Znalazłam w swoim blogu post w systemie roboczym, nie dokończony. Postanowiłam go mniejszym nakładem pracy dzisiaj wykorzystać, bo temat dla mnie aktualny.
Tak sobie myślę, czy warto przyznawać się, że ból ręki (ramienia i barku) mija....?
Miałabym z tego pewne korzyści ... Część obowiazków przejęłaby rodzinka...
Nie... nie zrobię tego, raczej zachowam się asertywnie i wprost, nomen omen, "odbarczę się". Przerzucę ten problem na pozostałych współmieszkańców na czas trochę dłuższy, bo przecież jakaś rekonwalescencja powinna być wymowna - i w czasie, i w wysiłku dla moich bliskich.
Czy jestem niemiła, delikatnie mówiąc?
Był sobie symulant
Zimne trzydzieści sześć i pięć
mówią wredne cyferki termometru.
Chwycił go Jaś mocno rozeźlony:
"Będziesz gorący, że aż czerwony!
Nicponiu niewdzięczny!" - darł się chłopczyna,
woda tymczasem już szumieć zaczyna.
Rtęć wreszcie drgnęła i podskoczyła
w oczy Jaśkowe radość wkroczyła.
Gorące trzydzieści osiem i dwa,
"Mamuśkę na pewno nabrać się da!",
schował radość do spodni kieszeni,
zmęczeniem Jan okurzył swe lico,
"W chorą niech twarz prędko się zamieni!"
I kaszle, i kicha, i ciągnie nosem,
"Mamo, taki jestem chory,
że nie mogę pójść do szkoły!"
"O, mój Jasiu, biedne dziecko!"
Rozejrzała się wokoło,
dłoń na Janku położyła,
"Dziecko, Ty masz przecież zimne czoło!"
14.03.2011r. autor Kaweczka,
wiersze.kobieta.pl
Nie wypada symulować, zachowanie be...
A taki , np. Gałczyński... Tak, ten Konstanty Ildefons.
To dopiero był symulant!
Na studiach obijał się, aż wreszcie został powołany do wojska, gdzie zasłynął jako symulant i obibok, choć też dzięki poczuciu humoru wiele mu uchodziło na sucho. Zaczął służbę w podchorążówce, ale po sześciu tygodniach został z niej karnie usunięty. Jako zwykły szeregowiec trafił do jednostki wojskowej w Berezie Kartuskiej.
No cóż... poczucia humoru czasami mi nie brakuje, ale naśladować poety we wszystkim nie muszę.
art by Arthur Kampf (German painter) 1864 - 1950
Maskenball (Danse Macabre), 1949
Udawać obłożnie cierpiącej nie będę, nie warto.
Adele, wzywa swojego wybranka w piosence "Water Under The Bridge", aby "nie udawał"
"(...)Nie udawaj, że mnie nie chcesz Don't pretend that you don't want me
Nasza miłość nie jest wodą pod mostem Our love ain't water under the bridge (...)"
Szkoda że nie jestem, jak mój młodszy wnuczek, oburęczna. Nie narzekałabym teraz, na niedyspozycje prawej ręki, bo dałabym jej na pewien czas "urlop". Napracowała się biedaczyna już tyle lat bez przerwy, nie narzekając na brak odpoczynku. Nasz Stwórca pomyślał o zastępstwie dla niej, ale cóż, nie wyćwiczyłam jej na tyle, aby choć na krótko "zatrudnić ją" w chwilach niemocy swojej "siostry". Przecież człowiek wyobraża siebie w perfekcyjnej kondycji, dopóki coć go nie sieknie.
Nie mogę powiedzieć, że ta lewa ręka, a szczególnie lewa dłoń jest taka "lewa". To określenie na coś lub kogoś mało sprawnego, negatywnego wzięło się właśnie od tej lewej kończyny górnej.
A ona przecież, ta moja przynajmniej, nie jest taka nieprzydatna w obecnej chwili. Chwyta przecież delikatnie prawą dłoń lub prawy łokieć i przenosi tę bolesną rękę na odpowiednie miejsce, gdzie sobie życzę. Nie mogę się obrazić na moją prawa rękę, bo odmawaia mi współpracy, a jeszcze do tego rwie w nocy i boli przy niefortunnym ruchu w dzień. Człowiek, jako całość musi siebie pokochać nawet w swoich ułomnych częściach. Akceptacja to jest to.
Tak się stało ostatnio, że nie mogę poruszać ręką w niektórych płaszczyznach, odczuwając ból w barku lub ramieniu. Przyczyna jeszcze nie ustalona. Może być fizyczna lub neurologiczna. Ciekawa jestem, czy dziesiejsze pisanie nie odbije się zwiększonym bólem ręki w nocy. Opieram rekę na łokciu, czego dotąd nigdy nie praktykowalam pisząc na komputerze.
Żadne masaże, nagrzewania nie pomagają, ponieważ będąc ostatnio w uzdrowisku, próbowałam i tego. Przede mną wizyta u specjalistów.
I tutaj mogłabym wkleić link do posta, który kiedyś pisałam o dłoniach. Wiem jednak, że niewiele osób chce "brnąć" dalej, otwierać linki i czytać coś ponad to, więc ... dalszy ciąg będzie właśnie kopią tamtego mojego posta:
Do napisania tego postu zainspirowały mnie obrazy Denisa Sarazhina, współczesnego ukraińskiego malarza realistycznego.
Oto jeden z jego obrazów:
Nie wiem, co ma przedstawiać ta wieloręka o przedziwnych gestach postać młodego człowieka. Oczywiście, puszczając wodze fantazji, rozwiązań tej zagadki mogę znaleźć wiele.
Gdyby to był jeden gest, to najlepiej wyjaśniłaby to Emma Gonikman, autorka "Mudry i gesty leczące. Jak korzystać z mocy samouzdrawiania".
Chińska mądrość, przytoczona w tej książce, głosi:
"Źródło siły znajduje się w stopach, rozwija się ona w nogach, jej centrum jest w krzyżu, a uzewnętrznia się ona w palcach rąk".
A co wiemy na temat ręki dzięki Montaigne?
"Ręką obiecujemy, modlimy się, przewidujemy, grozimy, negujemy odmawiamy, pytamy, zachwycamy się, liczymy, przyznajemy się do winy, boimy się, bronimy, wymierzamy karę, nauczamy, nakazujemy, wzbudzamy zapał, przysięgamy, udowadniamy, oskarżamy, wyrażamy pogardę, spieramy się, pochlebiamy, oklaskujemy, błogosławimy, cieszymy się, smucimy się, rozpaczamy, dziwimy się, i wreszcie... milczymy!"
Kilka wybranych obrazów Denisa Sarazhina mogą zachęcić do obejrzenia jego twórczości prezentowanej przez niego na Facebooku lub w różnych galeriach Google.
A oto dłonie z dzieł Botticielliego :
Nie mogę nie zamieścić pięknego wiersza, jaki napisał Federico Garcia Lorca, z motywem ręki.
Kasyda nieosiągalnej ręki
Ja nic nie pragnę oprócz jednej ręki,
ręki zranionej, jeśli to być może.
Ja nic nie pragnę oprócz jednej ręki,
choćbym przez tysiąc nocy miał czekać bezsenny.
Niechże by była bladą lilią z wapna,
niechby była gołębiem w me serce wczepionym,
niechby strażnikiem była, co w noc mego przejścia
bezlitośnie zabroni mi wstępu na księżyc.
Ja nic nie pragnę prócz tej właśnie ręki,
dla codziennych olejów, dla białego płótna mojej agonii.
Ja nic nie pragnę prócz tej właśnie ręki,
by podtrzymała skrzydła mojej śmierci.
Wszystko inne przemija.
Rumieniec bezimienny już. Blask gwiazdy wiecznej.
Wszystko inne przemija; wszystko to wiatr smutny,
podczas gdy uciekają stada liści zeschłych.
z tomu „Dywan Tamarit”, 1940
tłum. Irena Kuran Bogucka
Mamy przecież i w naszej rodzimej poezji piękny wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego o dłoniach (żródło: https://wiersze.annet.pl)
art by Tomasz Rut 1961
Pieśń o dłoniach
Co jest zwykłe - czym się wtedy staje?
Przemienionym odbiciami ruczajem,
przemienionym obłokami słowem
lub sklepieniem światła różowem,
tak jak dłonie, które w ciebie niosąc
ptaki - będą echem głosu.
O! jak róża rozdmuchana z wolna
rozkwitają. Ileż w nich obrazów,
gdzie na łąkach pełnych srebrnych zwierząt
ciała dwa jak węgiel sen swój żarzą
nasycając się i niosąc w siebie
krwawy obłok płonący na niebie.
Oto one. Pod nimi rozpięte
wszystkie noce i dnie. Jak kościoły
są sklepieniem im. A takie święte
jak milczenie - nadświatem - z aniołem.
I choć są, jak ptaki zdjęte z chmury,
ruchem skrzydeł uniosą góry.
W nich układam się - jak w sercu ziemi,
niedźwiedź burzy na sen wieczny zwija
kłąb brunatny piorunów. Nad niemi
noc jest tylko, co gwiazdami mija.
Dłonie, dłonie różowej muzyki,
wy jak drzewa, Z których srebrnym puchem
ptak czy obłok znów się zrywa - duchem,
z ruchów których las promieni wschodzi.
Dłonie snów i śmierci, i narodzin,
z których biorę to, co nie ma nazwy,
co płynieniem w oczy białej gwiazdy,
co się szumem zamyka nieśmiałym
w muszli - będąc ziemi kształt dojrzały.
Jakoś dziwnie, bezwiednie wyszukałam wiersze melancholijne. A przecież dłonie , czy ręce w ogóle, wyrażają również radość, wręcz są wyobrażeniem przeżywanej ekstazy.
Poniżej przedstawiam film tańca chińskiego, gdzie ważną rolę grają właśnie ręce z przedłużonymi dłońmi ( palcami) Obraz niesamowity, zapraszam: