Dlaczego w liczbie mnogiej?
Pierwszą otrzymam prawdopodobnie p/grypie. O covidowej jeszcze nie myślę. Jak na razie, to wg oceny mojej koleżanki blogowej, sprawa posuwa się, jak u Barei.
Najpierw wydzwaniałam codziennie do przychodni, pytając czy "nadeszła".
Dzisiaj, jeszcze nie, Proszę się dowiadywać.
Dowiadywałam się codziennie tak skutecznie, że zniecierpliwiona obsługa recepcji, dla swojego spokoju "wciągnęła mnie i męża na listę seniorów oczekujących w pierwszej kolejności" i kazała cierpliwie czekać na powiadomienie telefoniczne.
Uśpiono natrętną pacjentkę, a recepcja wreszcie odetchnęła z ulgą.
O, to nie koniec, bo recepcja sobie ulżyła, owszem, w tym czasie spokojnie sobie "wyszczepiła listę" (dosłowne określenie recepcjonistki).
I co z tego (!?), że lista wyszczepiona, pytam zirytowana przez telefon, bo wreszcie musiałam go wykonać (w związku z zamówieniem recepty elektronicznej), skoro ja zaszczepiona nie zostałam, mój mąż zresztą też?
To ja już nie wiem (słyszę głos zdezorientowanej pani), może pielęgniarka z punktu szczepień zna temat, albo koleżanka z innej zmiany. Ale szczepionki są w aptece w miejscowości obok, proszę się pospieszyć i tam sobie wykupić.
Niestety, już zabrakło, mimo, że podróż odbył mąż z prędkością podpadającą pod mandacik.
Kiedy złożył po powrocie raport recepcji przez telefon pytając, czy jest jeszcze jakaś inna opcja możliwa do zrealizowania w jakiś cywilizowany sposób, otrzymał odpowiedź tym razem od pana z "kolejnej zmiany", który poinformował:
Ależ po co pan tam jechał? Pzecież można wykupić u nas, będą w przyszłym tygodniu, ale najpierw musi pan przyjść po receptę na szczepionkę. Będą odpłatne, bo dla seniorów darmowych już nie będzie.
Czy dostałbym tę szczepionkę w aptece, do której mnie wysłaliście bez recepty?
A to pan nie zorientowany, że trzeba ją było uprzednoo od nas uzyskać?
To proszę tym razem wysłać mi ją elektronicznie.
O, nie, proszę się zgłosić po receptę tradycyjną, ale dopiero w poniedziałek i otrzyma Pan skierowanie na szczepienie.
Mąż nie czekał do poniedziałku, czyli do dzisiaj podjechał "od ręki", wymusił recepty dla mnie i dla siebie oraz skierowania na szczepienie w przychodni. Ma dowiadywać się telefonicznie, poczynając od dzisiaj. A dzisiaj po entym wykonaniu telefonu dowiedział się, że dzisiaj jeszcze nie nadeszły, może po południu, ale pewności nie mają. Proszę dzwonić codziennie i dowiadywać sie.
Taki stan wiedzy mamy na dzisiejszy dzień.
Ale... ale... nie myślcie czasem, że mam jakiś żal do pracowników recepcji. Mają oni zapewne urwanie głowy w czasie pandemii, obsługując takich pacjentów, jak my na okrągło.
Nie czekałam długo. Skorzystałam ze znajomości, jaką nasza córka ma w aptece jeszcze w innej miejscowości. Tam pani mgr dostaje po 2 szczepionki na tydzień. Też ma listę, składającą się już z 30 osób. Zostałam z mężem dopisana. Jak dobrze pójdzie moglibyśmy szczepionkę otrzymać w 15-16 tygodniu, czyli... w przyszłym roku. Dobre i to. Zabezpieczylibyśmy się przed wiosenną falą zachorowań na grypę, jak wcześniej nie powali nas covid. Wtedy odtańczę taniec zwycięstwa.
