Wyobraźcie sobie, że w nadchodzącą majówkę zaplanowaliście z rodziną wyjazd do ciepłych krajów, wykupiliście bilety i marzycie....
Niestety, jakieś fatum sprawiło, że dziecko dostało jakichś wypieków, nie daj Panie, jakaś zakaźna choroba, która uniemożliwia wam realizację tego marzenia.
Zamiast współczuć dziecku, złorzeczysz na cały świat. Dlaczego was to spotyka? Właśnie teraz?
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Dawno, dawno temu...
"Rodzina Clarków ze Szkocji marzyła o podróży do Stanów Zjednoczonych.
Pan Clark z żoną ciężko pracowali, oszczędzali i planowali wybrać się z dziewięciorgiem dzieci w podróż swego życia.
Trwało to wiele lat, ale w końcu odłożyli potrzebną sumę pieniędzy.
Wyrobili sobie paszporty i zarezerwowali miejsca na nowym statku pasażerskim.
Nie mogli się już doczekać, kiedy wreszcie wyruszą w wymarzoną podróż. Tymczasem na kilka dni przed wyjazdem pies pogryzł najmłodszego syna.
Doktor nałożył mu szwy, ale wywiesił na drzwiach domu Clarków żółtą flagę. Z powodu zagrożenia wścieklizną cała rodzina musiała odbyć dwutygodniową kwarantannę.
Plany legły w gruzach. Nic z podróży do Ameryki. Rozczarowany i rozgniewany ojciec poszedł do portu, by popatrzeć, jak statek wypływa w rejs - bez rodziny Clarków na pokładzie.
Pan Clark przełykał gorzkie łzy, przeklinając syna, psa i Pana Boga.
Po pięciu dniach Szkocję i cały świat obiegła tragiczna wieść. Potężny Titanic zatonął. Niezatapialny statek poszedł na dno, a wraz z nim setki ludzi.
Rodzina Clarków miała płynąć na jego pokładzie, zostali jednak w domu z powodu wypadku syna.
Kiedy pan Clark o tym usłyszał, mocno przytulił syna i podziękował Bogu za ocalenie rodziny. Rzekome nieszczęście okazało się błogosławieństwem."
Źródło:"Zrób to o czym marzysz" -Jack Canfield, Mark Victor Hansen
W książce Jacka Canfielda i Marka Victora Hansena "Zrób to o czym marzysz" przytoczone jest historia wydarzenia, którego prawdziwości nie mogą udowodnić. Podobno wydarzyła się w 1942 roku. Z historii tej płynie ważna nauka i dlatego warta jest przytoczenia.
"Rafael Solano opadł z sił i wszystkiego mu się odechciało. Usiadł na głazie w suchym korycie rzeki i powiedział do kolegów:
-Mam dość. To już nie ma najmniejszego sensu. Widzicie ten otoczak? Podniosłem już takich 999 999 i nie znalazłem żadnego diamentu. Następny będzie milionowy, ale po co się fatygować? Rzucam tę robotę!
Grupa poszukiwaczy diamentów od paru miesięcy wypatrywała drogich kamieni w korycie wenezuelskiej rzeki.
Byli wykończeni fizycznie i psychicznie, cały ich entuzjazm gdzieś się ulotnił. Ubrania mieli w strzępach. Całkiem podupadli na duchu.
- Podnieś jeszcze jeden i zalicz okrągły milion - poradził ktoś. Solano usłuchał i sięgnął po kamyk wielkości kurzego jaja. Kamyk różnił się od innych. Poszukiwacze zaraz się zorientowali, że znaleźli diament. Harry Winston, jubiler z Nowego Jorku, zapłacił podobno Rafaelowi Solano 200 tysięcy dolarów za ten milionowy kamyk. Diament, który nazwano Liberatorem, po dziś dzień uchodzi za największy i najczystszej wody, jaki kiedykolwiek znaleziono"
Jaki morał z tej historii?
Nigdy się nie poddawaj, bo właśnie tu i teraz sprawy przyjmą nowy obrót.
Harriet Beecher Stove
Wiatr wieje z zachodu prosto w twarz?
Przecież w końcu zmieni kierunek!
Nie poddawaj się , mimo, że masz chęć ogromną na jakąś przyjemność, np mały deserek, a lekarz ci nie pozwala ( za duży cholesterol) - i tak kiedyś dopadniesz porcję albo...dwie.
