Rzymska ciemno-niebieska waza z białymi reliefami. Obiekt został znaleziony w roku 1837 w komorze grobowej, w Pompejach.
Nie wszystkie książki otrzymane w prezencie czytam od ręki. Szczególnie poradniki, i nie mam tu na myśli gospodarczych, czasem muszą odczekać na swoją kolejkę. Ale z tym podarunkiem od dzieci nie zwlekałam. Bo ma podtytuł "Pół żartem, całkiem serio".
Jest to książka napisana przez małżeństwo Mariolę i Piotra Wołochowiczów, którzy zbiór swoich tekstów w formie felietonów, pisanych kiedyś do Magazynu Familia, ubrali w książkę zatytułowaną "Złamać szyfr - czyli jak zrozumieć małżonka".
Nie sądzę, że zaraz będziecie pędzić do księgarń lub zamawiać w internecie polecaną książkę. Dlatego przybliżę ją, cytując jeden z felietonów skierowany przez męża Piotra do żony :
"...Twój mąż zapewne wydaje ci się bardzo twardy. Tak trudno z niego wydobyć pewne rzeczy, tak bardzo się pilnuje, by nie wyjść na głupiego. Nie rozczula się nad drobiazgami, tak jak Ty. Wydaje się, że jest w stanie tak wiele wytrzymać.
Skoro bohatersko znosi Twoje fochy, a nawet zrzędzenie i histerie - to właściwie dobrze. W ten sposób wyraża swoja miłość. Wiesz, że możesz na nim polegać. Ale o jednym musisz pamiętać: nie wykorzystuj tego,- bo choć on jest twardy, to jednocześnie jest też kruchy ( co zaskakujące: w zakładach psychiatrycznych jest więcej mężczyzn, i to oni częściej popełniają samobójstwa).
Czy wiesz, jak się otwiera orzech kokosowy? Sami kiedyś długo i bez skutku się męczyliśmy, robiąc to młotkiem i piłą elektryczną. A potem dowiedzieliśmy się, ze wystarczy ten orzech przez jakiś czas obstukiwać dokoła - i sam pęka. Dlatego nie lekceważ ryzyka daleko posuniętych zniszczeń, do których możesz doprowadzić, jeśli będziesz swojego męża tak stale "obstukiwać".
Ty z natury jesteś bardziej delikatna, ale zarazem bardziej elastyczna. Zrozum jednak, że twardość Twojego męża w gruncie rzeczy przypomina nie tyle kamień, ile drogocenną wazę z porcelany sprzed setki lat.
Pomyśl, jak zadbałabyś o taką wazę, gdybyś musiała ją gdzieś przewieźć? Mąż jest nieporównanie cenniejszy niż waza... "
NIE PRZECENIAJ JEGO (męża) WARTOŚCI
Nie uważam, że od razu musisz mężowi prasować spodnie i koszule, kiedy teściowa przed ślubem stwierdziła, że ten obowiązek spada z Ciebie, bo w akademiku sam sobie prasował. A może to studentki za niego to czyniły ? To już jego broszka, niech teraz chwyta za żelazko, a ty ... korzystaj z wolnego czasu.
Mąż nim się zabierze do prasowania spodni lub koszuli, najpierw musi się głęboko zastanowić, od którego rękawa zacząć. Od lewego? .... A może jednak od prawego?
Póki co, niech kombinuje. Nie rwij się do pomocy. Da chłopina sobie radę.
Witaj mi, witaj, wonna czaro mokki! Kocham twą duszę, o płynny hebanie, Aromatyczne pary twej obłoki, Którymi buchasz w polewanym dzbanie,
Kiedy kipiące twych ziarn gotowanie Cały glob ziemski czyni mą dzierżawą;
Oto spoczęłaś w białej porcelanie, Arabskich pustyń córo, czarna kawo!
Animacja: Michele Giammaria (MIKI4)
Rzekł Wolter, mistrz picia kawy głęboki, że masz być słodka jak dwu serc kochanie I taka czarna jak smolne potoki, I tak gorąca jak piekieł otchłanie.
Tak cię pijają chodzące w turbanie Puszcz dzikie syny z fantazją jaskrawą!
