O tym nie musiał mi przypominać ani Jacek Janczarski, ani Maciej Zembaty, ani też ukochany przeze mnie Jan Kobuszewski.
Przyznać muszę bez bicia, że trio rozbawia mnie do łez piosenką "Możesz mnie mieć" ( prezentacja na końcu posta). I to nie tylko bawi świetnym tekstem, ale przede wszystkim wykonaniem przez niezawodnego w tym gatunku sztuki Panem Jankiem.
Szczególnie teraz, jest dobrym przykładem, kiedy zakończyły się u nas prace we własnym zakresie, związane z przebudową 8-metrowego tarasu. Przez kilka lat mieliśmy nad nim zainstalowana solidną ponad 7,5-metrową markizę.
Eksploatacja jej była jednak niezwykle kłopotliwa, ze względu na jej rozmiary.
Należało ją zwijać przed nadchodzącym silniejszym wiatrem lub większą ulewą. Nie daj Boże, zostawić ją rozwiniętą i udać się na dłuższy czas poza miejsce zamieszkania!
Jak to dawniej mówiono, należało "w te pędy" wracać do domu przed nadciągającą burzą, bo katastrofa gotowa 😀
Mimo to przywiązałam się (nie sznurem, jako zabezpieczenie jej stabilności 😀) uczuciowo do niej, bo była elegancka i dodawała pewnego uroku na tarasie .
Trudno, podjęliśmy decyzję o jej sprzedaniu i obudowaniu tarasu na stałe.
Słowo się rzekło... markiza zmieniła właściciela.
No cóż... mąż inżynier miał jakieś wyobrażenie tarasu, ale nie wymagałam projektu wstępnego, po prostu mu zaufałam. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że postanowił od projektu aż po "wiechę" sam , no może z niewielką pomocą zięcia i 6,5 letniego wnuka zadanie wykonać.
Trochę się przeliczył...
Nie wziął pod uwagę, że wcześniej zaplanowane terminy zajęć "pomocników" mogą się rozmijać z planem męża. Teraz mogę stwierdzić, że około 80 % prac wykonywał samodzielnie.
Dlaczego do pomocy "nie rwałam się" osobiście?
Wystarczy, że powiem, jaki widok ktoś postronny mógł zaobserwować, kiedy mąż zabierał sie do spawania. To wcale nie śmieszne... zwiewałam, gdzie pieprz rośnie.
Przebywanie w pobliżu prac spawalniczych jest bardzo niewskazane dla mojego stymulatora serca. Nie wspominam o innych pracach pomocniczych wymagających chociaż niewielkiego wysiłku. Od nich też stroniłam ze względu na glaukemię (jaskra - choroba oczu, powodująca zanik nerwu wzrokowego, a w konsekwencji ... ślepotę).
Mężowi pozostało dźwiganie słupków stalowych, spawanie, skręcanie śrubami, borowanie w stali w przestrzeniach pionowych przy osadzaniu ścian, a także budowie dachu. Nawet ścianki z paneli musiały być przearanżowane, ponieważ już nie mogliśmy dokupić brakujących. Już ich nie produkują.
Zięć i wnuczek musieli dokonać renowacji paneli, ponieważ farba już w części zeszła, mimo wcześniejszych konserwacji.
To wszystko trwało w czasie przerwy w moim blogowaniu.
Wreszcie powstał taras, w którym można skryć się przed południowymi i zachodnimi promieniami słońca, deszczem oraz zachować większą prywatność przed sąsiadami.
Teraz wyszło nam(?) ( bo i mój wkład w aranżację wnętrza tu jest) trochę tak, jak w ...restauracji 😛 Na razie rozstawiliśmy tylko jeden stół.
To efekt niezamierzony, ale w okresie pandemii - "jak znalazł".
Miejsc odpowiednich na fotografowanie się w tym miejscu chyba nie ma. Brak odpowiedniego naświetlenia, a raczej brak mi umiejętności, aby odpowiednio wykorzystać możliwości aparatu fotograficznego w komórce.
Przyjemnie jest też posiedzieć tu w ciepły wieczór przy bursztynowej lampce obok rzeźby Chrystusa w miękkim fotelu i podumać lub posłuchać dobrej muzyki z radia podłączonego na tarasie. Jest nastrojowo.
