(art by Newsboy - John George Brown) |
Tak mało ostatnio pozytywnych przekazów.
Może i ja też przyczyniłam się po części do tego?
Nie mogę, niestety, iść do biblioteki, by wymienić książki na te, które w treści będą budujące. Poszperałam więc w biblioteczce dzieci i coś odpowiedniego znalazłam. Jest to książka, którą podarował im ich znajomy, tłumaczona na wiele języków, wydawana w milionowych nakładach w wielu krajach świata, niekwestionowane dzieło literatury motywującej działania ludzkie.
Czas najwyższy, aby wyjawić jej tytuł:
"MYŚL!...I BOGAĆ SIĘ " , autor: Napoleon Hill.
(...) przedstawia ona fakty, a nie zmyślenia, a jej celem jest przekazanie prawdy uniwersalnej, z której wszyscy przygotowani na jej przyjęcie, dowiedzą się, co robić ze swym życiem i jak osiągnąć życiowy sukces. Znajdą też w niej bodziec potrzebny do rozpoczęcia nowego życia".
Jeden z przykładów, jaki w tej ksiązce znalazłam, dotyczy osobistego doświadczenia samego autora.
Opisuje historię człowieka, którego zna od dzieciństwa. Dlaczego od tak wczesnego momentu życia?
Proste... bo to jego dziecko.
Synek urodził się bez uszu. Lekarz stwierdził, że dziecko przez całe życie pozostanie głuchonieme. To nie przekonało ojca, opinię lekarza odrzucił. W głębi swojego serca postanowił, że jego synek będzie i słyszał, i mówił.
Zachował jednak to postanowienie, jak już było powiedziane, w głębi serca, pamiętając powiedzenie Emersona : "Istota sprawy polega na tym, aby nabrać wiary. Musimy się jej poddać. Każdy z nas ma przewodnika i uważnie się wsłuchując, może usłyszeć właściwe słowo".
Jakiego słowa ( słów) oczekiwał ten ojciec?
Oto takich:
"Żądza pokonania kalectwa"
To było największe i jedyne na ten czas pożądanie, aby jego syn nie był głuchoniemy.
Powtarzał to sobie codziennie, wierząc w to, że jego syn głuchoniemym nie będzie.
Ale jak taką żądzę zaszczepić w umyśle głuchoniemego dziecka bez pośrednictwa słuchu?
Postanowił poczekać do momentu odpowiedniego rozwoju dziecka, aby mogli ze sobą współpracować. Dziecko musiało pojąć, że sama natura może własnymi metodami przemienić tę żądzę w rzeczywistość.
Kiedy inne dzieci w jego wieku już zaczynały słyszeć i mówić, on przedstawiał oznaki, że zaczyna troszeczkę słyszeć.
Nie rozwodząc się nad szczegółami (może sami kiedyś sięgniecie po tę książkę), podaję kilka faktów:
Kiedy rodzice zakupili gramofon, chłopiec dotykając ząbkami do krawędzi skrzynki urządzenia, zaczął słuchać tego dnia jednej płyty w kółko.
Ojciec zorientowawszy się, w jaki sposób dziecko odbiera dźwięk, zaczął dotykać wargami jego tylnej części szyi podczas wypowiadania słów do niego skierowanych, szczególnie w czasie opowiadania bajeczek na noc, przez co zaszczepił w nim żądzę uzyskania słuchu i stania się dzieckiem normalnym.
Zaszczepiono w nim przekonanie, że ta jego dolegliwość nie jest upośledzeniem, ale cechą niezmiernie ważną. Takie małe niewinne kłamstewko.
Dziecko ufnie wierzyło w to, co mówił ojciec.
Uznał, że ma przewagę nad starszym bratem, która będzie się ujawniać w różny sposób,
np.: nauczyciele będą go traktować w szczególny sposób i ze szczególnymi względami.
Kiedy będzie starszy, tak przedstawiał mu swoją wizję ojciec, będzie mógł sprzedawać, jak jego brat gazety, ale to on dostanie od ludzi większą zapłatę, bo ci, uznają go za dzielnego, mądrego chłopca, mimo, że nie ma uszu.
"(...)Mały głuchoniemy chłopczyk wspinał się po poszczególnych stopniach swego rozwoju, ukończył szkołę średnią i uniwersytet - słysząc swoich nauczycieli tylko wtedy, gdy przemawiali pełnym głosem z bliskiej odległości(... ) Nie chodził do szkoły dla głuchoniemych(...)"
