angelo-sotto-i-vestiti, Animacja Michele Giammaria (MIKI4) |
Czy
Wielkopolanie nie słyszeli tego szumu na niebie (nie myślę o dzielnicach, nad
którymi kursują samoloty z Ławicy, czy wojskowe błyskawice z hukiem, jak
grzmoty F-16)?
To moje anioły przemierzały Wielkopolskę, aby
znaleźć odpowiednie miejsce na ostatnie gniazdo rodzinne. A miały rozległe
zadanie, którego realizację opisałam w poście „Pomiary odległości”. ( link na końcu posta). Nie
wszystko tam opisałam. Najważniejsze przypadki, niezwykle cudowne dla rodziny,
związane z tym miejscem, zachowałam bez publicznego ujawnienia, strzegąc
prywatności członków rodziny.
Ale wcześniej,
kiedy mieszkaliśmy jeszcze na Mazowszu, odwiedzaliśmy dość często córki
studiujące i mieszkające w Poznaniu, przemierzając ponad 250 km autem.
Jedna z córek, zwracała się do mnie z prośbą, jak to miała w zwyczaju,
o wstawienniczą modlitwę. Przecież zbliżał się następnego dnia egzamin. „A ucz
się”, mruczałam sobie pod nosem niejednokrotnie. „A nie angażuj ze strachu
aniołów! Jak trwoga to do Boga, a nie do mnie!”.
Druga córka
wolała kontakt bezpośredni z Wyższą Władzą bez mojego pośrednictwa.
Ileż to ja musiałam uruchamiać kontaktów anielskich
(teraz bez kontaktów, to ani rusz), np. :
Aniołowie Stróże - mój, córki, egzaminatora.
A kto za to wszystko zapłaci?
Oj, sorry,
zapomniałam się. Usługi non profit, przynajmniej z niebiańskiej strony, bo
córka była bardzo wdzięczna, nie powiem, zanadto zwojów mózgowych nie
przegrzewała, a wynik osiągała wspaniały.
Miała za co pośrednikom, mam na myśli matkę,
jako menadżerowi, oraz zleceniobiorcom niebiańskim, za co dziękować.
Przez wszystkie lata studiów nie miała żadnych potknięć w
zaliczeniach i egzaminach.
Druga córka, ta „Samosia”,
też pięknie przez drogę wyższego stopnia edukacji przebrnęła bezproblemowo.
Nigdy nie informowała mnie o terminie swoich egzaminów, ale dopiero wtedy, kiedy
było już po wszystkim i chwaliła się ocenę bardzo dobrą. Nie jestem jednak pewna, czy Anioł jakiś nie
maczał (?) w tym swoich…..skrzydełek.
Ostatnio mam,
jakby mniej, roboty jako menedżerka.
Nie sądzę, aby zleceniodawczyni przeniosła
się do szarej strefy. Wolę myśleć, że serwer na linii „ziemia – anielskie
przestworza” działa bez zakłóceń, a nie jak u mnie, przy prowadzeniu bloga.
Zależy w którym pomieszczeniu pracuję, często pojawia się komunikat: „Podczas zapisywania lub publikowania Twojego posta wystąpił błąd. Spróbuj ponownie. Zamknij". Ach, ten serwer ze swoim
słabym zasięgiem!
W życiu nie mam zamiaru na razie niczego
zamykać i wciąż jestem gotowa przyjmować zamówienia od rodziny lub kogokolwiek
innego na prośbę o modlitwy wstawiennicze,
oczywiście, non profit!
Kontakty z
aniołami są czasem bardzo frapujące.
A oto taki, np.:
przypadek.
Jechałam z mężem do córek, wówczas jeszcze poznańskich
słowików, przepraszam za przejęzyczenie, „słoików”, wioząc im pomidorówkę w szybkowarze i schabowe
kotleciki. Dlaczego w szybkowarze? Sama nie wiedziałam, nigdy tego nie robiłam,
brałam raczej słoiki. Kotleciki pozawijałam, każdy oddzielnie, w
przezroczyste folijki.
Na trasie mamy
zwyczaj odmawiać głośno wszystkie trzy części różańca. To zajmowało nam połowę
trasy do Poznania. Same korzyści, bo czas i trasa szybko mijała, a i kierowca
nie słyszał gderania pasażerki: "Kochanie, jedź wolniej..." (to wersja najbardziej
łagodna). Mężowi bardzo pasuje wybór tej właśnie modlitwy, bo takie, jak np.: Koronka do Miłosierdzia Bożego, albo
Anioł Pański (które też znamy i odmawiamy), niestety, dałyby mi szybciej możliwość fonicznego włączania się
do jazdy jako pilot. A tego mąż nie znosi, nawet, gdyby najbardziej próbował
złagodzić nastawienie po modlitwie do mnie jako nawigatorki.