Nie poddawaj się, to jeszcze nie koniec posta. Przesuń kursorem w dół, a zobaczysz gifa.
Jeśli budzisz się rano i nie masz chęci zdjąć nóg z posłania, to mam kilka rad.
Myślę, że należy podjąć się mimo wszystko świadomej zmiany starego na nowe.
W jaki sposób?
Wystarczy zdobyć się na ufność i uczestnictwo, wręcz autorstwo własnego losu.
Kto ma dać wskazówki, jak tego dokonać?
Są dwa sposoby. Pierwszy:
podnieść cztery litery i przestać użalać się nad sobą. Iść do przodu, nie oglądając się wstecz.
Jeśli chodzi o drugi to : podeprzeć się jakimś paranaukowym poradnikiem. Otóż dwie mądre kobiety: Muriel James i Doroty Jongeward w książce "Narodzić się, by wygrać" zachęcają ludzi do zrozumienia własnych myśli, uczuć i działań. W książce swej przedstawiają zarówno teorię jak i ćwiczenia praktyczne. Bo jest to w końcu poradnik. I nie taki zwyczajny, bo miał dotychczas ponad cztery miliony czytelników na całym świecie. I nie jest to, niestety, lektura najlżejsza, gdyby się ktoś spodziewał przepisu, jak w książce kulinarnej. Trochę przypomina skrypt dla prowadzących kurs wyższego stopnia o tematyce psychologicznej.
Jaki może być efekt przerobienia tej teorii i ćwiczeń?
"Dzięki temu życie nie będzie czymś, czemu trzeba sprostać lub z czym walczyć, lecz czymś, co się samemu tworzy. Przyjęcie i realizowanie takiej postawy jest w zasięgu każdego człowieka"
Wydawnictwo "REBIS"
Motto tej książki oparte jest na cytacie:
"Myślę, że człowiek musi ostatecznie wziąć swoje życie we własne ręce"
ARTHUR MILLER, Po upadku
I nie koniecznie musisz być geniuszem, aby dokonać rzeczy wielkich.
Albert Eistein
Wystarczy zmienić je, aby czuć się lepiej, wartościowiej. Najlepiej idź własną drogą.
Wczoraj odkryłam, że zawieruszyłam gdzieś swoje okulary. Wprawdzie nie mam aż tak słabej ostrości, około 1,5 dioptrii ale ze względu na jaskrę, noszę przyciemnione. Dzięki Bogu jest słonecznie, więc mam jeszcze 2 pary przeciwsłonecznych zerówek. Słabostką moją są dodatki biżuteryjne wyższej klasy, więc jedne ze spolaryzowanych okularów upatrzyłam sobie w sklepie jubilerskim w Mikołajkach kilka lat temu.
Oczywiście w komplecie była torebka kopertówka i pierścionek. Ograniczyłam się jednak do okularów i to tylko ze względu na koszt.
Pan jubiler zapewnił mnie, że można w nich wymienić szkła na optyczne. Niestety, okazało się, że żaden optyk nie chce się podjąć, aby nie zniszczyć kamieni. Miały być 1,5 a są zerówki.
I to w nich musiałam wczoraj paradować nawet w pomieszczeniach i to nawet nietypowych, jak kościół. Zapewne co niektórzy pomyśleli sobie, że głupia, pusta baba przyszła sobie poszpanować do świętego przybytku. Przecież nie wszyscy mnie tu znają , więc skąd mają mieć wiedzę na temat moich schorzeń okulistycznych. Przeżyłam to i dzisiaj od rana zwiedziłam wszystkie odwiedzane przeze mnie w sobotę sklepy, łącznie z restauracją (sobotni obiad dla męża i wnuczka spożyliśmy na mieście). Niestety, nigdzie moich okularów nie było. Po drodze z żalu skonsumowałam 3 rogaliki drożdżowe ( więcej w sklepie nie było) i czekoladki miętowe. A przecież miałam zbić trójglicerydy. A co tam! Stres dopiero podnosi trójglicerydy! Trzeba się jakoś ratować. Dość mam świątecznej diety! Ostatecznie do łaski wrócą fotochromy.
Na szczęście pamiętam, jak byłam ubrana w sobotę, jaką miałam torebkę, ale o, Najświętsza Sklerozo , nie przyszło mi do głowy, że nie w tych okularach się wybrałam. To tylko zaoszczędzić mogłoby mi łażenia po mieście, jak ta głupia zapominalska baba.
