Translate

poniedziałek, 28 grudnia 2020

CZY CYBORG NUDZIŁ SIĘ W ŚWIĘTA?

 Żeby odpowiedzieć na takie pytanie należałoby "wejść w buty" takiego cyborga. Ale gdzie go znaleźć. Przecież nie wyrastaja wokół nas, jak grzyby po deszczu. A ja wzięłam się za taki temat. Czy podołam?

Mam taką szansę, bo sama jestem w pewnym sensie ... cyborgiem.

Cyborgi to istoty łączące organy organiczne i nieorganiczne.

Moje funkcje organiczne, tj. praca serca, wspomagana jest przez rozrusznik serca. Mam też  wszczepione soczewki do oczu.  

Zmysły i funkcje większości ludzi wspomagane są urzadzeniami, takimi, jak: okulary, (bioniczne) aparaty słuchowe - implanty, protezy, a nawet komputery i telefony komórkowe przejmujące  pełnione dotąd przez mózg funkcje związane z magazynowaniem i przetwarzaniem danych.

Czy tak daleko nam do obrócenia się w prawdziwe cyborgi, obdarzone cechami nieorganicznymi, stanowiącymi integralną część naszych ciał i modyfikujące  nasze zdolności, popędy, osobowości i tożsamości?

A wracajac do pytania zadanego w tytule wpisu, to ja nie nudziłam się.

Posługując się okularami, sztucznymi soczewkami, przy zachowaniu równego rytmu serca zapewnionego przez  rozrusznik (stymulator serca), czytałam...  czytałam... czytałam.

Część książek na razie przeglądałam, wertując pobieżnie, aby dowiedzieć się, co mnie za uczta czeka. Niektóre z nich już pochłonęłam w całości, a teraz ... na razie wertuję "SAPIENS  Od zwierząt do bogów" - autorstwa Yuval Noah Harari. Zatrzymałam się na Części IV. "Rewolucja naukowa. Kres homo sapiens. Życie bioniczne"

  

Jesse Sullivan i Claudia Mitchell trzymają się bionicznych dłoni. On stracił ręce do barków w wypadku elektrycznym, ona w wypadku motocyklowym. Ich bioniczne ramiona są całkowicie kontrolowane przez myśl.

"(...)Wychodzące z mózgu sygnały nerwowe przetwarzane są przez mikrokomputery w elektryczne polecenia wprawiające w ruch ramiona. Kiedy  chcą ruszyć ręką, robią to samo, co każdej zdrowej osobie przychodzi nieświadomie."



"Naukowcy są przekonani, że wkrótce powstaną bioniczne ręce, które nie dość, że będą reagować na płynące z mózgu polecenia, to jeszcze będą przesyłać sygnały z powrotem do mózgu, umożliwiając osobom po amputacji odzyskanie zmysłu dotyku!"

Ale to nie koniec rewelacji.

Naukowcy mogą skonstruować ręce, które mogą być silniejsze od kończyn naturalnych do tego stopnia, ze "w porównaniu z nimi mistrz świata w boksie będzie wydawał się słabeuszem. Co więcej, bioniczne ramiona mają tę przewagę,, że można je odłączyć od ciała i zdalnie nimi sterować, albo co kilka lat wymieniać."

Nie wiem, czy pamiętacie takie informacje o kieszonkowacach, którzy używali protezy jednej ręki, jako wizualnego alibi,  a ta naturalna w tym czasie "czyściła kieszenie frajerów". Oczywiscie prymitywna ręka wsuwana była w rękaw marynarki czy płaszcza i manifestowała swoją obecność prawie pod nosem frajera, a naturalna "robiła swoją robotę" w jego kieszeniach.

Taką możliwość zdalnego sterowania  bioniczną ręką odłączoną od ciała udowodnili naukowcy z Duke University w Karolinie Północnej na rezusach. Wszczepiono im do mózgu elektrody.

"Elektrody te gromadzą  sygnały  z mózgu i przekazują do urządzeń zewnętrznych. Małpy  nauczono manipulować niezłączonymi z ich ciałami bionicznymi rękami wyłącznie za pomocą myśli. Jedna z nich, o imieniu Aurora, nauczyła się kontrolować myślą  oddzielną bioniczną  rękę, jednocześnie poruszając swoimi obiema rękami organicznymi. Niczym hinduska bogini, Aurora ma teraz trzy ręce, które mogą znajdować sie w różnych pokojach, a nawet miastach. Siedząca w laboratorium w Karolinie Północnej Aurora może na przykład jedną ręką drapać się po plecach, drugą ręką drapać się po głowie, jednocześnie podkradając banana w Nowym Jorku (aczkolwiek zdolność jedzenia na odległość  pozostaje w sferze marzeń).

W 2008 roku światowy rozgłos zyskał rezus Idoya, który przebywając  w laboratorium w Karolinie Północnej, sterował za pomocą myśli parą bionicznych  nóg  znajdujących się w japońskim mieście Kioto. Nogi te miały masę 20 razy większą od wagi Idoyi."

I jak tu się nudzić, kiedy tyle ciekawostek znajduję w tych świątecznych podarunkach, jakimi są książki?




A jeśli otrzymało się aż 7 fascynujących książek?

Oto moje prezenty:


Zapomniałam sfotografować jeszcze jednej książki - "Listy od astrofizyka". Oczywiście, jak łatwo się domyśleć, autor  to Neil deGrasse Tyson. Już ją przeczytałam i odłożyłam na półkę. A więc to ósma.
Jednak ją sfotografuję, bo może tym zachęcę do kupna czy wypożyczenia.


 Jest napisana lekko . Warto przeczytać, jak Tyson odpowiada na najdziwniejsze listy swoich fanów i antyfanów.
Jak pisze wydawca
"...do Tysona przychodzą co roku tysiące listów; piszą do niego inni naukowcy, więźniowie, pastorzy, dzieci, studenci, wyznawcy teorii spiskowych(...)
 Jest to najbardziej osobista, jak dotąd książka, w której ujawnia część tej korespondencji. Wymiana zdań z piszącymi do niego - zwięzła, pełna pasji i często zabawna - to niezwykle wciągająca i pouczająca lektura".