O słodki, czarny, gorący szatanie, Arabskich pustyń córo, czarna kawo! Antoni Lange "Kawa"
A jakie są zasady picia kawy w świecie arabskim?
"... Kawa serwowana jest najczęściej z miseczkądaktyli. Ten czarny napój
podaje się w maleńkich czarkach i napełnia tylko do połowy, bo
napełnienie filiżanki po brzegi oznacza, ze gość jest niemile widziany. Tak długo dolewa się ją, dopóki gość nie powie – dość!
Filiżankę z kawą, należy trzymać
ostrożnie końcówkami palców swojej prawej dłoni (pani na obrazku akurat jest leworęczna) i nie powinniśmy jej
odstawiać na stolik (kawę, a nie panią). Filiżankę stawiamy na blacie dopiero wtedy, kiedy
skończymy sączyć napój.
U ludów zamieszkujących pustynię filiżanka jest
napełniana dotąd, aż pijący nie przykryje ręką dzbanka, z którego napój
jest nalewany, dając tym znak, że już więcej kawy sobie nie życzy. Nie bójcie się. Wrzątkiem was nie poleją :-)
Kawę pije się też w lokalach – małych kawiarniach, w których
część stolików jest wystawiona na zewnątrz. Przesiadują tam głównie
mężczyźni, którzy dyskutują przy tradycyjnie zaparzonym napoju, często
też popalając fajkę wodną. (Baby są od siedzenia w domu...)
Atmosfera jest senna, wszystko dzieje się
powoli i ma się wrażenie, że z tego miejsca nikt nie ma zamiaru się
ruszyć, bo i dokąd i po co? Co jakiś czas podchodzi kelner, który dba o to, aby fajka nie
zgasła, a napoju w naszej szklance nie zabrakło.
Odwiedzając takie miejsce, powinniśmy pamiętać, że wypicie więcej niż
trzech małych filiżanek kawy może skończyć się źle, bo napój bardzo mocny, nieco inaczej parzony niż ten w Europie."
Kiedy wypijesz kawę połączoną z Red Bullem, to efekt będzie (w najlepszym razie) mniej więcej taki:
ale nie jestem pewna, czy ta wonna czara nie będzie ostatnią w życiu.
Jak trafnie stwierdził F.M. Colby: "Ludzie przyznają
się do zdrady, morderstwa, podpalenia, sztucznych zębów lub peruki. Niewielu
jednak przyzna się do braku poczucia humoru" (za: Chapman i Foot, 1976)
Może nie chcemy się odkryć przed światem?
Z drugiej zaś strony nie chcemy, aby nas widziano jako "drętwych, ponurych i sztywnych".
Goethe uważał, że człowiek pokazuje swój charakter najwięcej poprzez to, co uważa za śmieszne.
Nie uważam ze istnieją osoby o całkowitym braku zmysłu, ale o takich, którzy posiadają indywidualną specyfikę tej cechy. Na ogół każdy ma subiektywne przeświadczenie o posiadaniu poczucia humoru. Większość,jeżeli już nie wszystkich, cechują dostosowane do ich cech temperamentu, wrażliwość i potrzeba kontaktu z komicznym bodźcem. Szanujmy te cechy, pamiętając, że sa one naszym sprzymierzeńcem w zmaganiach z szarą codziennością.
Może tym razem wezmę na warsztat Monę Lizę.
Tak, tę Monę Lizę, która rezyduje na salonach Luwru. Odwiedziłam ją, a i owszem.
W roku 1981 skrywała się za szkłem pancernym, żeby jej wdzięków nie naruszył żaden koneser sztuki. O złodziejach już nie wspomnę. I tak tkwi tam do obecnej chwili. Niewzruszona, z tajemniczym uśmiechem, tajemniczego pochodzenia. Bo to tak na prawdę nie wiadomo, kto tą modelką był dla Leonarda. Czy była nią Lisa Gherardini, żona bogatego florenckiego kupca, który to zamówił niewielki
obraz nadający się do powieszenia w jadalni?
"...Obraz "Mona Lisa"
Leonarda da Vinci, powstawał przez około 15 lat i został ukończony w pierwszych
latach XVI wieku. Słynny artysta i wizjoner pracował tak powoli, że zamawiający
portret mąż Lisy miał odmówić zapłaty. Da Vinci zachował więc swoje dzieło dla
siebie. Po śmierci Włocha w 1519 we Francji, obraz zakupił król Franciszek I.
