Translate

sobota, 6 lutego 2016

ZJAWA



       Mam ochotę  iść do kina na coś lekkiego. Wszyscy w domu zajęci, więc dzwonię do koleżanki kinomanki:
 - Cześć, Daga. A nie wybrałabyś się ze mną do kina ?
 - Cześć . A  słyszysz, jak mówię? - odzywa się w słuchawce jakiś dziwny głos.
 -  Przepraszam, czy dodzwoniłam się do Dagmary? - upewniam się.
 -  Tak, tak, to ja, ale trochę kontuzjowana i mówię niewyraźnie.
 -  A co cię znowu dopadło?- dopytuję.
 - Wiesz, nie mogę mówić, ale napisałam ci na Facebooku, żebyś przejrzała pocztę ode mnie, ale skoro nie odpalałaś wczoraj laptopa, to dzisiaj przeczytaj ode mnie maila, tam ci opisałam.  Za długo bym musiała cierpieć. Nie mogę poruszać swobodnie ustami.
- Współczuję ci, Daguś, i szybko sprawdzam pocztę.

    Za zgodą Dagmary (imię koleżanki zmienione), upubliczniam treść e-mail. Zmieniłam na jej prośbę również imiona męża i córki. 


    "Cześć! 


    Wczoraj Marta wyciągnęła nas do kina na "Zjawę".










      



     Po wyjściu z samochodu w podziemiach   galerii handlowej, nie oglądając się, skierowałam się do windy prowadzącej na ostatnie piętro, gdzie znajduje się sala kinowa. Parę metrów przed windą ustawioną w takiej szklanej klatce  z drzwiami z obydwu boków, stanęłam przed przednią szybą tejże klatki i odwróciłam się.  Zdziwiło mnie, że za mną nie ma Piotra i Marty, ale za chwilę spostrzegłam ich w odległym wejściu na schody. Marta zaczęła kiwać ręką, żebym do nich przyszła, a ja, żeby oni przyszli do mnie, bo  tędy będzie szybciej. 

        W końcu machnęłam ręką - a niech sobie idą, ja pojadę windą. Tak sobie pomyślałam i odwracając się zauważyłam wsiadające do windy osoby,  więc w te pędy, żeby zdążyć z nimi, ruszyłam z impetem do przodu - ze zdziwieniem zatrzymując się na szybie. Odrzuciło mnie. Złapałam się za twarz i pochyliłam do przodu. Krew kapała na posadzkę. Podbiegło małżeństwo z trojgiem dzieci. - Ojej, nic się pani nie stało? Potrzeba chusteczek, ja nie mam - mówiła kobieta. Ja w tym czasie, w poszukiwaniu chusteczek, jedną ręką grzebałam w torebce, drugą zakrywałam usta i nos. Będąc w szoku, nie czułam bólu, ale za to martwiłam się, czy mam jeszcze przednie zęby. - Są, są - ucieszyłam się, sprawdzając językiem. - Tylko jakieś drętwe.


   Podbiegła już Marta (widziała mnie tylko od momentu, gdy trzymałam się za twarz). Pomyślała, że ktoś może mnie pobił. Za nią przybiegł  Piotr.


    Na szczęście krew krótko leciała. Zaczęłam po pewnym czasie odczuwać ból nosa, ale nie tak bardzo, przednie zęby naruszone - nie mogę nimi gryźć, myślę, że za kilka dni wrosną - warga dolna od wewnątrz przecięta, kolano napuchnięte. 

    Kiedy siedząc w fotelach, przed seansem pomyślałam, że idę na "Zjawę", a sama wyglądam jak zjawa, trudno było mi powstrzymać się od śmiechu. Wyglądało to tak, jakbym jako główna bohaterka filmu, uczestniczyła w jego prapremierze.  Nie czułam się najlepiej, ale z filmu nie zrezygnowałam, bo Piotr patrzył na mnie ze strachem blady jak papier, a Marta ciągle pytała, czy nie kręci mi się w głowie. Liczyłam na to, że film ich rozerwie.

       Mieliśmy nawet zrobić zdjęcie szyby, bo tam nie było żadnej naklejki, która kazałaby  takiej ofierze jak ja zastanowić się nad ewentualnym przejściem przez nią, ale daliśmy spokój, bo nic nie złamałam.

     Kto wie...., czy za chwilę na YouTube nie ukaże się filmik z kamery przemysłowej o tym, jak klientka szturmuje kabinę windy?"


Odpisałam Dagmarze:

  " A z tymi szybami, to jednak trzeba uważać. Ja też kiedyś w galerii przed witryną jubilera, chciałam dokładnie obejrzeć  kolekcję umieszczoną w dolnej szklanej gablocie, tuż przy szybie zewnętrznej. Teraz dziwię się sobie, że wówczas nie widziałam zewnętrznej szyby.

   Próbowałam nachylić się, aby być bliżej szyby gabloty, nie zauważając, że od kolekcji dzielą mnie 2 szyby. Walnęłam nachylona głową w szybę zewnętrzną i nakryłam się nogami tak, jakbym robiła przewrót do tyłu. Oprócz wstydu i późniejszego guza nic  mi się nie stało. 


  Gdyby umieścili coś na szybie zewnętrznej, to przecież wystawa w gablotach nie byłaby widoczna, a tak to obsługa jubilera, wiedząc, że i tak szyba jest bardzo odporna ma ubaw, bo może nie ja jedna pokazuję im podeszwy moich butów, nie wspominając co jeszcze.


  Daga, jesteśmy koleżankami, a  nasze wspólne wpadki wyglądają tak, jak byśmy były  niewydarzonymi siostrami".
  <><><><><><><>

    Dziś Dagmara rozmawiała ze mną już wyraźniej,  a i zęby jakby ustabilizowały się. 

  Cóż, do kina pójdę trochę później, może jednak znajdę chętnego  tym razem wśród najbliższych.     Zapewnię ich, że nie będę oglądać w galerii żadnej nowej kolekcji u jubilera.