Witraż z wizerunkiem Świetego Marcina w kościele pod jego wezwaniem |
Kuba wrócił wieczorem z rodzicami ze spotkania pewnego stowarzyszenia z Poznania, gdzie dzieci uczestniczyły w zabawach organizowanych przez animatora, aby nie przeszkadzać w tym czasie dorosłym.
Na moje pytanie, jak było, odpowiedź nie mogła być inna:
- Prawie tak, jak na weselu u cioci Małgosi. Był animator , tortu nie było, niestety, ale były za to obsypane cukrem małe rogaliki, nadziewane ciemnymi powidłami i ja dzieciom z wszystkich tych rogalików powyjadałem te powidła.
Nie wiem, ile w tym prawdy, bo rodzice byli w innej sali, a tą nowinką wnusio podzielił się dopiero teraz, więc byli tym mocno zaskoczeni.
Było już bardzo późno, więc następnego dnia puściłam mu taką piosenkę, tak na wszelki wypadek:
Kto wziął cukierki, niechaj przyzna się -YouTube
Od pierwszych taktów stwierdził, że to o nim piosenka, ale tak jak w niej na końcu okazało się, że cukierków jednak nikt nie zjadł, to i Kuba przyznał mi się, że tych powidełek też nie powyjadał. No bo jak miał to zrobić?
Wnuczek wyobraźnię ma po babci, ale po kim babcia ma naiwność, łatwowierność?
Obiecałam mu, że skoro tak lubi takie rogaliki, to mu je kupię u "Bystrego" i nie tylko dlatego, aby mu się te rogaliki w końcu "przejadły", ale przede wszystkim, aby plamy czasem nie dał ( gdyby mu coś takiego na prawdę do głowy przyszło).
Wnuczek wyobraźnię ma po babci, ale po kim babcia ma naiwność, łatwowierność?
Obiecałam mu, że skoro tak lubi takie rogaliki, to mu je kupię u "Bystrego" i nie tylko dlatego, aby mu się te rogaliki w końcu "przejadły", ale przede wszystkim, aby plamy czasem nie dał ( gdyby mu coś takiego na prawdę do głowy przyszło).
Delikatesy "Bystrego" sprzedają takie rogaliki na sztuki, na wagę. Ja sama jestem smakoszem tych łakoci. Po drodze ze sklepu do domu ubywa ich z każdym krokiem.
No i wybrałam się dziś do miasta przede wszystkim po te rogaliki. Będąc na miejscu trochę byłam zdezorientowana, czy kupić kilka małych, czy może 1 rogala świętomarcińskiego. Powinien ważyć wg normy od 150 -250g.
Takim przysmakiem Kuba zapchałby się po kilku kęsach, chociaż, znając przepustowość wnuka, zaczynam wątpić.
Mimo, że jeszcze kilka dni do św. Marcina, to już cukiernie i wszystkie piekarnicze stoiska w sklepach oferują te wypieki przed czasem.
Ale skoro już w sprzedaży bombki i inne świecidełka bożonarodzeniowe, to dlaczego nie rogale świętomarcińskie. Podobno rokrocznie około 11 listopada (na św. Marcina) w Poznaniu zjada się około 1 mln sztuk tych rogali. Jest to najsłodszy symbol Poznania.
Jednak ostatecznie kupiłam małe rogaliki.
Na te duże jeszcze czas, mogłyby spowszednieć.
Zastanawiam się, co by było, gdyby tak Św.Marcin na białym koniu przejeżdżał "swoją" ulicą nie 11 listopada, na którego tak poznaniacy i turyści z utęsknieniem czekają, bo to imieniny ulicy, a zacząłby próby jeździeckie już teraz. A i z miotełką i szufeleczką trzeba byłoby chodzić za jeźdźcem, raczej za koniem, prawie cały tydzień. Pewno tego 11. listopada już poznaniacy zaczęliby narzekać na "utrudnienia na drodze".
Dam jeszcze bardziej drastyczny przykład.
Czy wyjątkowa dla nowożeńców jest noc poślubna, jeśli współżycie zaczęli kilka lat wcześniej?
Ale "pojechała", mogliby powiedzieć młodzi.
No to wróćmy już lepiej do tych przedwcześnie wypiekanych i sprzedawanych rogali świętomarcińskich. Nazwa broni się sama.