Moje siostry z Mazowsza już czekają "na balangę w letnim salonie", jak to określiły na WhatsApp, widząc fotki tarasu.
Niech no tylko minie pandemia 😀💃
Jeszcze nie wszystko wygląda tak, jakbym sobie wymarzyła. Wokół tarasu zmuszona byłam przyciąć róże na czas remontu. Zresztą jeszcze 2 krzewy kwitnącej róży dosadzę, bo doszła jeszcze jedna ścianka więcej. Te przycięte powoli odrastają, dlatego jeszcze nie pokazuję jeszcze tarasu z zewnątrz. Poczekajcie do wiosny 😀
Brakuje trochę wysokiej zieleni w donicach wewnątrz tarasu, dopóki nie przejdą przez otwory kwitnące róże w większej ilości.
Już nie wspomnę o lekkich robótkach wykończeniowych. Może powinna zawisnąć makrama w odpowiednim miejscu, zamiast obrazu, na ścianie pełnej, czyli bez ażuru. Kto mnie zna, to już wyobrazić może sobie, że aranżacja będzie zmienna.
Ale po to wszystko trzeba będzie jechać autem i spośród różnorodnych ofert w miejscowym centrum ogrodniczym poszukać inspiracji i coś zakupić. Szkopuł jest taki, że mój przepracowany mąż odpowiada definitywnie..."teraz nie, może później" i dialog kończy się tak:
- Nie!
- Nie?
- Nie!
Takie zakończenie ma piosenka, o której wspomniałam na początku wpisu. I to chyba jedyne podobieństwo do sytuacji z piosenki... no może jeszcze ... herbatę, a nawet kawę mogę uwarzyć zmęczonemu człowiekowi po 70-tce i podać w nowowybudowanym tarasie (kawiarniano-restauracyjnym) 💓
Jan Kobuszewski
Zgłodniałym wodzisz po mnie wzrokiem
Rytmicznie ci faluje damska pierś
Miłosna noc jest w oczach okien
Gdy czekasz na me zwykłe: "Weź mnie, weź"
Rozczarowana będziesz trochę
Na wodzy zmysły musisz trzymać swe
Ja cię naprawdę bardzo kocham
I to nie moja wina, że...
Możesz mnie mieć, ale nie dziś
Jak chcesz iść, to idź
Nici dziś z miłości, moja srebrna
I argumentacja całkiem niepotrzebna
Choć rozumiem, że ci smutno, że ci źle
Dziś definitywnie "nie, nie, nie!"
Niech pani zrobi mi herbatę
I proszę dłoni nie całować mych
W końcu przyleję pani kwiatem
No, ja na herbatę tutaj wpadłem dziś
Kobiety lubią mnie pasjami
Choć lat mam siedemdziesiąt sześć i pół
Gdy mogę, to, co mogę, dam im
Nie kryję, chciałbym pani, lecz...
Możesz mnie mieć, ale nie dziś
Tak, dziś już wolę iść
Nici dziś z miłości, moja srebrna
Ani miejsce, ani pora odpowiednia
Choć rozumiem, że ci smutno, że ci źle
Dziś definitywnie "nie!"
- Nie? - Nie!
Tekst piosenki: Jacek Janczarski, Maciej Zembaty
Muzyka: Janusz Bogacki
"Mój srebrny"...( to do Mojego Męża, nie do ś.p. Pana Janka)... będę cierpliwa (jako że też jestem już ... srebrna) ... poczekam na... wyjazd do centrum ogrodniczego (nie odpuszczę Ci) a teraz pij sobie spokojnie tę herbatkę, pij i odpoczywaj 💓💓💓
Kochani!
Ten post pisałam w nowym rozdaniu Bloggera. Niech to gęś kopnie! Wcale mi ta nowa wersja nie leży!!!
Niby można powrócić jeszcze na kilka dni do starej wersji, ale muszę się przecież do tej nowej już przyzwyczaić.
Cieszę się jednak, że nie zamknęli tego darmowego serwisu na dobre, bo gdzie by te nasze posty sobie hulały?