Mona Lisa na stałe trafiła do Luwru. Obecnie to jeden z najsłynniejszych, jeśli
nie najsłynniejszy obraz świata, do którego ustawiają się długie kolejki
turystów..."
(żródło: http://www.tvn24.pl)
"...Jest też teoria, że to Katarzyna Aragońska, księżna Mediolanu. Według innej
- to matka Leonarda. Ostatnio pojawił się pogląd, że modelem był sam Leonardo.
Ma na to wskazywać porównany komputerowo z autoportretami układ nosa, oczu,
podbródka i czoła. Wartość eksponowanego w Luwrze dzieła jest trudna do
oszacowania. Podczas pokazu w Waszyngtonie w latach 60. ubiegłego wieku
ubezpieczono go na 100 milionów dolarów... "
(źródło:IAR/agkm)
Może już niedługo uda się rozwikłać zagadkę na podstawie próbek DNA, które naukowcy pobrali z kości leżących w małej krypcie pod podłogą bazyliki Santissima
Annunziata. Aby dostać się do środka badacze wycięli dziurę w posadzce i weszli
do środka, jako pierwsze osoby od ponad 300 lat.
Naukowcy mają nadzieję, że w
krypcie są szczątki syna Lisy. Pobrane z kości próbki DNA zostaną porównane z
próbkami pobranymi z kości trzech kobiet, pochowanych w pobliskim klasztorze.
Jedną z nich wytypowano na Lisę, która zmarła tam jako zakonnica w 1542 roku.
Gdy uda się wskazać, która z trzech pochowanych zakonnic (została nią po
śmierci męża) jest matką mężczyzny pochowanego w krypcie pod katedrą, wtedy
będzie wiadomo, że jest to Lisa del Giocondo z domu Gherardini. Według ustaleń
badaczy, to właśnie ona pozowała artyście.
Następnym etapem śledztwa będzie odtworzenie
wyglądu głowy kobiety na podstawie jej zachowanej czaszki. Uzyskany efekt
zostanie porównany z obrazem wiszącym w Luwrze i być może da ostateczne
potwierdzenie tego, że to właśnie jedna z zakonnic pozowała da Vinciemu.
I to byłoby tyle na temat realiów.
Teraz chciałabym przedstawić stanowisko samych Włochów do swojej słynnej damy. Jak wiadomo artyści tej narodowości uważają się za przedstawicieli wybrańców tej dziedziny sztuki, jakim jest malarstwo. To oni głownie tworzą społeczności artystyczne na Google+, do których należą tworzący i miłujący sztuki piękne z całego świata. Piszę o tym z pewnym doświadczeniem, bo jestem członkiem kilku publicznych. Poznałam tam wielu sympatycznych uzdolnionych artystycznie ludzi, zawodowych artystów i amatorów. Wydawałoby się, że to ludzie wyjątkowo poważni (np. chirurg onkolog). Nic bardziej mylnego.
Oni do swojej "Mony" podchodzą na luzie. Właśnie wczoraj, jedna z przemiłych osób, kulturalna, inteligentna artystka odpowiedziała swojemu równie wesołemu artyście pewnym obrazkiem. Jeden
ze znajomych z Corporanea Cafe przywitał nas na wesołe dzień dobry
gifem Mony. Ma na przemian wyłupiaste oczy i pojawiający się koszmarny
uśmiech wszystkich 32 krzywych zębów, tworząc przy tym guzowate
policzki. Włosy na przemian ugładzone , by zmienić się w sterczące,
rozczapierzone, jak od magnesu. Nie będę tego publikować, bo gif
przeznaczony jest tylko dla członków tej społeczności. Mogliby mnie za
karę wyrzucić, a to już dla mnie nie byłoby śmieszne.
Odpowiedzią
na ten gif było następnego dnia powitanie:
"Dissacrante . .. buona serata "
czyli
" lekceważący... dobry wieczór "
obraz muralu, na którym Mona występuje nachylona,
zwrócona tyłem, spoglądająca w stronę widza. Jedną ręką podtrzymuje długą
suknię i odsłania ... gołą pupę.To tak, jakby Mona Lisa pokazywała całemu nadętemu światu naukowców i nie tylko... gdzie ma te dociekania na jej temat.
