
Taż to nie są żadne grzechy!
Krzyknął głośno - miejsce zróbcie!
I chłopczyka kopnął w pupcię
Zyzio tylko wrzasnął "jaju"!
I poleciał wprost do raju
Gdzie posadkę dostał niezłą
I prześliczne białe giezło
taki system jest do bani
Bośmy zdezorientowani
Więc pytamy wszystkich chytrze:
Czyż są klątwy jeszcze brzydsze?
Co prawda, temperatury obecnie są w Polsce iście piekielne, więc co niektórzy, zaradni , nawet i w piekle już byliby zahartowani. Dlatego pozwalają sobie na słowne grzeszki ;)
Wiem, że człowiek będzie zdrowszy, jeśli będzie mógł rozładować swoje emocje, a do nich należy też złość. I wybiera do tego różne formy, nie tylko słowa, czy całe wyrażenia te przeze mnie nieakceptowane.
Jednak w ten sposób, żadnych emocji się nie rozładuje.
Tu już pan jest bardziej "wymowny" w swoich reakcjach, choć już nawet werbalnie wyrażać nie musi.
Ale ta wkurzona kobieta z nożyczkami w ręce... bliźniemu krzywdę dokonać zamierza.
I co z tego, że nie używa "brzydkich słów".... Za to też czekać ją może kara;)
Chyba, że okaże skruchę...
Chyba mnie nie zlinczujecie za moje poglądy. Proszę, potraktujcie ten wpis z przymrużeniem oka.