Nie mam siły sprawdzać, czy w 1929 roku też były takie upały. Wiem natomiast, że te aktualne nie powinny nas zaskakiwać, ponieważ nawiedzają nas ostatnio zbyt często.
Ten wiersz K.J.Gałczyńskiego publikowałam już dwukrotnie: w 2018 i 2019 roku. Musiało zatem wtedy również być gorąco. Może i w 1929 roku lato dokuczyło poecie na tyle, że taki wiersz powstał.
Konstanty Ildefons Gałczyński
"Upał w raju", 1929
"Nie tylko źle jest na ziemi,
w raju jest też niewesoło:
Patrzcie - kroplami wielkiemi
pot z twarzy spływa aniołom.
Nic im się nie chce - wiadomo -
ogłupia straszliwy upał.
Nawet ów motyl z Kiplinga
w upał by także nie tupał.
Mój Boże, i Bóg Staruszek
dzień cały wodę sodową
trąbi, miotełką od muszek
machając sobie nad głową.
I małpki pomizerniały,
i szyje schudły żyrafom.
Piotr Żydów wpuszcza i robi
gafę, panie, za gafą.
Od rana aż do wieczora
anioły wzdychają, wzdychają,
pokotem leżą na łąkach
i piwem się polewają.
Opustoszały jezdnie,
a w kramach święci rozliczni
mruczą: - Uff, to już jest nie -
takt meteorologiczny."
<><><><>
Andrzej Kuryło
UPALNE LATO
Upalne lato we znaki daje się
A stopni w cieniu jest ze 35
Wysycha gardło i trawa schnie na wiór
Dziewczęcych głosów słychać miły chór
Niechby raz, raz trafił szlag
Ten przeklęty klimat nasz
W zimie mróz trzyma nas za nos
W lipcu zaś Afryka daje w kość
Mówią, że za parę lat
To dopiero będzie skwar
Zamiast plaż będzie tu jak nic
Jeden wielki jak wybrzeże grill
Upalne lato we znaki daje się...
Od stóp do głów ubranych facetów dwóch
Po plaży idzie, a każdy wciąga brzuch
Na piasku kładą się, by zaczerpnąć tchu
I dalej kroczą jeden z drugim zuch
Z nieba żar leje się
W termometrze pęka rtęć
Lody są lepkie tak jak miód
Woda ciepła zaś jak morze zup
Każdy tu miejsce ma
Tak mniej więcej metr na dwa
Znajdź więc sam parę dam
Co dziś wyznaczyły tu spotkanie nam
Upalne lato we znaki daje się...
<><><><><>
Dwa lata temu, kiedy pierwszy raz publikowałam ten wiersz, post nosił tytuł NIETAKT METEOROLOGICZNY.
Było też, jak już wspomniałam na wstępie też upalnie. W domu nie było jeszcze klimatyzatorów (teraz mamy 3). W rodzince mieliśmy jednego szkraba, a teraz dobił jeszcze niemowlaczek.
Pisałam wówczas tak :
Dzisiaj rodzina moja może sobie pofolgować. Przepraszam, mogłaby. Nie mają siły przy takim upale na żadne figle. To mi nawet na rękę, bo przecież i ja nie mam siły nawet tupnąć na nich swoją nóżką, jak motyl z Kiplinga ( o nim też wspomina Gałczyński).
Ale miałam na tyle siły, aby wskrabać się na piętro na przygotowany przez nich obiadek. Myślicie, że jestem taka nieczuła na cierpienia bliskich, kiedy w upalny dzień na piętrze (poddaszu) duszą się bez klimatyzatora?
Nie, mają klimatyzator - wiatraczek elektryczny, a ja mimo wszystko też miałam swój udział w przygotowaniu dzisiejszego obiadku. W thermomixie zrobiłam zupę krem ze świeżego ogórka, z myślą o wnuczku. Dlatego w thermomixie - bo przecież na gazie prędzej sama ugotowałabym się i byłaby "zupa krem z blondynki".
Naiwna. Myślałam, że malec, mój wnusio, zje ją z apetytem, ale nie wzięłam pod uwagę, że on ma długie zęby na ogórki i pomidory.
Zapytał z czego ta zupa?
Niespodzianka.
Może się da oszukać.
Sprawdź, jak cudownie pachnie.
Powąchał.... i ... śmierdzi!
Tak określa żargonem przedszkolaka każdy zapach, który jest daleki od jego akceptowanych. O, nie zrobię ci zupy kremu z czekolady! Niedoczekanie twoje, szkrabie niewdzięczny!
Na jego szczęście obiad miał drugie danie, bo inaczej, przegłodziłabym szkraba i od razu zapachniałoby mu świeżym ogóreczkiem z koperkiem.
Ale ze mnie Baba Jaga.
No bo upalnie jest.
Jeszcze opowiem Wam o nietakcie "z innej beczki" ...śmiechu :)
Wczoraj , późnym popołudniem, a raczej porę tę należy zaliczyć już do przedwieczornych, Kuba chciał jeszcze spędzić na zabawę z dziadkiem na dworze. Jak zwykle chodziło o wyścigi samochodzików sterowanych pilotami. Był to ostatni czas przed kąpielą, czytaniem (słuchaniem ) bajek i nocnym snem.
Ale tu klops!
Dziadek przyjął w tym czasie niezapowiedzianych gości - klientów. Omawiali drobne zmiany w zamawianym u dziadka projekcie architektonicznym. Zniecierpliwiony Kuba podbiegł do dziadka i szeptem, ale z takim natężeniem, że niestety był chyba słyszalny przez gości, zapytał "na ucho" czy goście jeszcze długo tu będą. Zażenowany architekt, chcąc ten nietakt wnuczka jakoś załagodzić, odpowiedział, że jeszcze zdażą sie dzisiaj pobawić. Ale za ile pójdą: za godzinę, za dwie? Za dwie... Ale obiecujesz mi , dziadziusiu?
Dziadek przeprosił gości, za to, że wnusio przeszkadza im w rozmowie, ale nie miał złudzeń, że ci nie słyszeli szeptu Kuby.
Dziadek przeprosił gości, za to, że wnusio przeszkadza im w rozmowie, ale nie miał złudzeń, że ci nie słyszeli szeptu Kuby.
Goście jakoś dziwnie byli rozbawieni w tym momencie, ale już długo nie zabawili.
Nietakt towarzyski wnusia będzie tematem rodzinnej "lekcji wychowawczej ". Po takim upalnym dniu mogą się zwoje mózgowe przegrzać, nie tylko dorosłym.