Jeszcze
raz przeszukałam wszystkie szafki, nawet zaglądałam do lodówki.
Zamrażarki już nie sprawdzałam. Taka głupota chyba mnie jeszcze nie
dopadła.
Ale jeszcze się sama sobie dziwię, że nie podejrzewałam o schowanie ich przez mojego wnuczka. On tymczasem spokojnie rozrabiał w przedszkolu. Przecież bezpodstawne oskarżanie kogokolwiek to grzech, prawda?
Oczywiście przejrzałam dwie torebki, bo czasem przed wyjściem zmieniam decyzję, którą wziąć. Kto by tam szukał po wszystkich torbach! Mam ich ... niezliczoną ilość, tak , jak butów i innych części garderoby. Typowa baba!
Wciąż jednak zanosiłam błagania do św. Antoniego. A on zapewne pomyślał sobie " Głupia kobieto, po co ci tyle tego? Masz za swoje! Wystarczyłaby ci jedna torebka w kolorze naturalnej skóry oraz okulary te, które zawieruszyłaś, a ja akurat, przypadkiem, wiem gdzie. I szukaj sobie za karę, może cię to czegoś nauczy. A mądrzysz się na tym swoim blogu, że i tak przyjdziesz do mnie boso".
W końcu zlitował się nade mną, szepnął do ucha: "A zajrzyj, puchu marny, do czerwonej torebki z "krokodylowej" skórki..."
Pierwszy raz dotknęłam delfina na Florydzie w Sea World Orlando. Uczucie niezapomniane. Przypomina dotyk mocno napompowanej plastikowej mokrej piłki.
Oczywiście uwieczniłam ten moment na foto.
Moja dłoń głaszcze delfina, Floryda, Orlando, 2000r.
Dlatego zamieszczam poniżej artykuł znaleziony na portalu The Dodo o narodzinach dzikiego delfina Pom-Pom.
......
Narodziny dzikiego delfina nagrane aparatem Video Nikt nie widział tego od 5 lat? Autor: Kristian Warfield Opublikowane w The Dodo
04/19/2018
Wolontariusze z
Mandurah Dolphin Rescue Group, którzy byli na pobliskiej łodzi,
obserwowali ją od kilku miesięcy i wiedzieli, że urodzi małego każdego
dnia.I na szczęście dla nich wybrała dzień z publicznością.
Po tym, jak delfin spędził czas pływając w kółko i wijąc się w falach od skurczów, zaczął wychodzić ogon noworodka.Przy odrobinie dłuższym pływaniu i popychaniu, dziecko w końcu pokazało swoją wspaniałą postać - a obserwatorzy delfinów nie mogli być bardziej podekscytowani.
Robyn Bickell / Mandurah Dolphin Rescue Group:
"Delfiny tutaj są jak
nasza mała rodzina. Bycie świadkiem narodzin delfina
było dla mnie naprawdę niesamowitym doświadczeniem" - powiedziała Robyn
Bickell,wolontariuszka ratowania delfinów w ABC News. Squarecut odepchnął swojego noworodka od wody, by móc oddychać, a potem obydwa delfiny dalej pływały obok siebie jeszcze przez kilka minut w pobliżu łodzi.Podczas, gdy płeć dziecka wciąż nie jest znana, zespół ratowniczy nadał przydomek małemu delfinowi Pom Pom.
Delfiny pływające obok siebie Robyn Bickell / Mandurah Dolphin Rescue Group:
W całym swoim życiu Squarecut ma wiele dzieci, ale po raz pierwszy zaobserwowali to ludzie - co jest niezwykle rzadkie na wolności.Uważa się, że Pom-Pom jest pierwszym w historii dzikim delfinem, który urodził się w Australii i jest tylko drugim na świecie.
Nagranie Bickella godzinnych narodzin, pokazujące pierwsze wspólne chwile matki i dziecka w ich naturalnym domu, jest wyjątkowe.
"Widzieć, jak ten mały delfinek bierze pierwszy oddech, było po prostu niesamowita" -
powiedziała - "To coś, o czym nigdy nie zapomnę".
......
Aby wspomóc
wolontariuszy w ratowaniu delfinów, w utrzymywaniu Squarecut i jej dziecka
w bezpiecznym miejscu, możesz przekazać darowiznę grupie Peel
Preservation Group.
