Translate

sobota, 6 lutego 2016

SŁOWIKI, SŁOWIKI, UCISZCIE SWÓJ ŚPIEW....

    


W Studium Nauczycielskim znalazłam w jakimś czasopiśmie nuty z tekstem do pieśni  „Słowiki, słowiki, uciszcie swój śpiew” -  oczywiście na głosy. Cudo. Treść też jest wzruszająca. 

Jak zwykle później, po latach dotarło do mnie, że skoro kompozytorem i autorem słów byli Rosjanie to słowiki miały uciszyć głos, aby  żołnierze radzieccy mogli przespać się w okopach i  wypoczęci mogli dalej walczyć z Polakami.


Hej, słowiki, słowiki, uciszcie swój śpiew
niech żołnierze podrzemią wśród drzew.
Spokojnie śpią wśród drzew.

Spogląda wiosna słońcem w krąg,
dotarła w kwiatach aż na front.
I niepozorny ptasi trel
żołnierzom w noc odebrał sen –
to słowik świat wysławiał swój,
nie wiedząc, że dokoła bój.

Hej, słowiki, słowiki...

Bo czym dla ptaka wojna jest?
Dla niego cały świat – to pieśń
Żołnierze nie śpią nocy tej:
przypomniał im słowiczy trel
rodzinny dom, zielony sad
i kogoś, kto ich czeka tak.

Hej, słowiki, słowiki...

I znowu bój, gdy przejdzie noc,
już taki los, żołnierski los;
daleko od rodzinnych stron,
naprzeciw wróg, a w ręku broń.
Lecz każdy krok na polu walk
przybliża dom wśród smukłych malw.

Hej, słowiki, słowiki..

Ale przecież słowiki mogły przeszkadzać w nocy każdemu żołnierzowi, i na każdym froncie, w różnych okresach potyczek wojennych.

Póki co, myślałam, jak muzyk. Pieśń urzekła mnie i zapragnęłam ją włączyć kiedyś do repertuaru chóru wtedy, kiedy zostanę nauczycielem wychowania muzycznego. To było takie moje małe zobowiązanie. 
Tu wykonanie oryginalne chóru Aleksandrowa, jeszcze wtedy Chóru Armii Czerwonej.


<><><><><><><><><><>
No i dotrzymałam zobowiązania.

    Przez rok pracowałam w szkole wiejskiej.


Uczyłam  w szkole w klasach IV - VIII wychowania muzycznego, plastycznego, prowadziłam chór, zespół muzyczny i  II klasę (a teraz nauczyciele narzekają na przeładowany czas pracy).
  Zbliżał się czas festiwalu chórów szkolnych. Poprzeczka dla mnie była wysoka. Moja poprzedniczka doprowadziła chór na szczyt, więc ja musiałam go tam utrzymać.

     Oprócz repertuaru obowiązkowego przygotowałam m.in. jako dowolny - „Słowiki”. Jest to bardzo trudny utwór. Mój chór wykonywał go na 2 głosy, bez solówki,  a`capella. Trochę inna aranżacja, niż w chórze Aleksandrowa. Chłopcy w siódmej i ósmej klasie byli przed mutacją. Właściwie nie powinni w tym wieku już śpiewać, aby nie uszkodzić sobie strun głosowych,  ale nie mogłam im oraz ich rodzicom odmówić udziału w chórze. 

     Cała gminna społeczność była z chóru bardzo dumna, zresztą nie dziwiłam się im, bo mieli z czego. Nie byli gorsi od „miastowych”, a nawet ich poziom był wyższy. Jeden z chórzystów w czasie eliminacji w szkole przy komisji powiatowej, uczeń piątej klasy, tak był przejęty, że śpiewając z chórem, nie spuszczał ze mnie wzroku (chyba nie chciał nawet mrugać), a na zakończenie - zasłabł. Tak bardzo wziął sobie do serca moje zalecenie przed występem, aby podczas śpiewu skupić całą uwagę na dyrygencie, czyli  na moich gestach.

     Porwałam się na coś niewykonalnego przez zwykłe dzieci szkolne, ponieważ jest to utwór dla dojrzałych, doświadczonych śpiewaków. 

    Zaufałam moim dzieciakom i przygotowałam je tak, jak mogłam z całej duszy, a one mi się odpłaciły pięknym wykonaniem.