A może do tej pory zaszczepią nas w naszej przychodni?
Jak na razie radzimy sobie, jak możemy, a więc stosujemy uderzeniową dawką vit.D3 4000 jm oraz jeżówką, czyli Echinaceae, którą dostarczyła nam druga córka z Poznania.
Ta jeżówka to dla mnie czysty szatan. Zawiera rozpuszczalnik ekstrakcyjny: etanol 96% (V/V). Alkohol, jakby kto pytał.
A ja przecież nie cierpię takich używek!
Dawka 4xdziennie po 2,5 ml przez okres 10 dni. To taka swoista szczepionka na uodpornienie. Nie ma tu żadnej pomyłki! Nie zapomniałam żadnego zera. Koń by się uśmiał. Mąż nawet nie poczuje tego, co ledwo mu język zwilży, nie mówiąc o tym, że dalej nie zdąży dopłynąć, bo chyba po drodze wyparuje. Daleko nam jeszcze do takiego stanu.
A ja?
Ja już po pierwszej dawce, tej 2,5 ml jestem kołowata.
Od 8 rano do późna w nocy jestem na ciągłym rauszu, jak w piosence, którą śpiewała Danuta Rinn.
Nie jestem przecież zaraz po tej dawce alkoholu, aż tak wstawiona, jak przedstawia malarz na poniższym obrazku.
...A dzisiaj świat się leciutko kołysze
Mały rausz, miły luz, wielki grzech
I tylko ty taki trzeźwy jak zawsze
I tylko ty taki serio jak zwykle
Co za pech, co za pech, co za pech...
Danuta Rinn - Mały rausz - YouTube
Słowa: Magdalena Czapińska
Kompozytor: Jacek Mikuła
Jutro znów będę poważna
Rozsądna i trochę smutna
To znaczy - taka jak zawsze
Ale, na szczęście, do jutra
Zostało tyle czasu
Zostało nam tyle wina
Świat się na tobie nie kończy
I nie zaczyna
Więc nie praw mi smętnych morałów
I nie strasz bólem głowy
Głowa i tak mnie będzie bolała
Bo ona ma swoje powody
A dzisiaj świat się leciutko kołysze
Mały rausz, wielki grzech, miły stan
A dzisiaj krzycz na mnie choć troszkę ciszej
Bo obudzi się ten pan
Popatrzy na nas ... (?)
To bardzo pięknie ... (?) sobie właśnie
Obrus naciągnie na siebie i zaśnie
A dzisiaj świat się leciutko kołysze
Mały rausz, miły luz, wielki grzech
I tylko ty taki trzeźwy jak zawsze
I tylko ty taki serio jak zwykle
Co za pech, co za pech, co za pech
Jutro znów będę uprzejma
Taktowna i bardzo miła
To taka smutna konieczność
I przyzwyczajeń siła
Przeproszę cię pięknie za wszystko
Śniadanie dam ci do łóżka
I spełnię twe każde życzenie
Niczym fachowa wróżka
Lecz dzisiaj zajmij się kim innym
Ot, choćby tamtą panią
Wypróbuj na niej swój męski urok
A mnie na chwilę zostaw samą
Bo dzisiaj świat się leciutko kołysze
Mały rausz, wielki grzech, miły stan
A dzisiaj krzycz na mnie choć troszkę ciszej
Gdy siłą mnie wyciągasz stąd
Otulasz w sztuczne futro
To aż się dziwnie boję myśleć o tym
Że będzie znów jakieś jutro
A dzisiaj świat się leciutko kołysze
Mały rausz, miły luz, wielki grzech
I tylko ty taki trzeźwy jak zawsze
I tylko ty taki serio jak zwykle
Co za pech, co za pech, co za pech
Ach...
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,danuta_rinn,maly_rausz.html
A co poradziłby mi Żyd, gdybym zapytała, jak on sobie radzi w zakresie ochrony swojego zdrowia?