Już wiecie o mnie coraz więcej.
Jestem absolwentką:
- Liceum Pedagogicznego
- Studium Nauczycielskiego (kier. Wych. Muzyczne)
- Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecna nazwa: Szkoła Główna Handlowa) - Wydział Ekonomiczno-Społeczny, Kier. ekonomika pracy i polityka społeczna.
Z postów takich, jak:
"Na . Podniebne marzenia",
"Zagrożony obóz wędrowny",
"Kolonie" tutaj,
"Słowiki, słowiki, uciszcie swój śpiew"tutaj
oraz "Kobiecy punkt widzenia"
można odczytać mój dziecięco- młodzieżowy profil.
Następny okres niejednokrotnie będzie przybliżony w dalszych odsłonach
(patrz: "Warto wierzyć . Mojego profilu ciąg dalszy").
Jednak bardzo krótki epizod (5-letni), spowodowany chęcią odcięcia się od stresującej mnie przez wiele lat pracy zawodowej (główny ekonomista, dyrektor) był w sposób satyryczny, aczkolwiek nie pozbawiony podstaw realnych, przedstawiony w postach:
"W linię czy w kratkę?" oraz "Co by tu kupić?"". Fikcją jest w nich mój brak wiedzy ekonomicznej (patrz: rating), natomiast wątki z lodami oraz z brakiem decyzji, "co by tu kupić", jak najbardziej prawdziwe. Imiona zostały zmienione. Pewno jeszcze wrócę do opisania sklepiku w kontekście różnych sytuacji, jakie miały miejsce w poprzednim moim miejscu zamieszkania.
Obecnie po przejściu z administracji państwowej na wcześniejszą emeryturę, o której marzyłam przez ostatnie lata, rozkoszuję się wolnością.
Nie wyobrażam sobie kobiet pracujących dłużej, niż ja.
Moje zainteresowania opisałam w "Słowikach..." jak i w poście "Olej na płótnie". To tylko część moich fascynacji. Lubię pisać, ale oprócz dokumentacji tworzonych w pracy zawodowej nie miałam okazji i czasu stworzyć coś "literackiego" na piśmie.
Dopiero nagle odkryta choroba moich oczu (silnie zaawansowana jaskra z zanikającym już nerwem wzrokowym) zmobilizowała mnie, po kilkudniowym smutku, do zrealizowania tego, czego jeszcze nie zdążyłam.
Przeszłam 5 skomplikowanych operacji oczu, ale to nie zniwelowało moich marzeń ("Rybeńko, wytrzymaj" tutaj, "Kartoteka I i II").
Opisałam podróż na Florydę i wysłałam w formie papierowej i na dysku do USA kuzynom, dziękując im za gościnność. Wiedziałam, że kuzyn już był ciężko chory. Podobno sprawiłam mu tym radość. Gdybym czekała z opublikowaniem na blogu, byłoby za późno. Tadeusz już od nas odszedł ("Góral na Florydzie" tutaj).
16 lutego br. przyjaciółka opisana w postach: "Nasze anioły" tutaj, nakłoniła mnie do pisania bloga i spróbowałam. W "miesięcznicę" założenia bloga osiągnęłam ponad 1.000 odsłon z 56 postów ( stąd "Mniej postów w poście"). Jak widać były dni, kiedy publikowałam po dwa dziennie.
Nie liczę na dużo. Każdy Czytelnik sprawia mi radość, tym bardziej, że znajduję ich również poza Polską.
Jestem absolwentką:
- Liceum Pedagogicznego
- Studium Nauczycielskiego (kier. Wych. Muzyczne)
- Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecna nazwa: Szkoła Główna Handlowa) - Wydział Ekonomiczno-Społeczny, Kier. ekonomika pracy i polityka społeczna.
Z postów takich, jak:
"Na . Podniebne marzenia",
"Zagrożony obóz wędrowny",
"Kolonie" tutaj,
"Słowiki, słowiki, uciszcie swój śpiew"tutaj
oraz "Kobiecy punkt widzenia"
można odczytać mój dziecięco- młodzieżowy profil.
(patrz: "Warto wierzyć . Mojego profilu ciąg dalszy").
Jednak bardzo krótki epizod (5-letni), spowodowany chęcią odcięcia się od stresującej mnie przez wiele lat pracy zawodowej (główny ekonomista, dyrektor) był w sposób satyryczny, aczkolwiek nie pozbawiony podstaw realnych, przedstawiony w postach:
Obecnie po przejściu z administracji państwowej na wcześniejszą emeryturę, o której marzyłam przez ostatnie lata, rozkoszuję się wolnością.
Nie wyobrażam sobie kobiet pracujących dłużej, niż ja.
Moje zainteresowania opisałam w "Słowikach..." jak i w poście "Olej na płótnie". To tylko część moich fascynacji. Lubię pisać, ale oprócz dokumentacji tworzonych w pracy zawodowej nie miałam okazji i czasu stworzyć coś "literackiego" na piśmie.
Dopiero nagle odkryta choroba moich oczu (silnie zaawansowana jaskra z zanikającym już nerwem wzrokowym) zmobilizowała mnie, po kilkudniowym smutku, do zrealizowania tego, czego jeszcze nie zdążyłam.
Przeszłam 5 skomplikowanych operacji oczu, ale to nie zniwelowało moich marzeń ("Rybeńko, wytrzymaj" tutaj, "Kartoteka I i II").
