Translate

czwartek, 14 maja 2020

BARDZIEJ LUBIANE I TROCHĘ MNIEJ

(Pixabay.com)

Dzisiaj jestem niefotogeniczna. To już ta koza lepiej pozuje. To nie jest przeszkodą, aby mały fotograf nie obrał mnie za modelkę i szlifował swoje umiejętności operatorskie.  Zachodzi mnie niespodziewanie z różnych stron i "cyka". 


żródło: Mądra ochrona

Dostał wczoraj od taty aparat fotograficzny, który stał się bezużyteczny. Podobno z komórki łatwiej, szybciej i wygodnie, a zdjęcia też okazują się nienajgorszej jakości. Ja zresztą też wolę komórką.
W trakcie skradania się w wiadomym celu, Kuba zerknął na ekran laptopa i od razu chęć filmowania go opadła na korzyść internetu

- Babciu, co to za koza, chyba jakaś nadzwyczajna, bo tak się  zaczytałaś?





- Kubuś, i tak nie przeczytasz, nie wysilaj się, bo to angielski.

- Koza, to koza, polska czy angielska, jaka w tym różnica?

- Ta akurat nawet nie angielska, ale afrykańska. Ona tam zastępuje pieniądz.

- Babciu, bajki jakieś opowiadasz. Dlaczego o niej piszą? Skąd ona tak dokładnie jest?
- Z Zimbabwe
- Takiego słowa to nawet po polsku nie umiałbym napisać.
- Jeszcze napiszesz nawet trudniejsze słowa, ale trochę trzeba się pouczyć.
- A gdzie leży ten Zim...Zimbabe... czy jakoś tak...?
- Zimbabwe to kraj w Afryce, tam dzieci mają ogromną chęć do nauki, ale rodzice na wsiach są ubodzy, nie mają pieniędzy, aby naukę opłacić.
- Przecież koza daje mleko, a nie pieniądze, babciu. Tyle to ja wiem bez nauki.
- Kuba, nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany. Jeszcze nie skończyłam, a ty już wnioski wyciągasz.
- Z takiej gorącej kąpieli wyskoczyłbym szybciej, niż  ta małpka, o której mi tata kiedyś czytał.
- To, co, mam dalej ci o tej kozie opowiadać, czy nie?
- A co tu jeszcze do opowiadania o zwykłej kozie.
- Posłuchaj jednak. Rodzice tych dzieci płacą za naukę kozą, tj. oddają tę kożę jako zapłatę za naukę.
- A jak nie mają kozy?
- Na wsiach raczej mają, hodują kozy w większej ilości, bo to jest często ich żywicielka. Skąd inaczej mieliby mleko?
- To dlaczego my nie mamy kozy?
- Nie rozumiem, o co ci chodzi, Kuba. 
- Babciu, bo tata rozmawiał z ciocią,  jakich mają srudentów w swoich grupach, bo on w swojej ma też z Afryki, z Maroka. To oni nie muszą płacić kozami?
- Ci, którzy studiują w Polsce akurat nie są biedni i mają pieniądze. Nie liczyłabym , Kuba, na to, że kiedyś tata, mama albo ciocia  przyprowadzą beczącą wypłatę na sznurku do domu.
- Szkooooda... nie musielibyśmy już kosić trawnika.
- Akurat w tym roku, koza , jako kosiarka nie sprawdziłaby się. Ma być bardzo suche lato, więc lepiej nie kosić trawy.
- Babciu, a jakie zwierzątka lubisz najmniej? 
- Nie lubię gadów, płazów... żadnych robaków.
- A gdybym ci płacił za naukę czytania i pisania takimi zwierzątkami, to jeszcze chciałabyś mnie uczyć?
- Kuba, ja bezinteresownie cię  uczę ... z miłości, za darmo, jak to mówią "za friko" i nie musisz kombinować , bo i tak ci nie odpuszczę. Nie zrezygnuję z nauki czytania i pisania mojego wnuka. Robisz przecież ogromne postępy, szkodaby było przez te płazy czy jakieś gady rezygnować z wiedzy.


Ten materiał niżej cytowany pochodzi z BBC NEWS z roku 1917.
Nie wiem, jakie środki płatnicze aktualnie  obowiązują   w Zimbabwe, ale wówczas, kiedy ten materiał był publikowany i tak wywoływał różne reakcje od oburzenia, pogardy  do humoru włącznie.