Zwrotnym momentem w jego życiu było użycie już na ostatnim roku studiów, na próbę, nowego typu aparatu słuchowego. Wcześniej posługiwał się elektrycznym aparatem słuchowym w szkole średniej.
"(...)Po raz pierwszy w życiu słyszał równie dokładnie, jak każdy normalny człowiek. Uradowany tą zmianą, jaka się dokonała w otaczającym go świecie za sprawa aparatu słuchowego, pobiegł do telefonu, zadzwonił do matki i wyraźnie usłyszał jej głos. Nazajutrz, po raz pierwszy w życiu mógł swobodnie rozmawiać z kolegami, nie prosząc ich by mówili głośniej. Naprawdę świat mu sie odmienił(...)"
Napisał list do wytwórcy aparatu, przedstawiając swoje doświadczenia. Firma zaprosiła go do Nowego Jorku.
Przeanalizować cały marketing prowadzony przez wytwórcę i zaproponował nowe sposoby i środki komunikowania się z upośledzonymi słuchowo, w celu przedstawienia im nowo odkrytego przez siebie świata dźwięków.
To, że przestał być głuchoniemym człowiekiem na całe życie, zawdzięcza rodzicom, którzy w dzieciństwie zaszczepili mu żądzę mówienia i słyszenia, a ona, ta żądza, ma różne sposoby przetwarzania się w moce fizyczne.
Tak kończy rozdział o swoim synku bez uszu autor tej książki:
"(...)To małe niewinne kłamstewko, które mu zasiałem w główce, kiedy był jeszcze dzieckiem wmawiając, że kalectwo może stać się zaletą, znalazło usprawiedliwienie. I nie ma takiej rzeczy na świecie, której wiara - słuszna czy niesłuszna - wsparta żarliwym pragnieniem, nie byłaby w stanie zdobyć. A odnosi się to do każdego człowieka".
Na koniec liryczna pieśń o nie poddawaniu się. Jak to określił jeden z komentatorów pod klipem do tej piosenki: "jest to piosenka z duszą". Dotyczy wprawdzie lżejszych spraw, niż przedstawiony wyżej przeze mnie temat, ale dla większości ludzi miłość (szeroko rozumiana) jest bardzo ważna i zapewnienie tej drugiej osoby, że zawsze będziemy przy niej trwać jest bardzo istotne.
czuję jakbym obserwował nocne niebo
albo przepiękne wschodzące słońce
Gdyż skrywają one tak wiele
I niczym prastare gwiazdy
ujrzałem, że też widziałaś wiele
aby znaleźć się tutaj
Ile lat liczy twoja dusza?
Nie zrezygnuję z nas
nawet gdy niebo pogrąży się w mroku
Oddaję ci całą moją miłość
I wciąż będę spoglądać na horyzont.
A gdy będziesz potrzebować chwili oddechu
żeby zrozumieć samą siebie
ja będę wytrwale wyczekiwał
Czekając na to, co odkryjesz
Ani gdy gwiazdy spłoną
Ani gdy upadną na ziemie
Wciąż pozostanie nam wiele do zrozumienia
Bo Pan, wie że jesteśmy tego warci
Nie, nie poddam się.
Nie chcę być kimś, kto poddaje się za szybko,
marzę by zostać i wciąż walczyć
Nasza różnorodność pozwala nam wzajemnie uczyć się jak używać
narzędzi, bo umiejętności które nabyliśmy, są bezcenne
I gdy nadejdzie koniec, wciąż pozostaniemy sobie bliscy, wiedząc, że żadne z nas nie zrezygnowało ani nie poddało się.
Nie mieliśmy innego wyjścia jak przystosować się, gdy świat walił nam się na głowy
Byłem zmuszony przyswoić sobie to co wiem, a czego nie
I to jakim jestem człowiekiem
Nie zrezygnuję z nas
Nawet gdy niebo pogrąży się w mroku
Oddaje ci całą moją miłość
I wciąż będę spoglądać na horyzont
I wciąż będę spoglądać na horyzont
Nie zrezygnuję z nas
Pan wie, że jestem wystarczająco wytrzymały
Czeka nas wiele pracy
Bo Pan, wie że jesteśmy tego warci
Nie zrezygnuję z nas
Nawet gdy niebo pogrąży się w mroku
Oddaje ci całą moją miłość