Ja nie mam co na siebie włożyć!
Mój mąż zna tę śpiewkę od lat. Ale nie tę Zuli Pogorzelskiej, czy śpiewanej niżej przez Alinę Janowską.
Antolka ma dwadzieścia lat i męża bogatego,
Przy boku Stacha swego rozkosznie dni jej biegną.
Ma pełne szafy sukien, futer i koszulek nawał,
Lecz kiedy jest karnawał, na męża wpada zła:
Ja nie mam co na siebie włożyć,
To skandal, niesłychany krach.
No spróbuj mą szafę otworzyć,
Sto sukien, a każda jak łach!
Ja nie mam co na siebie włożyć
I wyglądam jak na wróble strach!
Kto winien, że wylewam łzy?
Ach, tylko Ty! Ach, tylko Ty!
On to zna z autopsji.
Mam kilka szaf, ale pytanie: "w co się ubrać" stawiam "odwiecznie" to samo. Dobrze, że mieszkam z córką. W sierpniu, szykuje nam się imprezka, wesele siostrzeńca. Obecność niemalże obowiązkowa (jestem matką chrzestną), więc będzie wydatek nie tylko na strój.
Ostatnio pytanie "w co się ubrać" jest już retoryczne, bo mąż uważa, że szkoda mu słów.
A jednak dzisiejszej młodzieży płci "brzydkiej" nie jest obojętny strój kobiety.
Nawet dziwne jest, że chłopcy pamiętają sukienkę dziewczyny, tzw. rzucik, kwiaty czy kratkę. Co więcej, sukienka może być nawet tematem piosenki.
Long&Junior- "Kolorowa sukienka"