Tematem miała być niecierpliwość, ale wkleił się jej antonim. Widocznie to powinno mnie teraz cechować. Jest kilka minut po 12-ej. Siedzę już od kilku minut bezczynnie przed ekranem komputera i wpatruję się, jak przysłowiowa "gapa w gnat", czyli intensywnie.
Jeśli ciekawi Was już na wstępie, co przyciąga tę moją uwagę, to zdradzę: jest to strona diagnostyki medycznej. Oczekuję wyniku na koronawirusa. Nie wylogowuję się, ale co chwila ją odświeżam. Niepotrzebnie wczoraj laborantka podpowiedziała nam, że wyników należy spodziewać się po 15-ej dzisiaj, ale czasem wyniki bywają już po 12- ej.
Skąd taka panika u nas?
W czwartek wieczorem otrzymaliśmy informację, że fizjoterapeutka naszego wnuka, która prowadziła zajęcia we wtorek, ku swojemu nawet zaskoczeniu, ma koronawirusa. Dziecko było odprowadzane na zajęcia , a po 45 minutach odbierane stamtąd przez dziadka, który wymieniał się z panią dokumentacją typową przed rozpoczęciem zajęć, wymaganą w okresie pandemii. Wszyscy właściwie zachowywali reżim sanitarny. Wnuk jednak tego dnia nie wykazywał zbytniej aktywności, więc pani częściej z nim kontaktowała się bezpośrednio (oczywiście w maseczce i rękawiczkach).
Mimo to, informacja o zakażeniu postawiła nas na nogi, bo przecież za tydzień od tego kontaktu mieliśmy planowane szczepienie. Przecież na testy za szybko, musi upłynąć 5-7 dni, a tu jeszcze niedziela po drodze. Informacje zbierane o czasie to 3 doby albo i dłużej od pobrania do wyniku. Zgłosiliśmy się na test w niedzielę (wczoraj) w rozpoczynającej się 6 dobie.
Nie jestem pechowcem, bo żeby nim być, trzeba w niego wierzyć. Po prostu taki splot okoliczności.
Niejednokrotnie pisałam, że jestem praktykującą katoliczką. 34 dni temu rozpoczęłam już po raz kilkukrotny Nowennę Pompejańską w intencji "pandemicznej" (mniej więcej takiej, jaka zaistniała sytuacja, aby rodzina dotrwała do terminu szczepienia bez zakażeń itp.)
Jakbym przeczuwała, że coś podobnego może się zdarzyć. Charakteryzuje się ona dwiema częściami. Pierwsza jest błagalna (27 dni), następna część dziękczynna (też 27 dni). Ufność osoby modlącej się w ten sposób polega na tym, że mimo jeszcze "nie dotarcia" do końca modlitwy, już w od 28 dnia dziękuje, wierząc, że już jest wysłuchana.
Właśnie tego 28. dnia dowiedzieliśmy się o zakażeniu tej osoby i ewentualnym naszym zagrożeniu.
Oczywiście, jako osoba traktująca wiarę również realistycznie, nie tylko duchowo wierzę, że ostatecznie to Pan decyduje, czy spełnienie moich próśb byłoby dla mnie dobre. Może potrzebne jest człowiekowi pewne doświadczenie, które w ostateczności okaże się zbawienne.
Jednak ta ufność , wiara daje mi zawsze nadzieję, a to że jestem niecierpliwa... to tylko moja ułomność charakteru. Nie jestem aniołem, zatem muszę z tymi cechami charakteru jakoś żyć. Wylogowuję się zatem ze strony diagnostyki medycznej i czekam na 15-tą...
Najbardziej poszkodowany jest młodszy wnusio, bo jeszcze nie rozumie, że babcia nie może do niego podejść, kiedy on się do niej wyrywa, wyciągając swoje maleńkie rączki. Przecież to nienormalne, że słyszy muzykę i nie może przytulić się swoim policzkiem do policzka babci, obejmując ją czule za szyję i razem kołysać się w rytm melodii.
Mój mały Gladiatorze... Tyle już w swoim króciutkim życiu przeżyłeś, a nie zdajesz sobie nawet sprawy, co się na świecie obecnie dzieje.
Na tej arenie walczą ze sobą: maleńki podstępny wirus i inteligentny człowiek, któremu wydaje się, że jest panem świata. Jakie to wszystko skomplikowane.
Mam nadzieję, że i ta walka będzie zwycięska dla człowieka.
Godzina 15-ta
Dzięki Bogu! Jesteśmy "czyści" 🙏
SARS-CoV-2 - RNA oznaczenie jakościowe
Wynik badania
ujemny