Translate

piątek, 5 lutego 2016

PARYŻ. KANKAN W NAMIOCIE - .VII odc, "WOJAŻE...."


         

Paryż przyjmuje nas na całe 3 dni. Lokujemy się na campingu w Lasku Bulońskim. Zwiedzamy wszystko, co godne uwagi turysty, na pierwszym miejscu oczywiście Wieżę Eiffla. Tę nie potrzeba przedstawiać jako   najbardziej rozpoznawalną budowlę na świecie. W dzień rozczarowuje mnie ogrom  żelastwa. 






       Co innego wieczorem, kiedy oświetlenie podkreśla czar wieży.

        Następnego dnia zwiedzamy  wszystkie możliwe zabytki, w tym Katedra Notre Dame oraz Bazylika św Serca na Montrmartre ,  ale też nie brakuje czasu na zakupy pamiątek.  Wieczorem wydaje  się, że wszyscy już zmęczeni śpią  . 

     Pożną nocą słychać jednak jakieś chichoty, poruszenie w sąsiednich namiotach. Rano okazuje się przed wyjazdem, że niektórzy są trochę niedospani.

     Otóż poprzedniego  wieczora, "porządne" panie w towarzystwie jednego  z kolegów po obejrzeniu zabytków sakralnych postanowiły zrównoważyć doznania i zaszaleć. Bo jak to  w swojej fraszce Jan Sztaudynger napisał: 

"By równowaga nie była zwichnięta,
Podnosząc suknię, spuszczała oczęta".



     Przecież w Lourdes otrzymały po spowiedzi odpuszczenie grzechów. Mają już nowe konto!






Taniec z Moulin Rouge by Henri de Toulouse -Lautrec
     Kobietki wraz z męską przyzwoitką wybrały się do Moulin Rouge.Oczywiście zjadły tam wykwintną kolację z szampanem, a po powrocie w namiocie próbowały pełne animuszu zatańczyć kankana.





               Od kilku dni obserwowaliśmy zaciekłą  prezydencką kampanię wyborczą we Francji.

Przejeżdżając przez niewielkie miasto Perpignan na południu Francji, w kierunku Hiszpanii, widzieliśmy plakat wyborczy konkurenta Mitteranda,  komunisty  Marchaisa. Wizerunek polityka był przekreślony na ukos , a na nim dopisany wielkimi grubymi literami komentarz:  Marchais won in Polen! Jest mi głupio, że Polskę zachód widzi jako kraj komunistów. Oczywiście system - tak,  ale przecież od roku mamy Solidarność.


               Drugi przypadek, też ustawiający nas do pionu wydarzył się  na przejściu granicznym w Pirenejach., kiedy po 10 dniach pobytu w Hiszpanii przychodziło nam przekraczać granicę do Francji. Hiszpanie nas przepuścili bezproblemowo, natomiast Francuzi kazali zawracać, nie bacząc, że i tak wymanewrować kierowcy na tym odcinku jest bardzo trudno. Powód? To nie jest przejście dla komunistów!


         Nic nie pomógł plakat z Matką Boską Częstochowską, jaką kierowca umieścił w przedniej szybie już w Lourdes. Wg Francuzów każdy Polak to komunista!  A może podpatrzy, że w zboczach gór są fortyfikacje?


             Skierowano nas  wówczas bliżej Zatoki Biskajskiej. To kosztowało  każdego członka  wycieczki dodatkowo po 8 $. Trasa nieplanowana, podróż wydłużyła się na tyle, że do Lourdes wjechaliśmy późnym wieczorem, tracąc cały dzień planowanego pobytu.

          Trzeciego dnia pobytu w Paryżu trafiamy na zaprzysiężenie Mitteranda. To on, socjalista,  wygrał wybory prezydenckie.  


           Cały szlak jego przejazdu jest udekorowany flagami. Policja w galowych strojach stoi w kilku metrowych od siebie odstępach wzdłuż trasy przejazdu.  Limuzyna odkryta. Przejazd Mitteranda odkrytą limuzyną bulwarami Paryża wyglądał jak   wjazd triumfalny.

            Zaprzysiężenie odbywa się w Pałacu Elizejskim. Przy dźwiękach Marsylianki prezydent oddaje honory fladze i przyjmuje defiladę. 


       
Honorowa eskorta gwardii towarzyszy głowie państwa, udającej się pod Łuk Triumfalny. Później odbywa się zapalenie znicza przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Na koniec Mitterand przechodzi do Panteonu i tam składa  różę na grobach przywódców socjalistycznych. Mamy szczęście, że trafiliśmy we Francji na tak nierzadki moment społeczno-polityczny.


         Mijamy armaty, z których były oddawane  salwy honorowe i udajemy się do Luwru.


     Nie będę  na łamach bloga zdawać relacji ze stopnia podniesienia mojego poziomu kulturalnego po zwiedzeniu tego przybytku., bo to jest oczywiste, że oczy i dusza zostały odpowiednio nakarmione. 

    
      Na trasie  do Reims dziewczyny  spały w autokarze jak mopsy.