Zapytałam znajomą z G+, czy mogę go opublikować, bo może nadwyrężę jej tym opinię. Ależ skąd te moje obawy! Wyraziła zgodę z uśmiechem.
Certo, Teresa! Puoi metterlo da te! Buona notte 😘
A obraz muralu do Contemporanea Cafe przysłała ..... (nie będę
podawać szczegółów personalnych)... pani z tytułem doktora. I ona ma naprawdę
poczucie humoru, czego doświadczyłam osobiście, otrzymując od niej
komentarze i pozdrowienia do moich wpisów w tej społeczności.
Na temat Mony są już setki obrazków humorystycznych i gifów.
Oto kilka z nich:
Słodki uśmiech, proszę
Muszę zmienić fryzurę, na mniej uciążliwą...
No, jak się prezentuję w nowej fryzurce?
Czy nie przesadziłam z botoksem?
Nawet zorganizowano wystawę w muzeum w Mannheim, pokazującą podobne ciekawostki.
Gify z Moną:
A teraz piękna piosenka, którą czarująco zaśpiewa Nat King Cole
Po dietetycznym śniadanku w towarzystwie żony masz zamiar zostawić ją samą i
zaszyć się gdzieś, by wreszcie się zrelaksować.Nie chcesz już słuchać wciąż tychsamych rozprawna temat przepisów kulinarnych i braku motywacji do "uzyskania płaskiego brzucha". Przy twoim obżarstwie marzyć o płaskim brzuchu? Można się uśmiać!
Lepiej znajdź jakiś cichy zakątek
i ochroń wysepkę czasu dla siebie. Ależ skąd? Nie ma takiej opcji!
Kot też domaga się relaksu, nie tylko ty.
No cóż, trochę zostałeś przeczołgany. Nie wiem, czy to czynny relaks czy bierny, ale możesz jeszcze nadrobić straty i uczynić to, co sam sobie zaprogramowałeś rano.
A chyba poranek nie był wydajny.
Niby człowiek trochę sobie poćwiczył, ale i pot należałoby gdzieś zmyć. A tu, na placu sportowym, nie ma szans.
Całe szczęście, że niektórzy mają baseny sportowe w pobliżu, na termach.
Dobrze, że sąsiadka zablokowała żonę w domu. Nie byłaby zadowolona tym, co ci zwraca uwagę na basenie, a raczej - kto.
A do tego wydaje się zachęcać cię do skoku.Nie do skoku w bok, od żony... wcale mi to do głowy nie przyszło!
Co za ciało! Przy niej czujesz się jak grubas. Nawet trudno, aby zwróciła uwagę na twoje niezgrabne wdzięki. Ale musisz się jakoś zaprezentować. Cóż gruby, ale jaki zwinny!
Wszystko byłoby w porządku, tylko z tą odwaga skoku do basenu sportowego... tak bez rozgrzewki?
Już od razu wyobrażasz sobie, co byłoby, gdyby żonie ktoś doniósł, w jakim towarzystwie się obracasz.
Chcesz zadzwonić do domu, aby żoneczka obiad ci podgrzała, bo konia z kopytami ochotę masz zjeść. Coż to?
Nie ma zasięgu?
Już ktoś doniósł żonie o pięknej kobiecie na basenie?
A to dobrze. Nie będziesz się prosił. Sam sobie urządzisz obiadek na mieście.
Przynajmniej nikt w domu nie będzie ci cholesterolu wypominał.
Na deserek szkoda czasu. W swoim ogrodzie masz piękne jabłka. Kuszą przechodniów, ale do tej pory spoko. Wiszą sobie bezpiecznie na okazałym drzewku. Będzie z nich w tym roku szarlotka na całą zimę. Z lodami na gorąco. No i truneczek. Oj, rozmarzyłeś się.
Tobie też by to się przydało. Myśli niemoralne na basenie krążyły, oj krążyły. Ale to tylko kuszenie rogatego. Możesz sobie darować.
Ale pożegnaj się z szarlotką na gorąco,bo wystarczy ci wspomnienie z basenu i już się rozgrzejesz.