(O moich umiejętnościach w tym zakresie proponuje poczytać w innym poście- link na końcu)
I tak,
pewnego razu po zakończeniu odmawiania różańca okazało się, że samochód odmówił
kierowcy posłuszeństwa do tego stopnia, że nawet ja, jako nawigatorka
struchlałam i nie rozpoczęłam rutynowego nawijania.
Pedały nie
reagowały na życzenie męża. Samochód rwał przed siebie z prędkością…(nie
czyta tego posta czasem policjant..., a co mi tam...) grubo
ponad setkę. Jechaliśmy, dzięki Bogu i
aniołkom, bez innych uczestników drogi
szybkiego ruchu tak długo, aż auto samo
się zatrzymało.
Nie będę opisywać szczegółów, ale naprzeciw
trasy znajdował się serwis, w którym zostawiliśmy doholowany (przez dobrego
człowieka, mieszkającego w pobliżu) do naprawy samochód z pomidorówką w
bagażniku, szczelnie zamkniętą w szybkowarze. Okazało się, że pękł pasek rozrządu albo coś innego. Przecież nie znam się na mechanice, mogę się mylić. Jestem tylko kobietą z szoferem.
Sami ustawiliśmy
się w ten upalny dzień na drodze z kotlecikami w reklamówce, czekając w
charakterze autostopowiczów. No niezupełnie, trochę kasy ze sobą wzięliśmy z
domu.
No i zatrzymał się anioł w postaci młodzieńca, który miał po
brzegi zapchane auto dużymi ściennymi kalendarzami (bez pornografii – bo to
był, jako się rzekło – Anioł).
Zrobił jednak dla nas miejsce i zawiózł do
Poznania. Nie wiem, dokąd dokładnie jechał (ufałam, że nie w zaświaty), chcieliśmy
go zwolnić z tej uciążliwości spowodowanej nami już na pierwszym przystanku
tramwajowym lub autobusowym, na początku Poznania, aby go dalej nie fatygować, lub
w dowolnie wybranym przez niego miejscu. Uparł się, że zawiezie nas do celu.
Zajechaliśmy więc pod kilkunastopiętrowy blok z nieprzeliczoną ilością okien,
przez które wyglądają gapie.
A kto im w końcu zabroni się gapić, no kto? Są przecież u
siebie!
Z ogromną wdzięcznością
za anielską dobroć młodzieńca (non profit), wygramoliłam się z auta, a z mojej
reklamówki, którą wcześniej trzymałam w aucie na swoich kolanach, wytoczyły
się, i szerokim łukiem rozrzuciły na parking, kotleciki schabowe. Prawda, że była to
pora obiadowa i może niejeden wyglądający przez okno mrówkowca mieszkaniec
miałby na takiego kotlecika ochotę, ale przecież aż tyle ich nie miałam, żeby
sprawiedliwie Pyrlandię wykarmić.
Aniołek rzucił
się do pomocy, nawet zaproponowałam mu wspólny obiad, ale podziękował.
Zapomniałam, że aniołowie karmią się Miłością Bożą, a nie schabowymi kotletami,
jeszcze skalanymi parkingowym pyłem.
Ciekawa byłam,
jak długo mieli naprawiać samochód. Nie dlatego pytałam o to męża, że nie miałam czym do domu wrócić (urlop
wzięłam tylko na 1 dzień), owszem, może też, ale przede wszystkim zastanawiałam
się, co z tą pomidorówką?
Czy sama w ten upalny dzień stamtąd nie wypełznie,
chociaż po kilku dniach, kto wie?
Nie… przecież była zamknięta szczelnie w szybkowarze.
Jak to dobrze, że posłuchałam przed
wyjazdem mojego Anioła Stróża, aby zupę zamiast w słoikach, tym razem zabrać w
szybkowarze!
<><><><><><><><>
A teraz poważniej.
Co na temat aniołów – jako doskonałych sług Bożych - mówi
Pismo Św?
Autor wpisu w Google+: Fiorella Arca |
„…Pismo Święte
wskazuje nam, że aniołowie - jako doskonali słudzy Boga - pragną pozostawać
anonimowi, raczej działać niezauważalnie. Biblijni autorzy przestrzegają nas
przed oddawaniem aniołom nadmiernej czci i przed zjawiskiem anielskiego kultu
(zwłaszcza pisze o tym święty Paweł). Biblia podkreśla jednocześnie, że zawsze
każdy z ludzi może liczyć na anielską opiekę, zwłaszcza ten najmniejszy i
najbardziej niewinny - jak choćby dziecko, którego anioł zawsze wpatruje się w
oblicze Boga Ojca, o czym zapewnił nas sam Jezus”.
Źródło: Herbert Oleschko: „Aniołów dyskretny lot”, Wydawnictwo oo. Bernardynów "Calvarianum", Kalwaria Zebrzydowska 1996.
Źródło: Herbert Oleschko: „Aniołów dyskretny lot”, Wydawnictwo oo. Bernardynów "Calvarianum", Kalwaria Zebrzydowska 1996.
„Pomiary odległości” tutaj
"Teresa, daj spokój..."tutaj