Zdjęcie wykonane przez Love_Photo - National Geografic
Autor:Christian Cotroneo
Tłumaczenie : T.Cz.
"The Dodo"
11/03/2015
"Ludzie
lubią zwracać się do zwierząt różnymi głosami: piskliwymi,
podekscytowanymi, głosami księżniczki.
Ale
czy też przekazujemy im nasze emocje? Mówiąc dokładniej, czy
zwierzęta rzeczywiście płaczą łzami smutku?
To
pytanie tak stare jak nasz związek ze zwierzętami.
Ale
najpierw musimy zrozumieć różnicę między roniącymi łzami i
płaczem. Z czysto naukowego punktu widzenia łza jest po prostu
cieczą wypływającą z oka.Od
lat nauka utrzymuje, że smutne łzy były wyłącznie ludzką
właściwością.
W
swojej książce "Dlaczego tylko ludzie płaczą: odkrywając
tajemnice łez", holenderski uczony Ad Vingerhoets pisze: "W
sensie wytwarzania emocjonalnych łez, jesteśmy jedynym gatunkiem"
Według
prawdopodobnie najbardziej znanego naukowca, który żyłW
1872 roku, Charlesa Darwina ("Ekspresja emocji człowieka i
zwierząt"), wytwarzanie łez jest powszechne u wielu zwierząt,
w tym u psów, kotów i słoni.
Napisał
o nieszczęśliwym słoniu, którego obserwował:
"Kiedy
był przytłoczony i poganiany, jego żałoba była najbardziej
dotkliwa, przemoc w stosunku do niego pogrążała go, załamywała,
leżał na ziemi, wydając dławiące okrzyki, ze łzami spływającymi
po jego policzkach."
I
ponad sto lat później inny słoń złamał serce świata, co
wydawało się bardzo podobne do łez smutku.
W
2013 r. słoniątko Zhuang Zhuang wydawało się płakać
w niekontrolowany sposób, gdy zostało odrzucone przez matkę. Cóż,
nie tylko odrzucono, ale także słonie prawie zgniotły go na
śmierć.
Elephant Giving Birth To Dead Baby
W
tamtym czasie pewien zookeeper z chińskim schronieniem, w którym
przechowywano Zhuang zhuang, powiedział dziennikarzom: "Nie
mógł znieść rozstania z matką i to jego matka próbowała go
zabić".
Te
łzy muszą być tak smutne i słone, jak każda przelana przez
ludzi. Czyż nie?
Kłopot
w tym, że większość naszych dowodów pochodzi tylko z wizualnych
wskazówek. Zwierzę może znaleźć się w sytuacji, która , wg
ludzkiej oceny, wygląda, że jest smutne. Zwierzę emituje z oczu
wodę.
(...)
A
więc, o ile więcej dowodów potrzebujemy?
Jeśli ktoś ma
doświadczenie z emocjami zwierząt, to aktywistka z Toronto Anita
Krajnc, która stała dosłownie przy drzwiach śmierci.
Krajnc,
założycielka Toronto Pig Save, stoi w obliczu odpowiedzialności
karnej za dostarczanie wody spieczonym zwierzętom w drodze do
rzeźni.
Podczas
wizyty w lokalnym zakładzie mięsnym w 2014 roku usłyszała
miażdżący refren.
"Krowy
ryczą i ryczą jak słonie", mówi dla The Dodo.
"Płakaliśmy
z rozpaczy (...) krzyczeliśmy, ostrzegaliśmy innych i
solidaryzowalismy się na zewnątrz."
Być
może nie widziała łez emocji. Ale czy nie ma to znaczenia. Kiedy
skrzywdzisz, czy one nie ryczą, nie jęczą i nie
drżą?
Łzy nie są jedynym
sposobem wyrażenia bólu, ale z ludzkiej perspektywy polegamy na
nich jako na najbardziej oczywistych objawach.
"Jedna
czarno-biała krowa od czasu do czasu polizała mnie" - wspomina
Krajnc.
Być
może nadszedł czas, abyśmy przestali szukać naukowych podstaw,
aby dowiedzieć się , czy zwierzęta mogą wydzielać łzy smutku, a
zamiast tego przyjrzeć się naszym sercom."
W kwietniu br. na portalu "The Dodo" Stephen Mesenger opublikował artykuł na temat młodych sowiątek, które wykluły się w gnieździe na parapecie okna w budynku Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA).