Minister edukacji kraju (Zimbabwe) Lazarus Dokora powiedział prorządowej gazecie Sunday Mail, że szkoły będą musiały wykazać się elastycznością, jeśli chodzi o wymóg czesnego od rodziców, i że powinni akceptować nie tylko zwierzęta gospodarskie, ale także usługi i umiejętności. „Jeśli w społeczności znajduje się budowniczy, musi on mieć możliwość pracy jako forma opłacania czesnego” - cytowano w gazecie.



Niektóre szkoły akceptują już zwierzęta jako płatności, informuje Sunday Mail.


Urzędnik ministerstwa wyjaśnił uwagi doktora Dokory: „Rodzice zainteresowanych dzieci mogą opłacać naukę  zwierzętami gospodarskimi. Dotyczy to głównie obszarów wiejskich, ale rodzice w miastach i miasteczkach mogą płacić w inny sposób, na przykład wykonując pewną pracę dla szkoły. „

Wynika to z posunięcia w zeszłym tygodniu, w którym Zimbabwe zezwoliło ludziom na wykorzystywanie zwierząt gospodarskich, takich jak kozy, krowy i owce, do zaciągania pożyczek bankowych. Zgodnie z przepisami wprowadzonymi w tym tygodniu w parlamencie pożyczkobiorcy będą mogli rejestrować aktywa ruchome, w tym pojazdy silnikowe i maszyny, jako zabezpieczenie, podał raport BBC World Business Report.

Według portalu informacyjnego Bulawayo24, pogarszający się kryzys gotówkowy w Zimbabwe oznacza, że ​​ludzie często spędzają godziny w kolejkach w bankach, aby wypłacić gotówkę. Rząd twierdzi, że niedobór wynika z faktu, że ludzie zabierają twardą walutę z kraju, ale krytycy twierdzą, że jest to spowodowane brakiem inwestycji i rosnącym bezrobociem, mówi Bulawayo24.

Media społecznościowe spotkały się z pomysłem kozła za opłatą z mieszaniną pogardy i humoru. Powieściopisarz Zimbabwe Tsitsi Dangarembga napisał na Twitterze: „Gdyby powiedziano nam w 1970 r.„ Walczymy o wprowadzenie bydła i kóz jako waluty. Pomóżcie i umrzyjcie za to ”, co byśmy powiedzieli?”;  
Inny użytkownik Twittera - uznając fakt, że nie wszystkie zwierzęta hodowlane rodzą się równe - zapytał: „Czy mogę dostać pracę jako oceniający kozę?”

Zdaje się, że praktykował od dzieciństwa i na tej robocie się zna.


6 komentarzy:

  1. Koza dobrze pozuje, bo na wakacjach jest.
    W Polsce też do niedawna (jak ten czas leci!) płacono nauczycielom na wsi w naturze. A potem to już nie tylko nauczycielom. Dobra kartkowe (głównie papierosy i alkohol) stały się walutą. Tak tylko piszę, bo na pewno to pamiętasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam doskonale. Nawet w przedsiębiorstwach państwowych za materiały do produkcji zaopatrzeniowcy płacili wyrobami ze swoich zakładów pracy, które to (towary) na ogół były deficytowe.

      Usuń
    2. Moja mama jako wiejska nauczycielka w latach 70 ubiegłego wieku miała płacone w zwykłej walucie;) Za to niektórzy rodzice próbowali dary natury stosować w celu przekupnym, żeby potomstwo przeszło do następnej klasy;) Bywali nauczyciele, którzy się temu poddawali, byli i tacy, którzy oburzali. Ale może za korepetycje zapłatą były jaja albo kogut? Może...

      Usuń
    3. Ja byłam w swojej karierze zawodowej jeden rok nauczycielką i też na wsi. Podobnie jeden z rodziców próbował metod przez ciebie opisanych. Oburzyłam się ogromnie, a on chyba był zaskoczony. Widocznie takie metody stosował już wcześniej.

      Usuń
  2. To prawda, jako dzieciè wiejskich nauczycieli, pamiętam czasy, gdy do domu czasami przynoszono jajka lub kurę.Dobrze, że te czasy minęły.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń