Translate

sobota, 27 lutego 2016

TATUSIU, WRACAJ!

      Czy dzieci potrafią bez emocji pogodzić się z nieobecnością rodzica?

 I to nieważne z jakich powodów  rodzice wyjeżdżają, w jakim kierunku i na jak długo.



    Myślę, że mam prawo napisać kilka słów o tym problemie, bo dotknął moje dzieci, kiedy mąż wyjeżdżał na kontrakty zawodowe.

  Przed wyjazdem dzieci były świadomie przez nas przygotowywane, aby nie było to szokujące, nagłe opuszczenie jednego z rodziców. Żeby nie czuły się winne, że "tatuś  opuścił je, bo były niegrzeczne". Dziecko musi wierzyć, że wróci, na pewno wróci, bo je bardzo, ale to bardzo kocha, jak nikogo na świecie.

    I tak będzie przeżywało bunt, bo "jak tak kocha, to dlaczego mnie nie weźmie ze sobą, albo niech wcale nie wyjeżdża (patrz post: "Przywieź mi, tatusiu, Sindbada"), a innych dzieci tatusiowie  to zostają, a dlaczego mój   -nie". 

   Dumę trzeba schować do kieszeni i skorzystać z opieki rodziny. Dziecko uwielbia w czasie nieobecności taty wszystkich członków rodziny płci męskiej. Ciocie też są mile widziane, ale wujkowie, to dopiero radość, jeśli potrafią się z nimi bawić. 

   Nawet na banknocie pięćdziesięciozłotowym, które mama dała dziecku na tacę rozpoznaje tatę i ogłasza to na cały głos w kościele: "mama  -  tu tata!", a przecież tata wcale nie powinien przypominać generała Świerczewskiego na starej 50 - cio złotowym banknocie.


   To zupełnie inny typ urody. I mama nie chciałaby go mieć za męża z różnych powodów, nie tylko politycznych. 

    Dziecko w czasie nieobecności  rodzica może okazywać trochę więcej agresji, nawet w kontakcie z rodzeństwem. Może np: na tablicy zdobytej ze śmietnika szkolnego, a zawieszonej w pokoiku dziecięcym, napisać kredą ostrzeżenie dla starszej siostrzyczki:

"włepdostanie kasika". 

  To nic, że mama i siostra nie mogą za pierwszym razem zrozumieć przedszkolaka i nie ma co wprowadzać korekty, nawet, gdyby mama była lub jest z zawodu nauczycielką.


     Należy szybko (nim starsza siostrzyczka się wkurzy, kiedy ją minie "głupawka" i nie zmaże groźby)  sfotografować osiągnięcie literackie młodszej latorośli i wysłać tatusiowi. 

   Warto maluszka nauczyć pisać listy. Nieważne, że to przedszkolak, narysuje, jak umie. A że zatytułuje "TATUSI", zamiast "TATUŚ", to tym większą radość sprawi stęsknionemu rodzicowi. Rysunki wykonuje z miłością dla tatusia, więc są cenne bardziej, niż zarabiane dinary.

    A te listy mama powinna pisać do taty co tydzień, nawet jeśli to jest stan wyjątkowy kraju i listów bez cenzury nie wolno podawać pod ukryciem przez odlatujących czarterami innych tatusiów. Należy pisać listy w postaci pamiętników dnia codziennego. Na coś takiego tata bardzo czeka i utrzymuje się więź rodzinną.

     Tatuś też czeka na taki list z upragnieniem, szczególnie jak siedzi rok na pustyni. I to nic, że przy okazji zwiedza towarową tojotą cały przedwojenny Irak, wszystkie piękne zabytki, które w momencie pisania tego postu już  w pył obrócone, że odwiedza Irakijczyków mieszkających w pięknie plecionych domach pływających na matach na bagnach, że częstują go z serca herbatą, zaparzoną w wodzie zaczerpniętej z bagna, w której pływają krowy.


 To wszystko nic w porównaniu do tęsknoty taty za pozostawioną rodziną.

    Mój mąż otrzymywał przez 11 m-cy list jeden w tygodniu. Wyjeżdżałam z przyjaciółką Basią, której mąż również był w tym samym miejscu w Iraku (na zmianę, co czwartek), na lotnisko i po usilnym błaganiu, znajdowałam osobę, która pod groźbą cofnięcia listów przez celników, jednak je przyjmowała.

     Zdarzył się tylko raz przypadek, kiedy pan przyjął list i nie tylko ode mnie, po czym już za barierką wycofał się ze strachu i położył je na barierce. Tym samym pozostawił nam już mało czasu na znalezienie następnej osoby o gołębim sercu. Przecież i do nich listy mogą być tak podawane. 

   Były też normalne drogi korespondencyjne. Poczta jednak trwała dłużej, bo listy musiały przechodzić przez cenzurę. 

  Mimo to, w ostatnim dwunastym miesiącu pobytu męża, oprócz tych podawanych nielegalnie, wysyłałam jeszcze dodatkowo pocztą. Zdarzało się, że dostawał 3 jednocześnie. Nazwiska szczęśliwców, na których czekała korespondencja w czwartki po przylocie samolotu były wyczytywane przez megafon na campie, aby zgłosić się po ich odbiór. Mąż był w czołówce tych szczęśliwców.

  Byli tacy, którzy nie otrzymywali, co wywoływało w kilku przypadkach ich załamanie psychiczne. Zostali w takich przypadkach wyekspediowani do kraju.

  Na koniec rada dla opiekuna dziecka pozostawionego w kraju. Nieważne, czy opiekunem są dziadkowie, czy jedno z rodziców:

 Kiedy zastaniesz swoje dziecko zamknięte z własnej woli w pokoiku w takiej pozycji, modlące się, aby tatuś szybko przyjechał i przywiózł, np.:Sindbada, jak na załączonym niżej obrazku (zakupionym przeze mnie w Juracie), nie pozwól, aby tata przedłużył kontrakt  o 1 dzień dłużej, niż obiecał.




Warto jeszcze, aby  dziecku  podarować psa, który będzie jego przyjacielem pod nieobecność taty. 


Jeśli jakiś młody lub młoda przypadkowo czyta zapiski wczesnej emerytki, to mogę się domyśleć, co teraz powiedzą:
- Babciu, listy? A gdzie messenger, a Gadu Gadu, a w końcu komórka! 
Czy jedno wyklucza drugie?