Translate

wtorek, 26 czerwca 2018

HONOROWA KOBIETA


John Everett Millais 1870, „Błędny Rycerz”
 "Dobro i honor niech będą Twoim motywem przewodnim w życiu. Kiedy się zestarzejesz i pomyślisz o nim, będziesz mógł cieszyć się nim po raz drugi."


    Jest to jedno z osiemnastu przykazań życiowych Dalajlamy - jak żyć godnie i w zgodzie ze sobą. 
Co prawda, nie jestem jego wyznawcą, ale tę mądrość uznaję za jeden z  właściwych kierunków  sposobu życia. 

   Większość mężczyzn, postawionych w  sytuacji, wymagającej obrony honoru kobiety wg Łukasza Kielbana, blogera oraz autora książki "Mężczyzna z klasą" - cytuję:"...czuje nieodpartą pokusę zostania jej rycerzem na białym koniu. 

Często aż chciałby, żeby wydarzyło się coś, co pozwoliłoby mu zachować się bohatersko, wystąpić w jej obronie, pokazać swoją odwagę i waleczność. Jak się jednak okazuje, kobiety niekiedy oczekują czegoś nieco innego od mężczyzn. 

RYCERZ XX WIEKU

Większość z nas została wychowana w przeświadczeniu, że mężczyzna powinien być silny i odważny, żeby w odpowiedniej chwili dać odpowiedniej osobie zwyczajnie „w mordę”. Mężczyzna, który tak postępuje powinien cieszyć się uznaniem kolegów i względami koleżanek. To miałby być nowoczesny rodzaj wojownika. Często zresztą jest powielany przez kino.
Wiem doskonale, że potrzeba sprostania temu stereotypowi jest bardzo silna u mężczyzn. Nierzadko przez jego perspektywę określa się ideał męskości i wiele kobiet może właśnie tego oczekiwać. Szkopuł tkwi w tym, że bycie gentlemanem i mordobicie nie pasują do siebie, a co więcej kobiety, z którymi rozmawiałem na ten temat nie pałają sympatią do agresji – nawet tej, okazywanej w ich obronie.

ONA NIE JEST TWOJĄ WŁASNOŚCIĄ

Pierwsza i najważniejsza sprawa, jaką musimy sobie wyjaśnić, to fakt, że kobieta, nawet gdy jest Twoją dziewczyną/narzeczoną/żoną, nie jest Twoją własnością. Nie decydujesz za nią, ani nie jesteś właścicielem jej dumy/honoru. Jeśli ona zostanie obrażona, nie powinieneś podejmować niezależnych działań. Pamiętaj, że tutaj liczy się przede wszystkim relacja między Tobą, a poszkodowaną kobietą, a nie między Tobą, a napastnikiem/obrażającym.
Niestety wciąż wielu mężczyzn zapomina o tym i wykorzystuje nieszczęście kobiety, żeby sobie i swojemu otoczeniu udowadniać swoją męskość. Natomiast kobietę, którą się rzekomo opiekuje, pozostawia samą sobie. Zgrywanie wojownika w takich sytuacjach jest skupianiem się na sobie i daleko odbiega od bycia prawdziwym gentlemanem..." 
Koniec cytatu i poważnych rozważań.
    Wczoraj natknęłam się na klip w You Tubie, który mnie rozbawił niezmiernie. 

     Rzecz o samotnych  honorowych kobietach, pozostawionych przez swoich pijanych mężczyzn. Ci "trzeźwi" wyemigrowali na zachód.   Kobiety nie dają się, mają swój honor, pracują i bawią się. 
Baba gra na bajani, czyli na akordeonie.