Pracujący tam ludzie czują się dziwnie, że są obserwowani. I to nie bez powodu. W końcu obserwatorzy nie są zbyt subtelni.
W tweecie profesor z tego uniwersytetu, Michael Lens, pracujący w pomieszczeniu obok kolegi, u którego w oknie zagnieździły się sówki, przedstawił ptaszęta światu.
O ile możliwość obserwowania z bliska tych uroczych ptaków, które dorastają, może wydawać się pozytywna, to jednak na dłuższą metę staje się uciążliwa. Gdy ptaki podrosły, zaczęły kierować swoją ciekawość zaglądając przez okno, skupiając swoje szerokie niezachwiane spojrzenie na ludziach, pracujących w budynku w Luskin School of Public Affairs. " Wygląda, że praca jest trochę utrudniona"- stwierdził prof. Lens.
Wkrótce tweet Profesora został zawirusowany, ale i tak zainteresował ludzi zagadnieniem małych sowiątek.
Jak dobrze, że to nie jakaś sowa agentka Na koniec dodatkowa ciekawostka. Gdyby nie foto, nie uwierzyłabym, że zaglądając w ucho sowy, zobaczyć można tył jej gałki ocznej.
Podobno sowy, jako jedyne ptaki rozróżniają kolor niebieski. Nie jest to jednak prawda, ponieważ widziałam film botaniczny o ptaku ( niestety, nie pamiętam gatunku), który wił sobie gniazdko i okolicę z niebieskich odpadków: wstążeczek, piórek, szmatek. W ten sposób wabił samiczkę.
Nie kocham tamtej
Nie kocham Ciebie
Bo kocham Ciebie tamtą.
'June's Ascension' - Timothy Rees
Postarzała nam się, już ta nasza wiosna
Posiwiały trawy i pordzewiał bez
Już nam się wyszumiał zielony wodospad
w zielonej otchłani zniknął kwiatów deszcz.
Postarzała nam się już ta nasza wiosna
Świeczki kasztanowca jeszcze palą się
Już nie bosonoga i nie tak zazdrosna
Odchodzi wtulona w pożyczoną mgłę.
Nie wiem, nie rozumiem, ani nawet pragnę
Tęsknię, bo tak pięknie tęsknić aż po kres
Może dla tej jednej głupoty daremnej
Może tylko po to cała wiosna jest.
Postarzała nam się już ta nasza wiosna
Kwieciście stokrotna i stukrotny żal
Może ją i nawet nie wstyd jeszcze spotkać
Ale jakoś trudno ruszać z nią na bal.
Postarzała nam się już ta nasza wiosna
Świeczki dawnych rozstań, jeszcze płoną w nas
Tylko nocą ciemną, słychać czasu wiosła
Przynajmniej tak mówią, mówią - że to czas.
Nie wiem, nie rozumiem, ani nawet pragnę
Tęsknię, bo tak pięknie tęsknić aż po kres
Może dla tej jednej głupoty daremnej
Może tylko po to cała młodość jest.
Wesoła dumka o starości - M. Umer i A.Poniedzielski
Wg Pani Beaty Nowickiej-Misiewicz, która wiedzę na temat czekolady czerpała m.in. z książki Doreen Virtue "Zachcianki pod kontrolą" należałoby wziąć pod uwagę właściwości tej uzależniającej słodyczy:
Duża zawartość cukrów zawartych w czekoladzie wspomaga produkcję serotoniny, "hormonu szczęścia".
Obecność w czekoladzie difenyloaminy, która wydaje się mieć wpływa na spokój i opanowanie.
Zawiera środki pobudzające, które mają właściwości rozweselające.
Pirazyna, substancja zapachowa wydzielana przez czekoladę, uaktywnia ośrodek przyjemności w mózgu.
Struktura czekolady ma znaczenie. Gdy jest kremowa, będzie koić, a gdy chrupiąca rozładowuje złość.
Tłuszcze zawarte w czekoladzie łagodzą uczucie pustki, samotności, czy dają poczucie bezpieczeństwa.
Czekolada zawiera teobrominę, przyjęcie jej w ilości 1g/.kg wagi ciała jest dla człowieka śmiertelna. Oznacza to zjedzenie około 85 tabliczek czekolady (Faktopedia)
Joe Monster podaje kilka informacji na temat czekolady:
Najwięcej czekolady na osobę zjadają Szwajcarzy - nic
zresztą dziwnego, szwajcarska czekolada nie ma sobie równych. Pod
względem wielkości spożycia czekolady czołowego miejsca w rankingu
Szwajcarom ustępują Irlandczycy i Brytyjczycy.
