Translate

poniedziałek, 28 maja 2018

PADAM, PADAM, PADAM...





Melodię tę znam, bo co dnia
Tam ona jest zawsze gdzie ja
Niezmiennie na jawie, we śnie
Jest przy mnie tuż, tuż blisko mnie
Bo za mną, od kiedy pamiętam
Wędruje tak wierna, jak nikt
To stąpa cichutko na pointach
To nagle zamienia się w krzyk
Grzmi jak grom jej każdy ton:

Pa-dam, pa-dam, pa-dam
Ta melodia przez życie mnie gna
Pa-dam, pa-dam, pa-dam
Ona o mnie wie więcej niż ja
Pa-dam, pa-dam, pa-dam
Ona przecież nie raz i nie dwa
Wyciągała mnie z dna
A jej szorstki dźwięk
Rozpraszał mą rozpacz i lęk


Przeróżnych uczyła mnie ról
Smakować kazała mi ból
W pamięci, zmąconej przez czas
Zanurzać się wciąż, raz po raz
Po miłość, co dawno odeszła
By poczuć na nowo jej smak
Na przyszłość popatrzeć przez przeszłość
Raz jeszcze zasłuchać się jak
Słodko gra melodia ta:


Pa-dam, pa-dam, pa-dam
I już miłość, ta krnąbrna i zła
Pa-dam, pa-dam, pa-dam
Wraca do mnie skruszona, we łzach
Pa-dam, pa-dam, pa-dam
Do mych dłoni się tuli i łka,
Że nikt inny, że ja
I że ze mną chce
Ze mną zostać na dobre i złe


Ta melodia oszukać chce czas

To co przeszło ożywić chce w nas

Dawną miłość przywrócić do łask
Lecz choć wciąż tej miłości wygrywa tusz
Me serce zimne jest już



W 1951 roku powszechność znajomości języka francuskiego nie była w Polsce zbyt okazała. A tu w radio, tzw kołchoźniku lub jakimkolwiek innym, już wyżej postawionym medium, leciała piosenka po francusku, śpiewana przez małą kobietkę, Edith Piaff. Melodia wyjątkowo wpadająca w ucho. 
Dla przeciętnego Polaka Piosenka traktowała o deszczu. Pada, to niech pada.

Aż, zapewne na zamówienie, Janusz Odrowąż napisał polski tekst, nie, nie tłumaczenie oryginału, a zaśpiewała ją młodziutka wówczas, jak niepodobna do śpiewającej Francuzki - Alina Janowska.

"Mediolan czy Radio Toulouse,
Budapeszt czy Radio Paris,.
Gdzie gałkę przekręcę, to już,
To już melodyjka ta brzmi.

Jak mogę, tak przed nią się bronię,
A ona nie daje mi żyć.
Też sobie znaleźli canzonę!
Posłuchaj sam, nie ma w tym nic,
Tyle że przyczepia się...


Padam, padam, padam...
Śpiewać muszę, czy chcę, czy też nie.
Padam, padam, padam...
Już od rana tym zadręczam się.
Padam, padam, padam...
Ty się nie złość, ja winę swą znam.
Ale co ja poradzę, jak przestać mam?
Padam... Cóż robić? Padam...



Choć nie znam piosenki tej słów,
Wciąż nucę ją przez cały dzień.
Zasypiam i wstaję, i znów,
I znów chodzi za mną jak cień.

Na miasto wyjść - jedyna rada,
A tu, jak na złość, pada deszcz.
Więc proszę go, żeby nie padał:
"Nie padaj, chcę uciec stąd gdzieś".
Na to mi powiada deszcz...



Padam, padam, padam...
Padać muszę, czy chcę, czy też nie.
Padam, padam, padam...
Na trzy pas kropelkami we mgle.
Padam, padam, padam...
Ty się nie złość, ja winę swą znam.
Ale co ja poradzę, jak przestać mam?
Padam... Cóż robić? Padam...


Padam, padam, padam...
Padam, padam, padam, padam...
Padam, padam, padam, padam...


Padam...
Padam, padam, padam...
Padam, padam, padam...
Ech..."

Autor tekstu-Janusz Odrowąż


A ja, pisząc ten post i szukając do niego obrazów odkryłam, kto jest za te deszcz odpowiedzialny. I kto by pomyślał? Toż ona!



No to się rozpadało w moim poście na dobre.



A trawnik mi wysycha, żółknie, bieleje, bo tak naprawdę, to brakuje mi w tej chwili deszczu.