Opisałam podróż na Florydę i wysłałam w formie papierowej i na dysku do USA kuzynom, dziękując im za gościnność. Wiedziałam, że kuzyn już był ciężko chory. Podobno sprawiłam mu tym radość. Gdybym czekała z opublikowaniem na blogu, byłoby za późno. Tadeusz już od nas odszedł ("Góral na Florydzie" tutaj).
16 lutego br. przyjaciółka opisana w postach: "Nasze anioły" tutaj, nakłoniła mnie do pisania bloga i spróbowałam. W "miesięcznicę" założenia bloga osiągnęłam ponad 1.000 odsłon z 56 postów ( stąd "Mniej postów w poście"). Jak widać były dni, kiedy publikowałam po dwa dziennie.
Nie liczę na dużo. Każdy Czytelnik sprawia mi radość, tym bardziej, że znajduję ich również poza Polską.
Zdaję sobie sprawę, że są tu również przypadkowe odsłony ludzi szukających materiałów na temat emerytur. Nie wiem jak czytać te statystyki. I podobnie, jak usłyszał Abraham targujący się się z Bogiem o darowanie kary dla Sodomy i Gomory, ja nie zniszczę swojego bloga, choćby znalazło się 10 Czytelników. Pójdę dalej. Nawet niech pozostanie 3 wiernych Czytelników, to i tak niech wiedzą, że szanuję ich bardzo.
Cieszę się z komentarzy. Mój pierwszy otrzymałam od Pani doktor stomatolog, który niezmiernie mnie rozradował ("Hurraaaaa!!!. Nie było dzisiaj ekstrakcji!!!" tutaj).
Jeśli z pewnych względów nie zajrzałeś Czytelniku do postu wyżej wymienionego, to przytaczam poniżej komentarz i moją odpowiedź (ale bez przeczytania całego postu duuuuużo tracisz).
Komentarz:
"Wszystko przeczytałam. Wszystko.Widać od razu, że wpis popełniony pod presją i w zastraszeniu (...rozmowa kontrolowana....rozmowa kontrolowana.....)
Przecież mówiłam wyraźnie :mierzyć rano, po nocnej zbiórce moczu. Drugi raz o 11-ej, po prasówce. Trzeci raz przed nocą, w celu wiadomym.
Z tak sporządzonym tygodniowym dzienniczkiem zgłosić się na rozmowę dyscyplinującą. I żadnymi mi tu wynikami młódki w warunkach cieplarnianych oczu nie mydlić.
A teraz spocznij, odmaszerować na spoczynek.
Aaaaa!!!!!Zęby!!!! Umyć!!!!
....rozmowa kontrolowana....rozmowa kontrolowana......"
Moja odpowiedź na komentarz:
No i sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało! Pani Doktor, nie wątpiłam w IQ. Zapomniała Pani przytoczyć pobudzenie do wzmożonych emocji. I tak po przeczytaniu (dopiero dzisiaj) komentarza oraz odfajkowania zaleceń, łącznie z poranną zbiórką moczu... ciśnienie z emocji (i już nie czaruję, jakobym była młódką) podskoczyło mi do 164/89 puls 60. Ale apanuję. Rozkaz wykonam! :-) "
A teraz, proszę, odsapnijcie nieco, bo zapraszam do II części mojego profilu na poście : Warto wierzyć... tutaj)
Cieszę się z komentarzy. Mój pierwszy otrzymałam od Pani doktor stomatolog, który niezmiernie mnie rozradował ("Hurraaaaa!!!. Nie było dzisiaj ekstrakcji!!!" tutaj).
Jeśli z pewnych względów nie zajrzałeś Czytelniku do postu wyżej wymienionego, to przytaczam poniżej komentarz i moją odpowiedź (ale bez przeczytania całego postu duuuuużo tracisz).
Komentarz:
"Wszystko przeczytałam. Wszystko.Widać od razu, że wpis popełniony pod presją i w zastraszeniu (...rozmowa kontrolowana....rozmowa kontrolowana.....)
Przecież mówiłam wyraźnie :mierzyć rano, po nocnej zbiórce moczu. Drugi raz o 11-ej, po prasówce. Trzeci raz przed nocą, w celu wiadomym.
Z tak sporządzonym tygodniowym dzienniczkiem zgłosić się na rozmowę dyscyplinującą. I żadnymi mi tu wynikami młódki w warunkach cieplarnianych oczu nie mydlić.
A teraz spocznij, odmaszerować na spoczynek.
Aaaaa!!!!!Zęby!!!! Umyć!!!!
....rozmowa kontrolowana....rozmowa kontrolowana......"
Moja odpowiedź na komentarz:
No i sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało! Pani Doktor, nie wątpiłam w IQ. Zapomniała Pani przytoczyć pobudzenie do wzmożonych emocji. I tak po przeczytaniu (dopiero dzisiaj) komentarza oraz odfajkowania zaleceń, łącznie z poranną zbiórką moczu... ciśnienie z emocji (i już nie czaruję, jakobym była młódką) podskoczyło mi do 164/89 puls 60. Ale apanuję. Rozkaz wykonam! :-) "
A teraz, proszę, odsapnijcie nieco, bo zapraszam do II części mojego profilu na poście : Warto wierzyć... tutaj)