Jest końcówka lata bez wczasów, udziału w hucznych uroczystościach rodzinych, takich jak: wesela, chrzciny itp.
Dlaczego te chrzciny wspominam?
Nie myślę tu o samym dokonaniu sakramentu, ale o większej uroczystości rodzinnej zorganizowanej dla uczczenia tej ważnej chwili w życiu nieświadomego jeszcze niemowlęcia.
Ze względu na pandemię, mimo możliwości lokalowych (letni salon wspomniany w poprzednim poście i ogromna chęć Kubusia - braciszka bohatera dnia - w przystrojenie tarasu w biało-niebieskie balony) - uroczystość po przyjęciu sakramentu będzie nadzwyczaj skromna (rodzice, chrzestni i domownicy).
Nie wywołujmy wilka z lasu. Pandemia kiedyś wreszcie minie.
Nauczyliśmy cieszyć się z sytuacji, jaką mamy.
Jesteśmy zdrowi... w miarę.
Przecież zawsze mogłoby być gorzej - tak chociażby, jak w piosence śpiewanej przez Piotra Fronczewskiego.
Kiedy lekarz się pomyli
wykonanie: Piotr Fronczewski
Tekst: Jacek Janczarski, Maciej Zembaty
Kompozytor: Janusz Bogacki
Gdy tapicer błędnie skroi ci pokrowiec
Kiedy chatę ktoś ci sprzeda zamiast willi
Nic wielkiego - przemyśl sobie to i powiedz
Że jest gorzej, kiedy lekarz się pomyli
Gdy na skutek roztrzepania
Zasiadając do śniadania
Nagle stwierdzi w pewnej chwili
Że to stół operacyjny
Gdy dentysta pasją jęty
Ci wyrwawszy wszystkie zęby
Dojdzie do słusznego wniosku
Że ten boli, co ci został
Gdy się zdarzy chirurgowi
To ci wyciąć, co cię zdobi
Lub rzec głośno, też się zdarza:
"Siostro, nosze do grabarza"
Albo sprawić - to dość rzadko -
Że ten pan nie będzie matką
Albo się odwrotnie stanie -
Ojcem jest ta pani
Gdy samolot wyląduje w Kilkuszowej
A proszono cię na pogrzeb w mieście Gdyni
Nic wielkiego - przemyśl sobie to i powiedz
Że jest gorzej, kiedy lekarz się pomyli
Pomyli, pomyli... pomyli!