Wcale ci nie obiecuję, że przy tak zróżnicowanym relaksie nie odezwie się ze zdwojoną siłą „zgiełk wewnętrzny”: pojawią się natychmiast myśli o rzeczach
niecierpiących zwłoki i sprawach, które cię niepokoją.
Szkoda tylko, że... Marylin nie ma. Nie tylko ty za nią tęsknisz. Tyle lat minęło, a ona wciąż w pamięci. Rozmarzyłeś się?
Nie, tego nie mogę ci zrobić. Dam ci jeszcze popatrzeć na aktoreczkę, żebyś miał się z czego spowiadać.
Zaraz zaraz, to ja z jednego ze swoich zawodów- nauczyciela muzyki, ( ekonomistę zostawmy na razie w spokoju) nie mogę zapomnieć o relaksowaniu się muzyką.
" ... Ciągła pogoń za pieniędzmi daje się nam we znaki, a jedyną rozrywką
jest fotel lub kanapa po pracy. Czy ona nas odpręży?
Pewnie tak myślimy,
jednak bardziej przyjazne dla naszego organizmu byłoby wyjście na
koncert z muzyką relaksacyjną, aby choć raz poczuć stan, w którym pewnie
dawno nie byliście. Organizatorzy nie robią tego tylko dla siebie. Ich
głównym celem jest pokazanie szerszej publiczności, że odpoczynek, to
nie cichy kąt we własnym mieszkaniu. Można wychodzić do ludzi, by
wspólnie czerpać siłę i niesamowitą energię wsłuchując się w dźwięki
instrumentów, jakie od lat uznawane są za relaksujące. Wystarczy jeden
koncert, by nawet najbardziej zagorzały przeciwnik takiej muzyki
zrozumiał jej przeznaczenie. Nasz mózg wręcz uwielbia tego rodzaju
wysokie dźwięki chociaż my jeszcze o tym nie wiemy. Myślimy, że relaks,
to święty spokój i bardzo się mylimy. Koncert, na którym poddajemy się
muzyce relaksacyjnej należy do jednych z tych, jakie odbywają się na
całym
świecie..." Źródło: dobramuzykadosnu.wordpress.com
Jeśli nie lubisz chodzić na koncerty, a masz w domu instrument, to sam sobie pograj.
Tylko spokojnie...nie stresuj się ... to ma być relaks. Zapomniałeś, jak to idzie?
Nie martw się, ja też nie grałam na skrzypcach od bardzo bardzo dawna. Moje skrzypce najpierw pozbawiłam strun, później smyczka, aby nikt z moich gości nie próbował wymusić na mnie koncertu.
A więc nikt inny, jak ja, nie może cię lepiej zrozumieć. Przecież nie jesteś Paganinim i nie dajesz koncertu.
Dzisiaj cięta jestem na reklamy telewizyjne, chociaż nie tylko na takie. Zdaję sobie sprawę, że jestem niesprawiedliwa. Przecież sama stosuję jakiś sposób propagowania moich postów. A przecież nie każdemu odpowiada gifujący obrazek, jak np. mały człowieczek zaiwania, aż mu kapcie z nóg lecą, za uciekającym rowerkiem. A w ten sposób reklamowany jest ostatni post na 26 stronach blogów obserwatorów.
Kliknęło mi się przy ostatnim sporządzaniu wpisu, niechcący, okienko publikacji przed jego ukończeniem. Tytuł roboczy "Woda". Ale w trakcie odbiegłam od tematu i bohaterem miał być rower. Niestety publikacja poszła. Szybko musiałam aktualizować post i "dośpiewać" wątek o wodzie, bo w żaden sposób tytułu już się nie cofnie.
Co raz poszło w siec internetową, już niełatwo wykasować. Wiedzą o tym dobrze reklamodawcy pewnego banku. Musiał ów bank mocno niedoszłego klienta ... wkurzyć, skoro rzucił się ( ten klient) na pomysł przerobienia reklamy nielubianego przez niego banku.
Oto pani Guzikowa z mężem, zapałała żądzą zakupu, dajmy na to, szpilek z czerwoną podeszwą.