    Dyrygowanie chórem podczas wykonywania tej pieśni można "przypłacić zawałem serca”. Dusza po prostu wyje, przynajmniej moja. 

     Dzięki „Słowikom…” mój chór został zakwalifikowany do udziału w festiwalu pieśni chóralnej i tam zajął ponownie pierwsze miejsce. Utrzymałam więc poziom chóru w porównaniu do osiągnięć szkoły z lat poprzednich i zaskoczyłam wszystkich, tj... złożyłam wymówienie z pracy. 
Podjęłam studia na SGPiS (SGH) i zmieniłam zawód na ekonomistę.

 A co z muzyką?   

Zostałam gitarzystką w  żeńskim zespole wokalno – muzycznym. Grałam na elektrycznej gitarze solowej.



 
           

Nawet docenił mnie gitarzysta z zespołu towarzyszącego Jerzemu Połomskiemu, kiedy po wspólnych występach w Warszawie przekazał   mojemu zespołowi swoją zapasową gitarę, pod warunkiem, że tylko ja będę na niej grać. Zaskoczyłam go sprawnym operowaniem dłonią, tzw. palcowaniem. Miałam przecież za sobą praktykę w 12-letniej grze na instrumentach strunowych. 

    Kiedy powiedziałam mu, że mój udział w zespole trwać będzie tylko do września, ponieważ rozpoczynam studia  i nie pogodzę w  tym samym czasie studiów, pracy i muzykowania – próbował się wycofać. Na prośbę szefowej zespołu oszukałam go, że przemyślałam i zostanę w zespole, godząc studia i występy ( oczywiście, za kłamstwo- wstydzę się).
 No i gitarę zdobyłam, chociaż  rzeczywiście odeszłam z zespołu we wrześniu.

     Kiedy wracam do mojej krótkiej, bo tylko rocznej kariery nauczycielskiej, to wspominam „Słowiki”.  To jedyna pieśń, którą „dyrygowałam” i śpiewałam sobie, często leżąc już w łóżku, przed snem. Gdyby było możliwe, aby chór z tej wiejskiej szkoły przenieść do mojego miasta, to byłabym uszczęśliwiona. Tego momentu i tych wzruszeń bardzo mi brak. Byłam przecież też wychowawcą i nauczycielką drugiej klasy. Żal mi było  opuszczać te moje maluchy, które codziennie rano pod moim oknem budziły mnie,  wołając swoimi piskliwymi głosikami   „nasa paaani”.

       Wówczas do pierwszej klasy w tej szkole chodził pewien chłopiec, który po latach został posłem, a następnie…..  premierem. Niestety nie uczyłam go, bo klasy I-III miały swoich oddzielnych nauczycieli.

<><><><><><><>

      Po ukończeniu studiów laryngolog zdiagnozował u mnie dziwną budowę strun głosowych. Są bardzo małe między nimi odstępy. Stąd przy większym wysiłku głosowym,  struny zwiększając swoją objętość, dotykają do siebie i powodują  odczucie „duszenia”. Odczuwałam to podczas śpiewu solowego w chórze, w zespole, podczas prowadzenia lekcji , ale nie znałam przyczyny. 

    A struny moje były od najmłodszych lat mocno przeze mnie eksploatowane. Jest to cecha anatomiczna, która nie pozwoliłaby mi kontynuować zawodu nauczyciela. Kłaniała mi się potrzeba  nauki emisji głosu. Niestety tego zabrakło nawet w Studium.   W porę zrezygnowałam z zawodu pedagogicznego, najważniejsze jest zdrowie.

     Teraz nie śpiewam , nie nadużywam głosu. A przydałoby się pośpiewać kołysanki wnukowi, a nie używać YouTuba.  Poza tym w mojej nowej miejscowości jest szkoła muzyczna, chór i mogłabym się gdzieś zaangażować, ale  muszę sobie odpuścić. 
 .......
PS
 dodano w 2017r.
Zespół rosyjski (wojskowy) Aleksandrowa, który śpiewał pięknie "Słowiki" zginął w katastrofie lotniczej, lecąc na występy (do Syrii?) na Bliski Wschód :-( (oprócz jednego śpiewaka, który nie poleciał na ten nieszczęśliwy dla chórzystów rejs). Teraz słowiki niebiańskie mogą im śpiewać do woli. R.I.P.