Jest
rok 1968.
SGPiS (obecna nazwa SGH) |
Spodziewam się dobrej oceny z
matematyki. Język obcy też nie sprawił mi trudności. Wielką niewiadomą dla mnie
jest wynik testowego egzaminu z geografii.
Kto by przypuszczał, że do testu wstawią informacje z kilku dni wstecz,
jaką naświetlała TVP z zakresu wojny w Wietnamie. Kto przed egzaminem
interesował się dziennikiem telewizyjnym, a tym bardziej położeniem geograficznym miejsc toczących się
tam w ostatnich dniach walk? Zresztą, gdybym nawet osiągnęła dobry wynik z geografii to i tak
regulamin przewidywał egzamin ustny z tego przedmiotu bez względu na ocenę. Tak
czy inaczej, jestem przygotowana na ustny, chyba, że za nieprzewidziane błędy w
matematyce otrzymam dwóję. Mam jednak
pewność, że sprostałam wyzwaniom królowej nauk.
Kilka
dni oczekiwania i sprawdzania w uczelni, czy czasem nie wiszą wcześniej wyniki
niż zapowiadano, nakręca moją niecierpliwość, ale wcale nie zmusza do
poszerzania wiedzy z geografii lub jej przypomnienia. Jednak jakiś przypadek
sprawia, że w księgarni znajduję opracowanie Zbigniewa Szałajdy , w której autor opisuje rozmieszczenie
wzdłuż Wisły przemysłu maszynowego, metalowego
i hutnictwa . Przejrzałam szybko zawartość
książeczki. Wystarczy zapamiętać miejscowości przemysłowe od źródła Wisły po jej ujście po obydwu stronach rzeki, a przemysł już nie
jest trudnym tematem.
Wreszcie jest ogłoszenie. Jestem na liście
wśród zakwalifikowanych do dalszego etapu egzaminu. A więc muszę zmierzyć się z
geografią. Już nie mam czasu na uzupełnianie wiedzy, więc biorę do ręki jakiś
kobiecy tygodnik. A tu co? Na wewnętrznej stronie okładki nie mogli obyć się bez propagandy, czynią tak już dłuższy czas.
Czytam. Zwykle omijałam tę stronę, co mnie i inne kobiety przeglądające dla
rozrywki tę gazetkę interesuje jakaś tam stalownia, którą kilka dni temu
uruchomiono w Nowej Hucie.
Następnego dnia pojawiam się w Alejach
Niepodległości. Czy często będę tu bywać? A może omijać będę ten budynek z oryginalnym
przeszkleniem dachu? Gdyby można było posługiwać się atlasem na
egzaminie, to jakoś sobie poradzę. Pierwszy kolega już ma za sobą egzamin, ale
niestety wyszedł z miną wiele mówiącą o
niepowodzeniu. Na pytanie , czy jest atlas, skinął potakująco głową. Ulżyło mi.
Przyszedł czas i na mnie. Wchodzę z
lekką tremą, przedstawiam się, siadam na wskazanym przez komisję miejscu. Na
stoliku leży upragniony atlas geograficzny świata. Komisja podaje mi tematykę:
- Przemysł w Polsce
- Rolnictwo Francji
Czas
na przygotowanie. Mogę korzystać z atlasu. Nie otwieram strony z przemysłem
Polski, bo z ogromną radością w sercu dziękuję Bogu za książeczkę Szałajdy.
Widzę w wyobraźni obraz mapy Polski , Wisłę. Będzie dobrze. O, zaświtała mi
babska gazetka z propagandowa notką .
Okraszę wypowiedź tą nowinką. Ale do tematu z rolnictwa przeglądam mapę
Francji. Zapamiętuję miejsca upraw różnych płodów. Spoglądam na mapkę, jakbym
chciała zachować w pamięci jej fotograficzny obraz.
Czas przygotowania mija.
Jestem poproszona do stołu egzaminacyjnego. Zaczynam od przemysłu. Poszło jak z
płatka. Dłużej referowałam hutnictwo metali. Nawet nowinka o uruchomieniu stalowni
była zaskoczeniem dla egzaminujących.
Przerywają
mi wywód, prosząc, abym przeszła do następnego pytania. Zaczynam od opisania
obszarów hodowli mleczno-mięsnej oraz
pasterstwa górskiego. Następnie przechodzę do obszarów z przewagą upraw kukurydzy, pszenicy i jęczmienia, aby w końcu
nadmienić o pozostałych uprawach, szczególnie śródziemnomorskich. Wymieniam
oliwki i….. tu brak mi nagle słowa. Mam
już na końcu języka. Trudno, wymieniam po kolei winogrona, pomarańcze i inne
owoce śródziemnomorskie, kiedy jeden z egzaminatorów przerywa mi:
-
Ale może Pani uogólni nazwę tych upraw?
Gdybym
przywołała tę nazwę z zakamarków moich rozgrzanych zwoi mózgowych, to przecież
bym jej użyła, jednak , jak na złość określenie owoców uciekło mi z pamięci. A więc
trudno, uogólniam, wypalając: ,,bakalie ,,. I tu następuje wybuch śmiechu.
Jeden z panów egzaminatorów rozbawionym głosem twierdzi:
-
I to jest kobiece podejście do tematu.
Na
to pani, broniąc mnie, też z pewnym rozbawieniem, dodaje:
- Ależ kolego, bakalie wciąż nie
przestają być cytrusami, choć już przetworzonymi, za to mają wzmocnioną moc
słodyczy.
Przepraszam
mocno
speszona, że ,,cytrusy,, wyleciały
mi z pamięci. To tylko stres.
Cała Komisja jest rozbawiona. Dziękują
mi. Żeby nie bakalie, to może byłaby
piątka - myślę sobie, ale może dzięki nim ominęły mnie dodatkowe pytania. Ach,
te bakalie! Czy złościć się na nie, czy być im wdzięczna ?
Czekam do końca dnia egzaminacyjnego.
Porównuję wyniki. Z geografii otrzymałam piątkę. Może to wystarcza , abym
została studentką wydziału ekonomiczno-społecznego z kierunkiem ekonomika pracy
i polityka społeczna. Wyniki są dla mnie
korzystne, chociaż nie ma na listach punktów za pochodzenie. Już dziś będę balangować, choć jeszcze nie
znam oficjalnych wyników przyjęć. Jestem
dobrej myśli.
Teraz do domu. Czeka tam
na wieści moja rodzinka. Po drodze wstępuję do cukierenki. Jakie ciastka wybrać ? A może w domu czeka niespodzianka? Na wszelki
wypadek zaopatrzę się w łakocie. Jestem
łasuchem. Zwykle kupuję ciastka kremowe, nasączone pączem. Tym razem wzrok
mój pada na półkę…. z keksem. Chyba od dziś zmienię preferencje kulinarne.