Mąż niestety miał może inne żądze w tym czasie, więc wykręcał się, że .... nieważne. Zresztą takiej marki jej się zachciało?
Stwierdził: - Nie mam żadnych pieniędzy!!! Nie rozumiesz!?
W spocie wchodzą na salony banku, którego nazwy nie wspomnę i siadają przed biurkiem baaaardzo sympatycznej pani. Mąż pani Guzikowej (nomen omen Guzik to nazwisko aktorki) z góry rzuca:
- Nie mam u was konta i niewiele zarabiam...
Nadzwyczaj sympatyczna i ładna panienka, jak najczulszym głosikiem spokojnie, z uśmiechem na ustach, odparowuje:
- W takim razie (pip...pip....pip...) mi z banku.
Ten klip reklamowy wisi na You Tube, nie chcę go tutaj wklejać, bo nie wiem czy na blogu można go zablokować, próbować nie będę, chociażby ze względu na niecenzuralne słowa podłożone przez "artystę" aktorce występującej w reklamie.
Bank walczy z całym światem, jakby tu reklamę wycofać, ale jeden spot ...wisi nadal, który z rozbawieniem przed chwilą i z niedowierzaniem obejrzałam. Aż mnie korci, żeby wkleić. Nie zrobię tego.
Ale jestem na ten bank wkurzona, bo jak można wchrzanić się, z inną, co prawda, cenzuralna reklamą na kanał tv ABC dla dzieci i dawać przykład braku szacunku dla zabawek.
Przecież dzieci w trakcie przerwy między bajeczkami nie wykorzystują tego czasu na siusiu, tylko niecierpliwie czekają na następna bajeczkę.
Poniżej właśnie ta reklama: "wymiksuj się z wielu kredytów" Pan opowiada, że kilka kredytów takich, jak na samochód, czy meble można "scalić w jeden kredyt" - zmiksować i obrazowo wrzuca do miksera, a konkretnie do thermomiksa, małą zabawkę samochodzik i łóżeczko dla Barbi i... miksuje. (Tu była zamieszczona reklama z YOU TUBE, ale bank szybko reklamę wycofał, więc nie widać już na moim poście)
Teraz mój 2- letni wnuczek, kiedy pojawia się ta reklama, robi się nerwowy, chowa ukradkiem swoje autko za plecy,
żeby pan ich nie zmiksował, spogląda na babcię i mówi: "pan nieeee" i pokazuje zakazujący ruch palcem. Pal licho łóżeczko dla Barbie, przecież wnuczek jest chłopcem, ale "dan dana" ( autko) zmiksować?
Przecież babcia może jak za pstryknięciem palca sprawę rozwiązać,wyłączyć telewizor.Jednak te przerwy są tak krótkie, że odbiornik popsuję, jak tak będę pstrykać. Ale jak tu w czasie oglądania Maszy tak po prostu zrobić "pstryk" dziecku.
Sama też nie wiem, gdzie thermomix ukryć, bo jak się znudzi małemu jakaś większa i twardsza zabawka, to wszystkie tryby diabli wezmą. Nauka nie idzie w las, jak udowodniłam w ostatnim poście.
A w końcu może chłopak sam wziąć sprawy w swoje ręce i do telewizji w sprawie zablokowania reklamy swoim autkiem wyruszyć.
Na ulicach tłok, to może bezpieczniej towarzyszyć dziecku
i pozwać bank do sądu, oprzeć sprawę o Trybunał Konstytucyjny
albo od razu do Strasburga?
Bogata jednostka niech płaci za demoralizację dzieci, ich i nasze krzywdy moralne.Na zwrot ewentualnych kosztów naprawy miksera też. W tym czasie musiałabym wdrożyć ręczny mikser, ale bicepsy bym chociaż podreperowała.
Bo zabawki nie są zbyt cenne, ale noże w Thermomixie?Zabuliłam już wcześniej za ich wymianę całe 5 stówek. Ja tam nie jestem klientką tego banku, więc odszkodowanie pośrednio mnie nie uderzy. A może do emeryturki się dołoży?
O, jejku!, jak to mówi mój wnusio, to Wy jeszcze tutaj jesteście? Na moim blogu? A u mnie godz 0.37
Gaście świeczkę i biegusiem do łóżeczek, tylko grzeczniutko.