Pierwszą tabliczkę czekolady, w formie jaką znamy
dzisiaj, odlano w 1842 roku. Milowy krok w dziejach łakomstwa zrobiła
firma Cadbury - znany brytyjski producent słodyczy. Od 1999 roku do
Cadbury należy marka E. Wedel, zaś od 2010 roku Cadbury znajduje się w
rękach amerykańskiego giganta Kraft Foods.
Majowie wykorzystywali czekoladę przy różnego rodzaju
obrzędach - ceremoniach religijnych, ślubach. Zdarzało się, że w
tradycyjnych rytuałach czekolada zastępowała wykorzystywaną zazwyczaj
krew. Wodzów Majów grzebano często w towarzystwie „słoików” wypełnionych
czekoladą. Zdarzały się też ofiary w ludziach poświęcane w intencji
pomyślnych zbiorów kakaa - ale to, jakby to ująć, ciemna strona
czekolady.
Firma "Worlds Finest Chocolate" z drugiego
największego polskiego miasta, Chicago w USA, przedstawiła swoje nowe
osiągnięcie - wielką czekoladę o wadze 5 574,65 kg. Ta megaczekolada
powstała, aby ustanowić nowy rekord Guinnessa, i się udało. Wysokość
czekolady to prawie 91 cm, a jej długość to 6,4 m. W porównaniu do
poprzedniego rekordu ta czekolada jest cięższa prawie o tonę.
Czekolada zawiera teobrominę, przyjęcie jej w
ilości 1g/.kg wagi ciała jest dla człowieka śmiertelna. Oznacza to
zjedzenie około 85 tabliczek czekolady.
W ubiegłym roku laureatem tytułu "największej
czekolady na świecie" była czekolada z Armenii, która z kolei pobiła
rekord włoskiej czekolady, wykonanej w 2007 roku.
Międzynarodowe Centrum Rolnictwa Tropikalnego w Ghanie i na Wybrzeżu Kości Słoniowej, które razem produkują ponad 50% kakao na świecie, już za 50 lat, z powodu zmian klimatycznych i suszy, na półkach sklepowych może zabraknąć czekolady.
Jestem babcią dla małego chłopca, ale to nie tego z powyższego obrazka, dlatego mam zachomikowane słodycze na "słodką środę", na "babciny czwartek" i "słodką niedzielę". Pomiędzy tymi wyznaczonymi dniami ...podjadam sobie tak długo, póki trójglicerydy nie krzykną: alarm!!!
Teraz rozumiem ( wcześniej, zresztą też), dlaczego Golcowie śpiewają: "...gdy widzę słodycze, to kwiczę...a oczy mi świecą, jak znicze".
Gdybym pracowała w fabryce czekolady
pewnie po tygodniu odechciałoby mi się tej przyjemności.
Czeko, czeko, czekolada,
Może kupi pani dla dzieci swych kochanych?
Czeko, czeko, czekolada
Jest przysmakiem dzieci Twych!
Czeko, czeko, czekolada,
Kup pan żonie ślicznej, a będzie bardzo rada!
Czeko, czeko, czekolada
Chce osłodzić Wasze dni!
A po czekoladce usta są tak smaczne,
Może o tym Was przekonać mam?
Każdy do mnie się uśmiecha!
Czeko, czeko, czekolada,
Ja Wam na pamiątkę piosenkę moją nadam!
Czeko, czeko, czekolada,
Pa, smacznego życzę Wam! Czeko, czeko, czekolada,
Może kupi pani dla dzieci swych kochanych?
Czeko, czeko, czekolada
Jest przysmakiem dzieci Twych!
Czeko, czeko, czekolada,
Kup pan żonie ślicznej, a będzie bardzo rada!
Czeko, czeko, czekolada
Chce osłodzić Wasze dni!
A po czekoladce usta są tak smaczne,
Może o tym Was przekonać mam?
Każdy do mnie się uśmiecha!
Czeko, czeko, czekolada,
Ja Wam na pamiątkę piosenkę moją nadam!
Czeko, czeko, czekolada,
Pa, smacznego życzę Wam!